środa, 23 lipca 2008

Śląsk drugim Kosowem?

W dzisiejszych czasach bardzo wiele rzeczy do niedawna niewyobrażalnych jest niemożliwe. Możemy wysłać człowieka w kosmos, cieszyć się, iż nam prąd produkuje elektrownia jądrowa czy bakterie Escherichia coli otrzymują insulinę. Ale ów stopnień niewyobrażalności nie zamyka się to na rozwoju naukowo-technicznym. Niewyobrażalne jeszcze całkiem niedawno byłoby rozparcelowanie jakiegoś państwa na mniejsze. Oczywiście, można mi tutaj mówić, że podobną taktykę stosowały Austro-Węgry i Rosja w stosunku do Porty Otomańskiej. Nic z tego. Mimo wszystko to nie jest taka skala, jaka była w tym przypadku. Chodzi tutaj rzecz jasna o byłą Jugosławię, na której terytorium powstał szereg państewek, a teraz do nich dołączyło następne - Kosowo. Już nie trzeba mówić, że to jest rdzenna prowincja Serbii, również miejsce historyczne dla mieszkańców tego kraju. Przykład ten pokazuje jedną bardzo prostą rzecz: teoretycznie, jak się chce, za pośrednictwem służb wywiadowczych i nie tylko roznieść można na kawałki każde państwo, jakie się tylko zechce. Jugosławia była akurat krajem wielonarodowym - wystarczyło zatem obudzić tkwiące między poszczególnymi nacjami od drugiej wojny światowej antagonizmy. No i co się stało? W ciągu kilkunastu lat z kraju nic nie zostało, nawet nazwy. Jugosławia bowiem przez pewien czas nazywała się Serbia i Czarnogóra, ale później ta druga stała się odrębnym państwem. A teraz jeszcze odpadło rzeczone Kosowo. Co to wszystko pokazuje?

Weźmy pod uwagę położenie byłej Jugosławii. To są tereny Bałkanów znajdujące się między Azją a Europą, zatem ze strategicznego punktu widzenia ważne, jeżeli chciałoby się na przykład kontrolować handel w tamtym regionie. Zatem warto wywoływać tam burdy.

A teraz spójrzmy na nasz kraj. Też się znajdujemy w ciekawym miejscu, ponieważ w środku Europy. Jeszcze w dodatku na Niżu Środkowoeuropejskim. Nic zatem dziwnego, skoro przez tysiąc lat toczone były tutaj wojny. A to ze wschodu, a to z zachodu ciągle nas chcieli podbić. Powód jest jeszcze jeden; zajmujemy strategiczną pozycję na mapie Europy, zajęcie naszych ziem wiązałoby się z wieloma korzyściami.

Mamy też pewną analogię do Jugosławii. Niby w kraju, który po drugiej wojnie światowej stał się praktycznie monoetniczny, nie powinno być ruchów rozbijackich, dążących do autonomii. W zasadzie zdrowo myślący człowiek nie powinien o to Polski podejrzewać. Przecież to nie Hiszpania z krajem Basków i Katalonią! A jednak. Na Śląsku działa taka jedna organizacja, która ubzdurała sobie, że mieszkańcy tej ziemi stanowią odrębną nację. Jest to tak zwany RAŚ. Tłumacząc akronim, Ruch Autonomii Śląska. Dąży ona właśnie do tego. To jest jej cel. Ludzie z tym związani chcą, aby postrzegać ich jako odrębną nację tak, jak dzieje się to w przypadku Basków. A ja jakoś nie słyszałem (czyżbym był ciemną prawicową masą?), żeby Ślązacy mówili jakimś praindoeuropejskim dialektem najbardziej podobnym do języka starożytnych Hurytów (twórców między innymi państwa Mitanni). Taki jest przypadek Basków. Z jednej strony taki RAŚ mnie najnormalniej w świecie śmieszy. Teoretycznie mógłbym sobie wybrać ludzi, osiedlić się gdzieś, nauczyć wszystkich mówić esperanto albo po łacinie, ogłosić się panem i władcą na jakiejś ziemi i zarządać autonomii. To jest identyczny przypadek. Z drugiej strony tego typu organizacja jest niebezpieczna z punktu widzenia bezpieczeństwa i integralności terytorialnej państwa polskiego.

Jak wyżej napisałem, kraje, z którymi graniczymy, mają sprzeczne z naszymi interesy geopolityczne. Niemcy na przykład zawsze dążyły do wchłonięcia obszarów zachodniej Polski, od początków naszej historii tak było. Istnienie więc organizacji dążącej do autonomii Śląska jest bardzo na rękę. Opłaca im się wspierać taką cudaczną organizację. Tak się dzieje. Na zebraniach BdV Herbert von Hupka mówił wielokrotnie, że Śląsk jest częścią Niemiec, a jego mieszkańcy to ludność pochodzenia germańskiego, więc narodowości niemieckiej. Nie wykluczony jest związek RAŚ z wymienioną wyżej postnazistowską organizacją. Trzeba się więc zastanowić skąd ta rozbijacka organizacja ma pieniądze, bo być może płyną one szerokim strumieniem z Niemiec. Zwrócić należy przy okazji wypowiedzi członków tejże struktury.

Jerzy Gorzelik, przewodniczący RAŚ, miał stwierdzić: Jestem Ślązakiem, a nie Polakiem. Moja ojczyzna to Górny Śląsk. Nic Polsce nie przyrzekałem, więc jej nie zdradziłem. Państwo zwane Rzeczpospolita Polska, którego jestem obywatelem odmówiło mi i moim kolegom prawa do samookreślenia i dlatego nie czuje się zobowiązany do lojalności wobec tego państwa, dalej cytuje premiera Davida Lloyd George, iż przyłączyć Górny Śląsk do Polski to tak, jakby małpie dać zegarek. Parafrazuje również tą wypowiedź: Po 80 latach, widać, że małpa zegarek zepsuła. Członkowie RAŚ bronią również Hakaty i Komisji Kolonizacyjnej, twierdząc jakoby te miały walczyć z polskim nacjonalizmem. Twierdzili również, iż po drugiej wojnie światowej istniały polskie obozy koncentracyjne. Zgłaszali protest w sprawie zmiany nazwy obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu na "Auschwitz-Birkenau. Niemiecki nazistowski obóz koncentracyjny i zagłady 1940-45" ze względu na to, że w latach 1945-48 mieścił się tam komunistyczny łagier.

No i czy pewne wypowiedzi nie pozwalają zaliczyć tych ludzi do zdrajców? Na razie to są tylko poszlaki. Jak wyżej pisałem, mogą być oni opłacani przez postnazistowski BdV. Istnieje również prawdopodobieństwo, że RAŚ jest prowokacją zorganizowaną przez niemiecki wywiad BND. W każdym razie tą organizacją powinien zainteresować się wywiad i ją intensywnie infiltrować. Jeżeli zostaną udowodnione związki z BND i BdV winna zostać zdelegalizowana. Co mówi w tej sprawie kodeks karny. Wystarczy rzucić okiem na Rozdział XVII Przestępstwa przeciwko Rzeczypospolitej Polskiej. Artykuł 127 §1 mówi, iż jeżeli dana działalność ma na celu pozbawienie niepodległości lub oderwanie części obszaru, to kara za tą działalność jest od 10 lat wzwyż do dożywocia. Jeżeli się czyni same przygotowania ku temu, to podlega się karze 3 lat pozbawienia wolności (§2). Spójrzmy również na Art.130 §1: osoby współpracujące z wywiadami obcych państw podlegają karze od roku do 10 lat pozbawienia wolności. Co z tego wynika? Primo: w Polsce nie ma kary śmierci za takie przestępstwa, więc to, co może spotkać potencjalnych kryminalistów w tym zakresie, to jest nic. Secondo: w razie czego przywódcy RAŚ otrzymają dożywocie bez możliwości warunkowego wyjścia.

Moim zdaniem są to mimo wszystko niemieckie pachołki, których głównym celem jest przyłączenie Śląska do Rzeszy. Można zakładać, że to są ludzie chorzy psychicznie albo intelektualnie ułomni, dlatego plotą takie farmazony w publicznych środkach przekazu. Lecz aby tak myśleć, trzeba być niepoprawnym optymistą. Nie mamy tutaj do czynienia z idiotami. To są opłacani najemnicy przez BND, których misją jest sianie w Polsce, a w szczególności na Śląsku, zamętu. Ponieważ nasz kraj w ostatnim dziewiętnastoleciu był praktycznie pozbawiony ochrony kontrwywiadowczej, stał się dla wywiadów obcych państw otwartą księgą. Z tego powodu łatwiej organizować na naszym terenie różne prowokacje, które zwodzą część rodaków. RAŚ w każdym razie może przykrywką dla działalności niemieckiego wywiadu służącą do tego, aby część Ślązaków przeszła na niemiecką stronę.

Widzę, że jesteśmy bardzo naiwni, ponieważ nie dostrzegamy niepokojących sygnałów. To tak jak w przypadku choroby nie dostrzec pierwszych symptomów; potem może być już za późno. Przypadek ten jest identyczny. Nie myślmy, że Niemcy nie chcą mieć w przyszłości supremacji w regionie Europy Środkowo-Wschodniej. Rok 1945 nie był końcem ich imperialnych aspiracji. Tyle że teraz są inne niż militarne środki. Wiele rzeczy może załatwić wywiad, prowadząc dezinformację na terenach wroga, wmawiając mu, że wszystko jest w najwyższym porządku. A tak wcale nie jest. A teraz zastanówmy się, co spotka Kosowo. Ludność jest tam w większości pochodzenia albańskiego, więc po jakimś czasie teren przypadnie Albanii. Identycznie może być w przypadku Śląska. Jeżeli już będzie autonomia, to oni zaczną rządać, aby mogli nauczać historii po swojemu i wmawiać dzieciom od małego androny o polskim nacjonalizmie, że David Lloyd George chciał dobrze, a może, iż Ślązacy się w prostej linii od Bojów i Silingów wywodzą. Komuś pewnie zaraz przyjdzie do głowy pomysł, a skoro mamy autonomię, to się możemy przecież uniezależnić. No i będzie referendum odnośnie secesji. Sterowane przez BND przejdzie. A co w dalszej kolejności? Jak już Śląsk będzie niepodległy, to rozpuści się famę, iż lepiej wyjdzie, jak stanie się częścią Rzeszy Niemieckiej. No i taki będzie koniec. Wszystko zostanie załatwione bez jednego wystrzału...

Musimy wiedzieć, że państwa ościenne, a zwłaszcza te o aspiracjach imperialnych, widzą u nas swoje interesy. Rosja i Niemcy najchętniej by nas podzieliły między sobą tak, żeby jakiś przyszły Joachim von Ribbentrop mógł stwierdzić, że wreszcie znikła dzieląca je od wieluset lat granica. A zatem, nie pozwólmy się uczynić drugą Jugosławią!

8 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Panie Kirkerze:

Nie tylko oni. Kaszubi też mają separatystów. Jeden taki jest obecnie naprzykład "naszym" premierem.
O tym wpis z mojego bloga:
http://mustrum.salon24.pl/42310,index.html

A edytorskiego zacięcia (och, ile we mnie z Michnika ;) ciąg dalszy:
"W dzisiejszych czasach bardzo wiele rzeczy do niedawna niewyobrażalnych jest niemożliwe"
Myślę że jednak możliwe :)

Pozdrawiam serdecznie

Kirker pisze...

No cóż, w czasie okupacji był Kaschubenvolk, co prawda mniej znany od Goralenvolku, ale mimo wszystko.

Donek wracał do tych światłych tradycji swoich niemieckich przodków. Kiedyś na swoim zorwellowanym blogu na shalomie24 to ja go nawet porównałem do Zapatero (antyklerykalizm, aborcjonizm, polityka niezależności regionów - ten ostatni punkt w związku z planami przyznania autonomii Kaszubom).

Przeczytałem Pański tekst. O tym, jak Donek traktuje polskość, to już pisało wiele mediów prawicowych. Po prostu, on nie jest tutejszy, to Niemiec z dziada pradziada, on się uważa za przedstawiciela Herrenvolk. I aż dziwne, że nie ujawnili wtedy do końcu, co jego dziadek robił w obozie koncentracyjnym. A sprawa jest bardzo prosta, jeżeli był Niemcem, został potraktowany jak niemiecki kryminalista, czyli zatrudniony przy pomocy esesmanów w mordowaniu więźniów. A wniosek bardzo prosty do wydedukowania, jeżeli się skojarzy dwa fakty:

1. Gdyby był normalnym więźniem kacetu, to nie byłby wcielony do Wehrmachtu. Aż takiego faux pau by szkopska armia nie popełniła.

2. Jak ktoś był kiedyś w Oświęcimiu celem zwiedzania i się wszystkiemu bacznie przyglądał, to zauważył, że niemieccy więźniowie w zasadzie pomagali esesmanom. Nawet mieszkali w innych warunkach.

To już wtedy wszystko jasne. Hunwejbini PO winni wiedzieć kogo popierają. Ale cóż, oni podchodzą do sprawy po iście heglowsku, jeżeli rzeczywistość jest be, bo nie spełnia ich założeń, to tym gorzej dla tej rzeczywistości.

pozdrawiam

Anonimowy pisze...

Wystrzelałem sie juz na dobrym poligonie, bo slaskim. Jesli ktos jest ciekaw, daję link
http://zapis-slaski.salon24.pl/84680,index.html

Kirker pisze...

Dixi:

O Kutzu to co nie co słyszałem. Gdybym był ze Śląska, to bym się za niego wstydził, podobnie jak z tych typków z RAŚ, co ponoć dobrze po śląsku nie umieją mówić. Od razu widać, że to obca agentura, która ma siać zamęt.

Co więcej, Kutz wyraża aprobatę dla RAŚ, tak więc czy nie jest z tą odnogą BdV i ekspozyturą BND jakoś mocniej związany?

pozdrawiam

Anonimowy pisze...

Znam Kytza lepiej, niż on sam by chciał. Oczywiscie nie podam przykładów, zeby sie nie "zdekonspirować":)
To cham w najwyższym mozliwym stopniu, a na dodatek dumny z własnego chamstwa, które zresztą było przyjmowane z podziwem. Byłoby to drobnostka, gdyby nie jego nacjonalistyczne i obrażające ponad połowę Polaków publiczne wypowiedzi (przyjmowane zresztą bez komentarza) "w imieniu prawdziwych Ślązaków" i lepszej części czegoś, do czego Kutz się wszem i wobec przyznaje (do Polski? Dziwne!).
Kartagina musi być zburzona, a Kuta odesłany do domu spokojnej starości, gdzie będzie mógł w spokoju próbować sie onanizować. Facet, który powiedział, że "jest optymistą i ma nadzieję, że Polacy wykażą sie mądrościa, nie wybierając nikogo ze wschodu" jest dla mnie skurwysynem i bydlakiem. Na pewno nawet nie demokratą.

Kirker pisze...

Dixi:

Kutz to się kiedyś w Playboyu popisywał z kim to się on *pierdolił* i w jakim wieku. Wywiad z nim zamieścili swojego czasu. Rzecz znam ze źródła wtórnego (blog Rewidenta), bo sam takich szmatławych gazet nie czytam. Szkoda czasu i atłasu.

To cham w najwyższym mozliwym stopniu, a na dodatek dumny z własnego chamstwa, które zresztą było przyjmowane z podziwem

To mogę tylko potwierdzić. Pamiętam, jak wypłynęła lista Wildsteina, jakie jaja były. Kutz określił Wildsteina mianem *śmierdziela*. To chamciuch patentowany. Niestety, chamstwo dzisiaj jest dobrze widziane. Skoro ktoś się zachwycał polskimi flagami w psich ekskrementach, to i odzywkami Kutza będzie się podniecał.

Byłoby to drobnostka, gdyby nie jego nacjonalistyczne i obrażające ponad połowę Polaków publiczne wypowiedzi (przyjmowane zresztą bez komentarza) "w imieniu prawdziwych Ślązaków"

Pod jakim względem *nacjonalistyczne*? Czy to jest pojmowane z punktu widzenia całego państwa - Śląsk traktowany jako odrębne państwo? Czy to nacjonalizm regionalny - a zatem Ślązacy to odrębna nacja? Tak więc dlaczego Małopolanie, Wielkopolanie nie są odrębnymi narodami? A zresztą, a może postulować istnienie narodu łódzkiego na przykład? W każdym razie Kutz uważa się za lepszego, ponieważ mieszka na zachodzie Polski. Ktoś powinien Kutzowi z grubej rury odwarknąć za te wszystkie odzywki. I to dawno. Takiego szkodnika to nie można olewać.

Facet, który powiedział, że "jest optymistą i ma nadzieję, że Polacy wykażą sie mądrościa, nie wybierając nikogo ze wschodu" jest dla mnie skurwysynem i bydlakiem. Na pewno nawet nie demokratą.

Demokraci to są generalnie hipokryci, zwłaszcza socjaldemokraci. Niby wszystko ma być demokratycznie, a potem wyciera się tymi procedurami demokratycznymi cztery litery. Przykład mamy chociażby w tym, co się dzieje w Mumii Jewropejskiej. Taki demokrata (demoliberał) Geremek powiedział, jak Mazowiecki przepadł w pierwszej turze wyborów prezydenckich w 1990 roku, to ten rzekł, iż naród polski nie dorósł do demokracji. Mówienie, że jest się demokratą przy pewnym wachlarzu poglądów oznacza jedynie bycie hipokrytą. To nie jest nic dziwnego.

A co do samego Kutza. Jaki koń jest to chyba każdy widzi.

pozdrawiam

Anonimowy pisze...

Chciałbym mieć nadzieję, że dzisiejsza unia Niemiecko-Rosyjska nie przeskoczy dawnego strzału w kolano, kiedy przesiedlono na Śląsk ludzi ze wschodniej Polski (ponad 50% populacji). Nie wyobrażam sobie ich poparcia dla pomysłu separacji, już prędzej kolejne powstanie. O Kaszubów jestem raczej spokojny, jest wśród nich bardzo wielu wielkich patriotów polskich a i ich religijność i przejścia historyczne nie zachęcają do komitywy z Niemcami.

Kirker pisze...

Cisowy:

Chciałbym mieć nadzieję, że dzisiejsza unia Niemiecko-Rosyjska nie przeskoczy dawnego strzału w kolano, kiedy przesiedlono na Śląsk ludzi ze wschodniej Polski (ponad 50% populacji).

Najciekawsze, bo praktycznie na zachód Polski przesiedlono znaczny procent ludności z Kresów. Jak sobie RAŚ wyobraża, co z nimi zrobić. Raczej związków ze starożytnymi ludami nie znajdą. To co, to może apertheid? Widać, jak nielogiczna jest sama idea tej organizacji. Zupełnie jak Gnomy i Krasnoludki. Od razu rzucać się winno w oczy jedno, że to jest obca agentura, wszczepiona jak pasożyt na terenach Polski. Tak więc RAŚ winien zostać zdelegalizowany.

O Kaszubów jestem raczej spokojny, jest wśród nich bardzo wielu wielkich patriotów polskich a i ich religijność i przejścia historyczne nie zachęcają do komitywy z Niemcami.

Pozostaje mieć nadzieję, że nic im się nie zmieni.

pozdrawiam