czwartek, 29 maja 2008

O kształt polskiej prawicy

Jakiś czas temu znalazłem podział polskiej sceny politycznej. Jak się przyjrzałem temu wszystkiemu, to się trochę zdziwiłem. Sami możecie Państwo zobaczyć, że prawą stronę okupuje tam PO. A przecież nie trzeba wielkiego intelektu, żeby zobaczyć, że są to formacja kompletnie bezideowa, która tą swoją cechę wynosi jeszcze do rangi cnoty. To zwykła lewacko-socjalistyczna kontrabanda zrzeszająca filoaborcjonistów i wielbicieli eurokomuny. Poza tym PiS znalazł się po dwóch stronach jako authoritarian right i autoritarian left. Tutaj akurat prawda, bo to jest raczej partia sprzeciwu, w której znaleźli się ludzie o różnych poglądach na kwestie gospodarcze, a poglądach generalnie antykomunistycznych i konserwatywnych na kwestie obyczajowo-społeczne. O położeniu innych partii nie będę dyskutował. Lecz nawet jak się spojrzy na scenę polityczną, to pojawia się potrzeba powstania nowej dużej prawicowej formacji. Ci wszyscy ludzie, którzy teraz rządzą, to ciągle ten sam establishment i to od 1989 roku. A tutaj potrzebna jest nowa ideowa formacja prawicowa.

Tylko jak to zrobić? Prawicowcy to ludzie o poglądach konserwatywnych na sferę obyczajową i wolnorynkowych. Może wydawać się, że to jest zwarty monolit, zwłaszcza z pozycji lewicowych. Jednak tak w zupełności nie jest. To najczęściej indywidualiści, którym ciężko jest grać w jednej drużynie. Efekt jest taki, że prawicowych formacji zazwyczaj jest kilka wzajemnie się atakujących. Natomiast socjaliści i demoliberałowie potrafią się ze sobą dogadać i wspólnie poradzić sobie ze skłóconą, zatomizowaną prawicą. Na czym należałoby więc oprzeć program takiej partii?

Tutaj powinny być naczelne pryncypia, z którymi wszyscy się zgodzą. Niżej je zaproponuję.

Pro-life. Formacja prawicowa powinna sprzeciwiać się aborcji, eutanazji, eugenice, zapłodnieniu in vitro jako sprzecznym z prawem naturalnym (w przypadku eutanazji również z przysięgą Hipokratesa).

Antykomunizm polityczny. Nie powinno się przyjmować w swoje szeregi członków PZPR, ZSL, SD i organizacji związanych z aparatem władzy komunistycznej (jak chociażby PRON). Poza tym powinno się dążyć do dekomunizacji i osądzenia żyjących komunistycznych zbrodniarzy.

Zaostrzenie przepisów prawnych. Kary powinna być proporcjonalna do popełnionego czynów.

Mniejszości etniczne i seksualne. Nie mogą one być uprzywilejowane względem reszty ludności.

Wyrzucenie absurdalnych przepisów. Tego to jest sporo. Dlaczego na przykład mamy mieć włączone przez cały okrągły rok światła mijania czy koniecznie jeździć w zapiętych pasach? Dlaczego bez pozwolenia nie można sobie sprawić owczarka kaukaskiego czy ściąć drzewa na swoim terenie? Te wszystkie absurdy i paradoksy powinny zniknąć.

Redukcja aparatu biurokratycznego. Część urzędów można spokojnie zlikwidować. Od razu wówczas pojawią się ułatwienia dla przedsiębiorczości.

Odpolitycznienie urzędów. Powinno się przywrócić Korpus Służby Cywilnej tak, aby posady urzędnicze nie zajmowali ludzie z partyjnego nadania, a znający się na rzeczy.

Zmniejszenie obciążeń fiskalnych. W tym wypadku powinno się dążyć do zmniejszenia podatku dochodowego (chociaż najlepiej byłoby go w ogóle wyeliminować), VAT, akcyz, jak również likwidacja części taksów (vide podatek Belki, od wdów i sierot, spadkowy oraz wiele innych).

Urynkowienie usług. Trzeba zlikwidować ZUS, który i tak do 2015 roku zbankrutuje, dążyć do prywatyzacji sektora ubezpieczeń i służby zdrowia (przynajmniej częściowych) jak również przełamać monopole korporacji prawniczych. Przy tej okazji należy również ograniczyć kompetencje związków zawodowych do poziomu, jakie mają zwykłe stowarzyszenia.

Oświata i szkolnictwo. Szkoły nie powinny być koedukacyjne (kiedyś jakoś były dysedukacyjne i ludzie problemów w sprawach sercowych i damsko-męskich nie mieli). Przydałaby się również uniformizacja wszystkich rodzajów. Przedszkola i zerówki powinny być nieobowiązkowe. Znieść powinno się egzaminy centralne (vide egzamin po podstawówce, po gimnazjum, nowa matura), a szkoły i uczelnie powinny zastąpić je egzaminami wewnętrznymi. Dążyć się winno również do przynajmniej częściowej prywatyzacji tych usług.

W oparciu o te postulaty można by spokojnie zbudować dużą i liczącą się formację stricte prawicową.

PS. Zapraszam do dyskusji.

poniedziałek, 26 maja 2008

Lewicowość nazizmu

Swojego czasu obejrzałem film Top Secret. Amerykański gwiazdor jedzie tam na koncert za żelazną kurtynę do NRD. Ale jak to historyczne już państwo zostało ukazane. Abstrahuję już od całej absurdalności tego filmu, między innymi w postaci systemów uzbrojenia, nie przystających raczej do środka zimnej wojny. Funkcjonariusze paradują tam w nazistowskich mundurach, a na ich piersiach dopatrzeć się można Krzyży Żelaznych. Dostrzegalne jest tam podobieństwo obydwu totalitaryzmów - komunizmu i nazizmu. Nieświadomie najpewniej ukazali oni sedno sprawy, że to identyczne ideologie przynależące do tego samego nurtu i wyrastające z tego samego pnia. Czy przypadkiem lewicujące Hollywood nie pokazało lewicowości odłamu myśli politycznej, który - niesłusznie - na całym świecie jest uważany za skrajnie prawicowy. Nazizm to lewica. Dlaczego?

Pojawia się tutaj do rozwiązania pewien podproblem. Co mianowicie można nazywać mianem prawicy? Jest to formacja konserwatywna obyczajowo i liberalna gospodarczo. Cała reszta to jest lewica. Pewnie zaraz ktoś mi przypomnie, że obecnie ten cały podział prawo-lewo jest do niczego, no i należy opierać się na dwuosiowych przedstawieniach. Tylko, że jak wyjaśnić naturalny wręcz tropizm klasycznych liberałów do socjalistów i komunistów? Ale mniejsza z tym.

Zacznijmy od kwestii gospodarczych. Nazizm pierwotnie posturował nacjonalizację trustów. Później Hitler złagodniał i się dogadał z wielkim kapitałem. Prowadził jednak etatystyczną politykę. Członkowie NSDAP i SS poprzejmowali wiele mniejszych zakładów i fabryk. Co więcej, robotnicy zaczęli dostawać węgiel. Wprowadzono plany czteroletnie, mieliśmy zatem do czynienia z klasyczną gospodarką centralnie sterowaną. W wielu wypowiedziach naziści wskazywali na swój antykapitalizm. Psioczyli nawet na typową dla człowieka dietę - Hitler bowiem chciał narzucić wszystkim Niemcom wegetarianizm.

Lewicowcy przywołują jeszcze związek z wielkimi korporacjami jako dowód na prawicowość nazizmu. Niestety, nie rozumieją, że to oni za pomocą wszelkich regulacji je wspomagają, prowadząc do utrwalenia monopoli i/lub monopolizacji rynku. Ale to temat na oddzielny artykuł.

Teraz kwestie obyczajowe. Nazizm, podobnie jak inne odłamy lewicy, dążył do wprowadzenia nowej tradycji. Był z gruntu antychrześcijański, dążył do narzucenia nowej nordyckiej religii opartej na pogańskich, staroskandynawskich kultach. W tym opierał się na zrodzonym w okresie cesarstwa volkizmie. Traktował społeczeństwo jak swoistą maszynę, w której można różne części wymieniać i zamieniać. Z tego powodu dopuszczał eutanazję i eugenikę, a po 1943 roku - dla nie-Aryjczyków - aborcję. Ideałem dla nazistów był człowiek pracy - chłop lub robotnik. Goebbels nawoływał wręcz na wielu wiecach do zniszczenia tradycyjnego burżuazyjno-arystokratycznego społeczeństwa. Był przy tym bardzo podobny w retoryce do Nowej Lewicy. Żeby było ciekawiej, rozwinęła się w tamtym okresie właśnie sztuka zbliżona do socrealistycznej przedstawiająca właśnie ludzi prostych. Abstrahuję już od tego, że nazizm - podobnie jak stalinizm czy współczesna lewica - miał aspiracje do poprawiania nauki. Mechanika kwantowa czy teoria względności były tam ideami żydowskimi i komunistycznymi; z tego powodu były odrzucane. W latach trzydziestych naziści zorganizowali mnóstwo wypraw do Azji Środkowej, chcąc udowodnić związek... Niemców i Tybetańczyków. Chcieli napisać na nowo historię, która miałaby się zaczynać od tego, że istniało kiedyś państwo zamieszkane przez Aryjczyków jakie obejmowało znaczne połacie Starego Świata. Pod względem naginania nauki na własne potrzeby i jej ideologizacji, nazizm nie odbiegał od reszty lewicy.

Nazizm również dążył do współpracy z innymi nurtami lewicy. Po tym jak Franco wygrał wojnę domową w Hiszpanii, Hitler pluł sobie w twarz. Uważał, że należało pomóc republikanom zakładając, że dałoby się z nich zrobić z nich dobrych narodowych socjalistów. Do władzy Hitler doszedł tylko dzięki Stalinowi, który uniemożliwił sojusz KPD i SPD.

Lewicowcy często się nie zgadzają z twierdzeniem, że nazizm jest lewicowy. Twierdzą, że rasizm dyskwalifikuje narodowy socjalizm jako odłam lewicy. W tym momencie wykazują się ogromną niewiedzą. Chyba wszyscy się zgodzą, że Stalin był lewicowy. No to był on rasistą, antysemitą i imperialistą. Wymordował całe narody. Prawdopodobnie Wielka Czysta miała przyczyny w nienawiści Stalina do Żydów, podobnie jak rzekomy spisek lekarzy na Kremlu w 1948 roku. Dążył również do panowania nad światem. Również Kinsey - gloryfikator wszelkich dewiacji - był rasistą, nie cierpiał Żydów i Murzynów.

Inny rodzaj argumentacji, to wymordowanie frakcji domagającej się realizacji części głęboko socjalistycznych postulatów związanej z Ernstem Roehmem i SA. To była zwyczajna wojna wewnątrz partii. Hitler chciał się pozbyć w ten sposób opozycji na własnym poletku i nie ma to nic do kwalifikacji "prawo-lewo". To, że Stalin wyrzucił w 1928 roku Trockiego z ZSRR, nie świadczy o tym, że jeden był prawicowy, a drugi lewicowy; nikt przy zdrowych zmysłach tak nawet nie pomyśli.

Zmiażdżenie związków zawodowych... a czy one w ZSRR istniały? czy mamy z nimi do czynienia w ewidentnie lewicowej KRLD? Wysokie kompetencje związków zawodowych lub ich występowanie nie są i nie mogą być wyznacznikiem lewicowości.

Lewica wypomina również konserwatystom, że poparli nazistów. Raczej byli postawieni pod ścianą, bo nie chcieli dopuścić do rządów komunistów. Mało kto zauważa, że naziści chcieli się z czarnymi rozprawić po socjalistach i komunistach. Zatem - jak zwykle po lewej stronie - kulą w płot...

Najciekawszy argument, z jakim się spotkałem, został zastosowany przez klasycznego liberała Quasiego. Wiązał się on z umiejscowaniem Adolfa Hitlera w Political Compass. Muszę go poinformować (pod warunkiem, że jeszcze czyta mój blog, a katofundamentalistami jest raczej zainteresowany), że lokalizacja jest błędna, bo jak zrobiłem ten test, opierając się na założeniach nazizmu, to w skali ekonomicznej otrzymał -5,56.

Wypada stwierdzić, że nazizm jest lewicą i to taką najbardziej typową: utopijną i chcącą przemodelować człowieka. Podrzucanie go prawicy jest intelektualnym szalbierstwem, odsuwaniem od siebie zgniłego jajka. Lewica jednak nie umie uderzyć się w pierś i przyznać się do tego, że odpowiada za śmierć kilkuset milionów ludzi. Zamiast tego woli ukrywać fakty i - wzorem nazistów - pisać historię na nowo.

piątek, 23 maja 2008

Nowoczesny Massolit

Każdy, kto przeczytał powieść Bułhakowa Mistrz i Małgorzata powinien kojarzyć towarzystwo Massolit. Ich przywódcą był Berlioz. Premiowało ono pisarzy marnych, acz zgadzających się z ateizmem i komunizmem. No i przyjrzyjmy się otaczającej nas rzeczywistości. Czy Bułhakow, pisząc swoją powieść, nie był prorokiem?

Niestety, okazuje się, że tak. Wystarczy przyjrzeć się, jacy artyści dostają nagrody, jaka sztuka jest wsadzana na piedestał oraz jaka filozofia jest popularna. Wówczas okaże się - co może być przerażające - że mamy do czynienia z nowoczesnym Massolitem dyktującym, jakie mają być trendy. Wcale nie trzeba daleko szukać.

Dwa lata temu ogromnie popularna była książka Dana Browna Kod Leonarda da Vinci. Sam ją przeczytałem; całkiem nieźle napisany kryminał - chociaż jak dla mnie Zwodniczy punkt tego samego autora był znacznie lepszy. Sprzedał się w liczbie 11 milionów egzemplarzy na całym świecie. Dlaczego ta książka miała taką reklamę? Otóż powtórzono tam banialukę rodem z Ostatniego kuszenia Chrystusa Nikosa Kazantzakisa. Mianowicie jakoby Jezus Chrystus miał być kochankiem i mężem Marii Magdaleny. Książka swoją idee fixe uderzała w Kościół, więc nic dziwnego, że musiała mieć taką reklamę. Czego bowiem współczesny Massolit nie zrobi w celu walki z nim, z wiarą w latające potwory Spaghetii czy różowe jednorożce?

Z tego samego powodu rozreklamowano książkę God Delusion brytyjskiego zoologa Richarda Dawkinsa. Sama lektura oczywiście przeładowana jest chwytami erystycznymi sprowadzającymi się do stwierdzenia, jacy ci ludzie są głupi. Oczywiście musiała być tam umieszczona ukryta pochwała aborcji i eutanazji. Nowoczesny Massolit z miejsca - obok Marksa i Keynesa - uznał tą lekturę za obowiązkową. Także traktują ją jako poradnik do wychowania dzieci.

Ergo: żeby książka się sprzedała w wielkim nakładzie musi atakować Kościół. Inaczej nie ma szans.

Jakiś czas temu słyszałem, że ktoś tam napisał romans. O miłości żony nazisty do Żydówki podczas drugiej wojny światowej. Przez kilka sekund myślałem, że to jest żart. Potem jednak przeszła inna myśl: jakich to czasów się dożyło. Za przeproszeniem, już wyższy jest poziom różnych Narzeczonych księcia Maxima. Mamy tutaj do czynienia z homoseksualną propagandą. Swojego czasu kontrowersje wzbudził również film Anga Lee Tajemnica Brokeback Montain o gejowskiej miłości na Dzikim Zachodzie. Taka słaba melodramacina dostała jeszcze Oscara...

Wniosek następny. Massolit rozkoszuje się w atakach na tradycyjną obyczajowość i rodzinę. Będzie zatem premiował odpowiednie książki i filmy.

Następna rzecz. Nagrody literackie przyznawane są niejednokrotnie byłym komunistom (casus Elfriede Jelinek) czy feministkom (Doris Lessing). Celem jest przedstawienie ruchów lewicowych jako lepszych, światłych, związanych z postępem.

Co się z tym wiąże? Massolit musi premiować sztukę wybielającą lewicę. Dlatego film o Che Guevarze jeżdżącym motorem po USA dostaje tyle nagród. Innego powodu nie ma. Widziałem też taki film (tytułu sobie nie przypomnę) o rodzinie arystokratycznej w Chile. Zwycięstwo Frontu Ludowego w 1970 roku zostało ukazane normalnie jak przełom cywilizacyjny, że o to będziemy budować krainę wiecznego szczęścia, mlekiem i miodem płynącą. O dziwo, nie pokazano nacjonalizacji przemysłu i kolektywizacji rolnictwa. Pucz dokonany przez generała Pinocheta został ukazany jako koniec Państwa Bożego. No cóż, prawica z punktu widzenia Massolitu jest zła i niedobra. Tak samo kręci się filmy o aktorach-komunistach, jacy to dobrzy i światli ludzie byli. Przykładem jest Czarna lista Hollywood. Najokropniejszy jest ścigający komunistów senator McCarthy.

Massolit popiera też jedyną słuszną filozofię, a mianowice postmodernizm czy, jak kto woli, dekonstruktywizm. Zakłada ona pełny relatywizm. Jakbym się wyszedł i zaczął się pytać ludzi na ulicy o postulat Nernsta, to wszystkie odpowiedzi musiałbym uznać za tak samo prawdziwe - to jest całe clou postmodernizmu. Twierdzenie naukowe ma być równoznaczne z bredzeniem pijaka w malignie. Wniosek z tego jest następujący: Massolit popiera relatywizm, ponieważ dzięki temu można twierdzić dla przykładu, że homoseksualizm czy pedofilia są równoznaczne heteroseksualizmowi.

Kiedyś Józef Wissarionowicz Stalin mówił, że artysta ma być inżynierem dusz. Teraz to arcyciekawe przesłanie realizuje nowoczesny Massolit razem z popieranym przez nich stadem pisarzy, aktorów, reżyserów et consortes.

Na odgłowienie Berlioza nie mamy jednak co liczyć...

środa, 21 maja 2008

Chwilowo wróciłem na Saloon24

Miałem już tego nie czynić, ale się zdecydowałem. Komuszydłom nie wolno popuszczać. Opublikowałem następujący tekścik pt. Nowy początek.

Już jakiś czas egzystowałem na s24. Było to około siedmiu miesięcy, podczas których opublikowałem 153 artykuły oraz około 3100 komentarzy. W pewnym momencie zostałem orwellowsko zniknięty, ponieważ rzekomo złamałem regulamin. Doskonale zdaję sobie sprawę, teraz, w trakcie pisania tych słów, że jest ponad pięćdziesięcioprocentowe prawdopodobieństwo ponownego orwellowskiego zniknięcia tego mojego nowego bloga. Jednak - i to kieruję do Wielce Szanownej Redakcji - teraz nie będzie skatologii. Przynajmniej będę się jej wystrzegać. Ciekaw jestem również, dlaczego salonowa lewica - ci Jaśnie Oświeceni - mogą sobie prywatny ściek urządzać bądź wyzywać ludzi od różnych, i jakoś nawet włos im z głowy nie spadnie, a tego nie może czynić prawica.

Tutaj należy się wyjaśnienie. Wiele tekstów poświęciłem pewnej intelektualnej formacji (tutaj mi się gardło ściska) o nazwie lewica. No i jaka to jest cywilizacja? Oczywiście zaznaczam, iż takie określenie takie w odniesieniu do tych amoralnych totalitarystów i takiej bandy koniunkturalistów jest nad wyrost. Wtedy przemówiłem do jego przedstawiciela językiem, jaki jest dla niego zrozumiały. Nie miałem bowiem pewności, czy bardziej uczony i eufemistyczny jest dla takiej persony pojmowalny. To po pierwsze. Secondo: cywilizacja lewicowa to właśnie skatologia i łajdactwo, więc mówiąc o tym wyrodku wręcz niemożliwe i nie do uniknięcia jest wskazywanie na patologie. Ergo: nie sposób mówić zatem o nich bez wskazywania na pewne elementy fizjologii. Jak im się marzy świat jak ze Stu dwudziestu dni Sodomy, to dlaczego nie można o tym pisać? - a tego, niestety, bez wskazywania na wydalanie czy inne czynności poczynić się nie da. Kiedyś przeglądałem numer NIE!. Tam to doskonale zostały skwitowane ciągoty współczesnej lewicy jako cywilizacja d... (nie powiem tego słowa, bo znów wylecę!). Poza tym nawet w państwowej centralnie sterowanej szkółce mnie uczono, że w tekstach publicystycznych typu eseje czy felietony wiele rzeczy zwyczajnie przechodzi. No więc jak to jest?

Dlaczego powróciłem? Już miałem tego nie robić i dać sobie spokój. Doszedłem jednak do zgoła odmiennego wniosku. Zdaniem Pandady, jeden z czołowych prawicowych chamów, powrócił! Trzeba się bowiem mierzyć z lewicą. Prawica powinna to doskonale rozumieć! Nie powinna się izolować, bo inaczej zwyciężą ci Jaśnie Oświeceni. A co oni robili, to doskonale wszyscy wiemy... Nie można im oddać frontu bez walki i pozwolić posunąć się choćby milimetr na przód. To jest inna żarłoczna pasożytnicza cywilizacja, całkowicie odmienna od wszystkiego, co uważamy za normalne i dopuszczalne. Oni mają jawne plany przemodelowania społeczeństwa i stworzenia jakiegoś homo sinister. Nowego Człowieka, jaki ma być kompletnie zdehumanizowaną istotą. Każdy człowiek mający prawicowe przekonania polityczne powinien sobie doskonale z tego zdawać sprawę. Oddawanie pola lewicy bądź próba gry według jej zasad oznacza bowiem tchórzostwo.

Dlaczego taka nazwa? Nazwałem bloga ostatnia krucjata. Walka z lewicowymi pomysłami społecznymi jest czymś takim jak właśnie wyprawa krzyżowa. Różni się tym od średniowiecznych krucjat, że jest realizowana na swoim terytorium. Przynajmniej powinna być. Nie trzeba pływać za morze, żeby walczyć z wrogami, tak to było w średniowieczu. Teraz wróg jest tutaj i sobie można nie zdawać z jego obecności sprawy. Społeczeństwo jest jak krowa, która nie jest świadoma, że w jej wątrobie znajduje się motylica. Dlaczego ostatnia? Pozostaje mieć nadzieję, że jak już przepędzi się to lewactwo, gdzie pieprz rośnie, nie będzie trzeba już uciekać się do podobnych środków.

Do sympatyków: w razie czego, jakbym został znowu orwellowsko zniknięty można mnie szukać tutaj. Można mnie też będzie znaleźć na blog.media.pl czy Liście Obecności. Wiedząc, jaka jest obecnie polityka Wielce Szanownej Redakcji, chyba tam będę zmuszony wieszać teksty, które mogłyby zostać uznane za agresywne.

Tak więc na przyszłość zapraszam do siebie, czy na Ostatniej Krucjacie, czy w innych miejscach, gdzie będę funkcjonować.

Brytyjski astrofizyk Subrahmanyan Chandresekkar powiedział do swojego mistrza sir Arthura Eddingtona: Zobaczmy, jak wysoko zdołamy wzlecieć, zanim słońce stopi wosk naszych skrzydeł. Ciekawe, jak długo się tutaj da po nie najrychlejszym powrocie.

Serdecznie pozdrawiam,

Kirker+


Ciekawe, jak długo tam wytrzymam. Bo raczej Oberredakcja dalej będzie na mnie cięta. W to nie wątpię.

poniedziałek, 19 maja 2008

Kwestia narkotyków

Analizując podejście lewicy i prawicy, można dotrzec dwa rozumienia słowa wolności. Ci pierwsi zakładają, że nie ma odpowiedzialności za swoje czyny. Jeżeli na przykład morderca zabije człowieka z premedytacją, to nie można go skazać na śmierć, należy go jeszcze pogłaskać po głowie i cieszyć się, że jak zabije jeszcze kilka osób, to zmniejszy się dewastacja środowiska i efekt cieplarniany. Tak samo można uprawiać seks do woli, z kim i z czym popadnie, a jak coś z tego wyjdzie, to się wyabortuje. Rodzina nie musi być odpowiedzialna za starca, bo przyjdą panowie ze smutnymi twarzami, no i ten wstrętny zgryźliwy tetryk zostanie poddany eutanazji. Tak samo różni socjaldemokraci, anarchiści i trockiści organizują marsze wyzwolenia konopii; oni chcą palić do woli, a potem jak wpadną w tarapaty być leczeni za pieniądze nas wszystkich. Lewica tak podchodzi do wolności. Prawica rozumuje to inaczej. Zakłada, że człowiek jest odpowiedzialny za swoje czyny i musi ponieść ich konsekwencje...

Przejdźmy jednak do meritum sprawy. Jak to jest, że narkotyki są nielegalne?

Powinniśmy na początku przyjrzeć się historii. Przez większą część historii narkotyki były legalne i żadna cywilizacja nie zaćpała się na śmierć. Swojego czasu nawet do niektórych marek piwa dodawano substancje psychoaktywne - jak wyciąg z nasion lulka do pilsnera. Narkomania zawsze była marginesem ograniczonym do kilku bogatych degeneratów. Takim przykładem był chociażby Teofil Różyc w powieści Orzeszkowej Nad Niemnem; był on morfinistą. Kiedy zaczęła się prohibicja? Pewne początki były już pod koniec XIX w. W 1875 roku w Stanach Zjednoczonych zdelegalizowano opium i zamknięto tegoż palarnie. Wywołane to było raczej niechęcią do chińskich kulisów niż jakimkolwiek wzrostem narkomanii. Niedługo potem zakazano całkowicie ich imigracji.

Ciekawa historia jest związana z kryminalizacją marihuany. Kiedyś konopia była wykorzystywana jako surowiec energetyczny, do produkcji papieru, części leków oraz tkanin. Komu więc zależało, aby nią zdelegalizować? Na początku dwudziestego wieku niejaki Wiliam Randolph Hearst chciał wytwarzać papier z pulpy drzewnej. Proces był kilkadziesiąt razy mniej wydolny niźli by to robić z konopii - tak policzył to przynajmniej Departament Rolnictwa. Zresztą łatwo sobie policzyć, jeżeli z jednego akra konopii można otrzymać tyle papieru, co z czterech akrów lasu, konopię można wysiać sobie corocznie, a drzewo na przerób na papier nadaje się conajmniej po 15 latach, to wychodzi na to, że produkcja papieru z konopii jest 60 razy bardziej wydajna niż z drewna. Do tego dochodzą jeszcze koszty użycia odczynników oraz mniejsze zanieczyszczenie środowiska. Hearst wiedział, że musi doprowadzić do ograniczenia upraw konopii. W tym celu dogadał się z późniejszym szefem Departamentu Skarbu, niejakim Harrym Anslingerem. Ów zaczął publikować w gazetach (których Hearst był właścicielem!) różne doniesienia na temat tego, jak konopia zamienia ludzi w bestie w ciągu miesiąca. Wiązał z tym strzelaniny i napady, które przecież w epoce prohibicji były na porządku dziennym. Do walki z konopią przyłączył się koncern Du Pont. Ten w połowie lat trzydziestych miał ambitny plan ubrania wszystkich ludzi na świecie w ubrania wykonane z poliestrów i nylonu. Tym produkcja tkanin z konopii stała również na przeszkodzie. W efekcie utworzono Marihuana Tax Act w 1937 roku. Nakładała ona na plantatorów podatek w wysokości 1100 dolarów (na owe czasy astronomiczny). Spowodowało to, że od tego roku praktycznie nielegalne jest uprawianie konopii na terenie Stanów Zjednoczonych.

Narkotyki postrzegane jako twarde czyli kokaina, heroina, amfetamina zostały stopniowe zdelegalizowane w okresie od lat trzydziestych do pięćdziesiątych. LSD spotkał ten los w końcu lat sześćdziesiątych. Wynalezione zostało jako środek psychotropowy przez szwajcarskiego chemika organika pracującego dla koncernu Sandoz (obecnie Novartis), Alberta Hoffmanna. Część psychiatrów i psychopatologów wykorzystywało je w swoich badaniach (jak chociażby Stalinislav Grof, jeden z późniejszych najbardziej zaciekłych przeciwników kryminalizacji kwasu) Potem okazało się, że przynosi ono więcej szkód niż pożytku, no i doszło do kryminalizacji.

Jakie są najczęstsze przyczyny delegalizacji określonych substancji? Często mówi się o ich szkodliwości. Ale przyjrzyjmy się. Wiele z tego, co jemy, to też jest szkodliwe, jak chociażby słodycze. Na razie nikt nie chce delegalizować czekolady, ale kto wie. Taki scenariusz jest całkiem prawdopodobny. Poza tym na receptę można dostać środki typu prozac (fluoksetyna) czy xanax (triazolowa pochodna benzo-1,4-diapeminy). Są one mocno uzależniające, a jakoś można je dostać. Część leków psychotropowych zawierających lit też da się dostać, jeżeli posiada się receptę od neurologa bądź psychiatry, a są one w zasadzie twardymi narkotykami.

Inna rzecz to monopolizacja rynku umożliwiona poprzez poważne utrudnienia w teorii, a w praktyce delegalizację konopii. Po prostu pewni oligarchowie chcieli produkować papier z pulpy drzewnej oraz ubrania z polimerów, no i wymusili odpowiednie akty prawne.

Po trzecie prohibicja. W 1919 roku Kongres wprowadził poprawkę zakazującą spożycia alkoholu. Ilość barów i nocnych klubów w samym Nowym Jorku wzrosła wtedy czterokrotnie. Niektórzy ludzie zrobili wtedy gigantyczne fortuny, jak chociażby rodzina Kennedych. Zarobiły na tym włoskie i irlandzkie rodziny mafijne, którym - co ciekawe - późniejsza delegalizacja narkotyków umożliwiła przetrwanie. A pijaństwo jakoś się nie zmniejszyło.

Teraz pozostaje pytanie, w jakiej sytuacji można zalegalizować narkotyki. W obecnym stanie rzeczy jest to po prostu nie możliwe. I niech sobie to różne odłamy lewactwa wybiją z głowy. Aby narkotyki mogły być legalne, należałoby w całości sprywatyzować służbę zdrowia, to samo zrobić w przypadku ubezpieczeń, jak również wprowadzić ich dobrowolność. Do tego jeszcze korzystne byłoby zniesienie państwowej opieki społecznej i zastąpienie jej systemem fundacji. Gdyby zalegalizować narkotyki w obecnej sytuacji, to narkomania by tylko rosła. Dlaczego? Otóż, za pobyt narkomana na detoksie i na odwyku, nie płaci on, tylko my wszyscy. Ma on zatem przyzwolenie na ćpanie. W efekcie większa część ludzi zaczęłaby dawać sobie po kablach albo popalać. Wzrosłyby koszty leczenia tychże. W efekcie wszystkim nam poszłoby po kieszeniach, ponieważ wzrosłyby składki zdrowotne, być może wprowadzono by jakiś podatek albo jeszcze inny taks podniesiono. Gdzieś musiałyby się znaleźć pieniądze na leczenie zwiększającej się rzeszy narkomanów oraz na programy ich aktywizacji. Pewnie niektóre urzędy zajmujące się narkomanią żądałyby więcej pieniędzy, tak więc wzrost obciążeń fiskalnych byłby nieunikniony. W efekcie ci narkomani byliby uprzywilejowani. Nic dziwnego, że taka Holandia, gdzie jest państwowa służba zdrowia, zasiłki et consortes wycofuje się z tego. Natomiast w systemie, kiedy narkoman musiałby płacić za swoje leczenie, najpewniej zażywając dragi skazałby się sam na śmierć. Skutek byłby taki, że ci, co mieliby się zaćpać, to by to zrobili, część by jeszcze wymarła z głodu oraz na AIDS, a sama narkomania zostałaby ograniczona do poziomu sprzed kilku stuleci.

Jakie jeszcze należałoby zastosować rozwiązania prawne. Przydałby się zakaz ich reklamowania. Chyba nikt nie chciałby zobaczyć w przerwie filmu reklamy dietyloamidu kwasu lizergowego, znanego pod szerszą nazwą LSD. (Powstaje tutaj kwestia, czy nie należałoby w ogóle zakazać reklamowania wszelkich używek). Zwiększyć należałoby kary za sprzedaż nieletnim środków psychoaktywnych, w przypadku twardych narkotyków z karą śmierci włącznie. Za przestępstwa popełniane pod wpływem narkotyków należałoby karać tak samo jak w stanie pełnej poczytalności. Exemplum: jeżeli ktoś, kto jest pod wpływem narkotyków, zabije z AK47 na ulicy dziesięć osób, a dopuszczalna jest kara główna, powinien ją otrzymać. Nie powinno być żadnej taryfy ulgowej, jak to chce nam wmówić lewactwo. Ostatnio bredzenie tego typu ukazało się w Traktacie ateologicznym Onfraya. Były już wysuwane argumenty, czy rak mózgu czy spożywanie dużej ilości junk food, mogą być okolicznością łagodzącą na przykład w przypadku pedofilii (przypadek omawiany w wyżej przytoczonej przeze mnie lekturze) oraz morderstwa. Nic z tego... dany osobnik mógł zacząć się leczyć, zanim doszło do aż tak poważnych zaburzeń osobowości czy pomyśleć dwa razy, zanim chwycił za pistolet. To tak jakbyśmy usprawiedliwiali Hitlera czy Stalina tym, że ich ojcowie tłukli w dzieciństwie. Tak samo jest w przypadku narkotyków. Można decydować o tym, czy się bierze dane substancje psychoaktywne, a z tego wynika, że należy ponieść wszelkie konsekwencje ich zażycia.

Prawica - jeżeli mówi o narkotykach w ogóle - uważa, że człowiek powinien ponieść konsekwencje swoich czynów w pełni. Lewica, jeżeli o nich mówi, to celem zdobycia większej ilości głosów. Nie tak dawno temu Donald Tusk przyznał się, że palił trawę. Moim zdaniem to jest nic innego jak lewacki populizm potwierdzający regułę. W tym wypadku chodzi o przyciągnięcie głosów młodzieży. I o nic więcej.

Wychodzi też tutaj kwintesencja lewactwa. Zdejmowania z ludzi odpowiedzialność za ich czyny, co - jak zwykle - prowadzi do kataklizmów.

sobota, 17 maja 2008

O wolności słowa

W konstytucji Najjaśniejszej Rzeczypospolitej mamy zapis o wolności słowa. Zakłada on, że możemy gadać, co nam się żywnie podoba oraz wierzyć we wszelkie głupoty, jakie sobie uroimy. Nikt nam nie może zatem bronić wiary chociażby w to, że Ziemia jest płaska i w geocentryczną teorię Ptolemeusza. Ale niedługo potem widoczny jest tam inny zapis. Otóż, nie można być wyznawcą ideologii rasistowskich i totalitarnych - wymienione są tam nazizm, faszyzm, komunizm. Abstrahując już od samej konstytucji, w zasadzie można mieć wielkie kłopoty za wypowiadanie się o pewnych grupach etnicznych oraz innych orientacjach seksualnych. Może się to skończyć grzywną albo nawet karą więzienia. Pozostaje się zapytać, jak to jest z tą wolnością słowa? Czy to nie jest fikcja?

Obecnie można zaobserwować przeginanie w jedną stronę. Znaczy się wolność słowa jest, ale tylko dla wybranych. Amerykański filozof Peter Singer może pisać, że prawa przysługujące ludziom powinny otrzymać małpy człekokształtne oraz walenie, jak również że ludzki noworodek z punktu widzenia racjonalizmu-utylitaryzmu wart jest mniej niż dorosła świnia. Ów myśliciel może tak samo wyzywać ludzi starszych i upośledzonych od bezwartościowych odpadów. Tu mamy przegięcie w jedną stronę, a mianowicie próba zrównania statusu prawnego człowieka i pewnych zwierząt. To może się ukazać i nawet część przedstawicieli Oświeconych dostaje orgazmu na myśl o chociażby Wyzwoleniu zwierząt. To ja się w takim razie pytam: skoro może ukazać się książka zakładająca, że osobnik szympansa czy też delfina ma mieć takie prawa jak osoba ludzka, to dlaczego nie można wydać książki, w której zakładano by wyższość pewnych ras nad drugimi? Przecież obecna sytuacja jest absurdalna. Można dowodzić, że ludzie i pewne zwierzęta mają mieć takie same prawa - i to się ukaże. To dlaczego nie jest możliwe wydanie książki, w której będzie napisane, że jedne rasy stoją wyżej niż inne i że to powinno znaleźć odzwierciedlenie w prawie? Po prostu nie pasuje to lewackiemu mainstreamowi.

Przeginanie w jedną mańkę można też zaobserwować na innym przykładzie. Nie tak dawno temu ukazał się jawnie antypolski Strach. Gross ma prawo na forum publicznym atakować naród polski. To dlaczego jakiś polski ultranacjonalista nie może napisać i wydać czegoś, co jest antysemickie? Skoro dopuszczany jest antypolonizm, to dlaczego ostatecznym złem ma być antysemityzm? Poza tym to całe kłamstwo oświęcimskie. Jakoś neguje się mordy o wiele większe, jak chociażby głód na Ukrainie (zaniżając znacznie liczbę ofiar), ze 100 milionów ofiar Stalina robi się ich raptem 5-20 milionów... w takim razie, dlaczego nie można zanegować Holocaustu albo stwierdzić, że zginęło w nim mniej ludzi niż w rzeczywistości. Jak to jest? Czy oznacza to, że pewne grupy etniczne są bardziej uprzywilejowane niż inne? Widziałem swojego czasu też taką książkę Wiek żydostwa. Napisana z pozycji żydowskiego szowinizmu, z której wynikało, że gdyby nie oni, to nawet do kina nie mielibyśmy na co pójść. O dziwo, gdyby to samo napisał przedstawiciel środowisk narodowych albo konserwatywnych, to najpewniej by to się nigdzie nie ukazało. Po prostu coś takiego nie ujrzałoby światła dziennego. Najnormalniej w świecie.

Inna rzecz. Wolność słowa dotyczy o dziwo komunistów. Jakoś działają takie różne ustrojstwa jak Lewica Bez Cenzury czy Nurt Lewicy Rewolucyjnej. Taki Che Guevarra czy Lenin to jacyś świeccy święci. Tak samo może sobie działać taka formacja Nowa Lewica, która jawnie przyznaje się do bolszewizmu. Z kolei nazizm i faszyzm są na cenzurowanym. Nigdzie nie można dostać Mein Kampf, bo to lektura rasistowska. To jak to jest, można wydawać książkę, w której pisze się o zamiarze odgłowienia społeczeństwa poprzez wymordowanie jego elit, a nie można wydać książkę, gdzie te zamiary wysuwane są wobec poszczególnych grup etnicznych. Skoro komunizm jest dopuszczalny, to dlaczego nie uznać za taki nazizm? Jak to w końcu jest? Są lepsi i gorsi totalitaryści? Przecież to wszystko gałęzie wyrastające z jednego pnia, więc dlaczego ma być inaczej traktowane. Tego nie rozumie tylko lewactwo, ostatnio mocno zainteresowane udowadnianiem wielkiego humanizmu Józefa Wissarionowicza Stalina. Przy okazji ujawnia się dwulicowość laickiej lewicy. Tak więc, czy nie powinno dokonać się depenalizacji ideologii totalitarnych? Weźmy pod uwagę, że jakoś w USA działa nawet cała neonazistowska partia NSOA, która wystawiała nawet kandydata na prezydenta - niejakiego Johna Bowlesa. Stosując bezwzględne kryteria, komunizm okazał się znacznie bardziej zbrodniczy niż nazizm, a mimo to uważany jest za dobry. Tak więc pobłażliwość dla komunizmu przy jednoczesnym tępieniu nazizmu jest co najmniej hipokryzją.

No cóż, wychodzi na to, że wolność słowa to kolejna fikcja wciskana nam przez różnych postępowców. Okazuje się również, że wolno mówić to, co ubzdali sobie urzędnicy. W efekcie wolności słowa może być, ale po słowie - niekoniecznie.

piątek, 16 maja 2008

Jak to jest z tą demokracją?

Francis Fukuyama stwierdził w Końcu historii, że system liberalnej demokracji, w jakim my żyjemy, to ostateczna forma ustrojowa i że więcej nie może się nic wydarzyć. Wszystko już było, doczekaliśmy końca historii - takie jest przesłanie książki Fukuyamy. Uznaje przy tym system demokratyczny za najdoskonalszy, jaki kiedykolwiek został wynaleziony. Po prostu nic lepszego nie może być...

Lewica uważa demokrację za wartość ostateczną. I to od dziewiętnastego wieku, przecież wtedy narodził się demoliberalizm. Chociaż, jak przychodzi co do czego, wyciera sobie nią tyłek vide budowanie Euro-ZSRR. Prawica zwykła uznawać ją za zgniły kompromis. Część z niej w ogóle uważa, iż należy ten system wywrócić, głosząc potrzebę silnej władzy. Zakłada, że powinna być elitarna, że najlepszy byłby system monarchistyczno-arystokratyczny. No i czy przypadkiem w tym stwierdzeniu nie ma racji?.

Przyjrzyjmy się strukturze społeczeństwa. No i kogo jest w nim więcej? Ludzi mądrych czy głupich? Nie trzeba być geniuszem, żeby stwierdzić, że tych drugich. No i oni kogo będą wybierać. Otóż tych, co obiecują, że jak oni wygrają wybory, to się zrobi od razu kraina mlekiem i miodem płynąca, normalnie Państwo Boże na ziemskim padole. Nic dziwnego, że na lewicy funkcjonuje wręcz kult systemu demokratycznego. Takowy ich po prostu faworyzuje. W takim systemie jest praktycznie bez szans polityk twierdzący, iż będzie krew, pot i łzy; zostanie on najpewniej obrzucony jajami przez tłum. A ten zawsze rządał chleba i igrzysk, dążyć więc będzie po to, aby je otrzymać.

Tak więc system demokratyczny implikuje socjalizm, no i całą masę paradoksów z niego wynikającą. Po prostu dochodzi do tego na zasadzie efektu domino. Zaczyna się na demokracji, która teoretycznie ma nam dawać więcej wolności, a kończy się na socjalizmie, którym nam ją stopniowo odbiera. Co więcej, ten ostatni w pewnym momencie przekracza cienką czerwoną linię i stacza się w komunizm. Tak więc możemy mieć demokrację, a żyć w państwie de facto totalitarnym. Zachodnia Europa przecież przestaje się różnić powoli od państw komunistycznych, jak za przęstępstwo homofobii można tam trafić nawet do więzienia. Tak samo jest z wyznawaniem ideologii rasistowskich. W Niemczech na przykład za samo posiadanie flagi ze swastyką można mieć poważne problemy.

Jedyną władzą gwarantującą to, że nie wpadnie się w socjalizm, jest system monarchistyczno-dyktatorski. Do tego wniosku doszła również część libertarian; można tutaj wziąć za przykład książkę Demokracja. Bóg, który zawiódł Hansa Hermana Hoppego. Wskazuje tam, że jedyny system, który gwarantuje to, że nie urodzi się socjalizm, a potem komunizm, jest jedynowładztwo.

No i czy to nie jest prawda?

Nie ma co zatem gloryfikować demokracji, bo prowadzi, co może się wydawać paradoksalnie, totalitaryzmu.

środa, 14 maja 2008

Gen nienawiści

Jednym z założeń Nowej Lewicy jest to, że wszystko tak naprawdę jest ideologią. Wynika to z relatywizmu będącego również podstawą dekonstruktywizmu. Nie ma zatem przeszkód, żeby lewica poprawiała dorobek wszystkiego, co człowiek zdołał wymyśleć. W rzeczywistości jest to strategia ekspansji, jaka służy próbie udowodnienia poszczególnych założeń lewicy tak, żeby ludziom wydawało się, iż to słuszny, niepodważalny dogmat. Tak więc, nie powinniśmy dziwić się, że niedługo Stalin będzie wstrętnym prawicowym potworem, bo nie lubił Żydów i chciał rządzić światem. Lewactwo nawet wtyka swój nos do nauk medycznych i przyrodniczych. Homoseksualizm od lat siedemdziesiątych nie jest uznawany za schorzenie; głównie dzięki szeregu fałszerstw dokonanych w 1948 roku przez Alfreda Kinseya. Globalne ocieplenie jest skutkiem industrializacji. Po prostu powinniśmy się zastanowić, co jeszcze nas czeka...

Można tutaj dokonać pewnego eksperymentu myślowego.

Obecnie mainstreamem, jeżeli chodzi o nauki biologiczne, są badania na poziomie molekularnym. Klonowanie genów, badanie struktury białek, szlaki transdukcji, jak procesy na tym poziomie determinują wygląd i zachowanie osobników... ot, takie rzeczy.

Lewica zajmuje się tępieniem nienawiści do mniejszości etnicznych i seksualnych. Ich zdaniem ludzie mają sobie być braćmi i nikt nie może nikogo nie lubieć. Lubią oni również zwalczać wszystkie problemy u podstaw. Żeby nie daj Boże ludzie nie pomarli z głodu i chorób, to się ich na siłę ubezpiecza, państwowa jest służba zdrowia. Większość odłamów lewicy popiera również aborcję, i to z tego powodu, że jak się w jakiejś rodzinie dziewiąte dziecko urodzi, to już się nie wyżywi.

Skupmy się jednak na problemie nienawiści. Lewicowcy wszelkiej maści chętnie wyłożą pieniądze na walkę z rasizmem i homofobią. Różne stowarzyszenia typu Lambda czy Nigdy Więcej mogą liczyć na przypływ kasy z budżetu państwa. Oni również zakazują głoszenia pewnych poglądów. Wróćmy do zwalczania problemów u podstaw. Obecnie nawet szuka się przyczyn pewnych rzeczy na poziomie biologii. Swojego czasu w Nature Neuroscience ukazał się artykuł, że rzekomo prawica jest głupsza od lewicy. Kiedyś łysenkizm i biologia miczurinowska, a teraz coś takiego. Powinniśmy się spodziewać jeszcze czegoś innego.

Otóż zostanie wykryty gen nienawiści w jednym za laboratoriów zajmujących się genetyką behawioralną człowieka. Najpierw porówna się pod względem sekwencji poszczególnych genów biorących udział w rozwoju układu nerwowego u ludzi nienawistnych i tolerancyjnych. Następnie sprawdzi się ekspresję jego ortologu w zarodkach myszy z użyciem jakiegoś genu reporterowego. Będzie on odpowiadał za iście zoologiczną nienawiść w stosunku do mniejszości etnicznych i seksualnych, tak jak fru u wywilżny karłówki (Drosophila melanogaster) cały rozrodczy rytuał samca. Wiadomość o odkryciu ozdobi okładkę czasopisma Nature. Będzie odpowiadał on za część procesów rozwojowych układu nerwowego oraz behawioralnych. (Na razie nie mam jeszcze kandydata, co to może być, ale pewnie jakiś receptor albo czynnik transkrypcyjny).

Jakie będą konsekwencje? Oczywiście lewactwo uznaje aborcję. Sprawę genu nienawiści nagłośni się w mediach. Matki będą wykonywały badania prenatalne, czy przypadkiem ich dziecko nie jest nosicielem takowego. A jak jest - to najpewniej dojdzie do skrobanki. Po pewnym czasie rządy narzucą przymusową aborcję płodów mających tenże gen nienawiści. W przypadku całej reszty prawdopodobnie będzie dochodziło do sterylizacji osobników będących jego nosiecielami.

Może brzmi to jak scenariusz z Nowego wspaniałego świata Aldousa Huxleya czy Ludzi niczym bogów Herberta George'a Wellsa, ale jest całkiem prawdopodobny. W Szwecji - sztandarowym kraju rządzonym przez lewicę - przez 40 lat odbywał się socjoinżynieryjny eksperyment, który był pochwalany przez stwórców tamtejszego państwa opiekuńczego, późniejszych noblistów - małżeństwo Myldarów. Tak więc, skąd wiemy, co strzeli lewactwu do głów... Przecie kocha ono wszelkie machinacje - odkrycie genu nienawiści jest całkiem możliwe. Skoro już homoseksualizm nie jest uznawany za chorobę... Dlatego też powinniśmy się mieć na baczności. Tym bardziej, że eurokomuna coraz bardziej zaczyna przypominać ZSRR czy Trzecią Rzeszę. A w takich reżimach, co pokazała historia, pseudonauka pozująca na naukę rozkwita.

wtorek, 13 maja 2008

Umysł znacjonalizowany

W 1926 roku brytyjski fizykochemik Jean Bernal (również fanatyczny marksista) napisał książkę Świat, ciało i diabeł. W jednym z rozdziałów pojawia się tam wizja przyszłości, kiedy człowiek będzie mógł przenosić zawartość swojego mózgu na elementy wykonane z minerałów. Tam komunikacja miałaby zachodzić za pośrednictwem promieniowania. Podobną wizję przedstawił swojego czasu Hans Moravec. Przyjął on podobne założenia jak Bernal, że człowiek będzie mógł przenieść zawartość swojego mózgu na elementy wykonane z półprzewodników. Doszedł też do wniosku, że ewolucja cybernetyczna to następny etap po biologicznej; DNA zostanie ostatecznie wyparte. Moravec dodał jeszcze jedno: w końcu powstanie jeden umysł zbiorowy.

Rozglądając się po Priwislanskim Kraju można dojść do pewnego ciekawego wniosku. Otóż mamy swoisty umysł zbiorowy. Do jego powstania nie potrzebne były ani postępy w sztucznej inteligencji ani ewolucja cybernetyczna. Ba, raczej mamy tutaj do czynienia z pewnymi memami, na które podatni są pewni ludzie. Oni tworzą ten zbiorowy umysł.

Można się pytać: a któż to taki?

Odpowiedzi nie trzeba daleko szukać. Niektórzy codziennie rano patrząc się w lustro, widzą właśnie jeden element takiego zbiorowego kolektywnego, aż chce się powiedzieć znacjonalizowanego, umysłu. Futurystyczna wizja Hansa Moravca się spełniła tutaj na poziomie - no jeszcze - ewolucji biologicznej. Ale najciekawsze, że tym elementom tego zbiorowego umysłu wydaje się, że są wielkimi indywidualistami i wolnymi ludźmi. A gdzież tu ich wolność i indywidualizm, jak szczytem elokwencji jest dla nich Szkło kontaktowe! I to dla wszystkich. Przecież to jest istna sowietyzacja!

I jak tu nie mówić o lemingach, jak im się wszystkim to samo podoba. Jak ich ideałem jest bolszewicka urawniłówka. Jak się spojrzy na młodzież, to 90% słucha tego samego szajsu. Exemplum koncerty z cyklu Hity na czasie: przecież o tych chałturnikach, co tam występują nikt w krajach ich pochodzenia nie słyszał. Jakaś szwedzka wokalistka... bodajże September... gadałem kiedyś z człowiekiem ze Szwecji, no i nie kojarzył kogoś takiego. Przy preferencjach muzycznych ujawnia się kolektywizm i nacjonalizacja mózgów. Jak ktoś tego szajsu nie słucha, to jest najgorszym śmieciem. I najciekawsze, że ta masa uważa się za wolne jednostki. A w zasadzie mogłaby krocząc ulicą jak zombie recytować fragment Obłoku w spodniach Majakowskiego:

Jednostka niczym, jednostka bzdurą (...)
choćby największą była figurą

Tak to już z tymi lemingami jest.

Ostatnio też pojawił się news odnośnie tego, że Guru Wszystkich Lemingów Tego Świata znany jako Donaldus Tuskus zażywał w 1983 roku miękkie narkotyki - a konkretnie marijuanę. Osobiście to ja w to nie wierzę i uważam to za zwykłą ściemę. Na lemingach, czyli umyśle znacjonalizowanym, zrobiło to jednak olbrzymie wrażenie. Bo ich guru robił to, co oni, czyli palił trawę. Ponieważ ustrojem panującym w Priwislanskim od anno Domini 2007 jest alkoholowa pajdokracja, mówić takie rzeczy się po prostu opłaca. To jest czysty populizm - Tuskus nie jest tutaj wcale gorszy od Endriu Lepieja. Bo co sobie takie lemingi pomyślą: No patrzcie, bez kitu, premier to swój człowiek! Potem oddadzą na niego głos, no i tak w kółko.

Zbiorowy znacjonalizowany umysł nienawidzi odwołań do przeszłości. Widzi on tylko swoją przyszłość. To też mu wmówiono, aby w myślach powtarzał jak mantrę. Kolektywny umysł stwierdza na przykład, że Katyń zrobili Niemcy. Przecież to ewidentny sukces bolszewizmu. Ten również nakazywał patrzeć się w przyszłość, aby móc manipulować dowolnie przeszłością - to wszystko w celu stworzenia nowego człowieka. Wtedy można wmówić wszystko. Zbiorowy umysł lemingów nie przejmuje się historią. No i nic dziwnego, że tak popiera budowę Euro-ZSRR, nie zdając sobie sprawy z ideologicznych konotacji. Im się wydaje, że to wszystko jest cool. Wszystko to efekt nacjonalizacji mózgów dokonywanej przez szkołę - podręczniki historii pisane przez wychowanków stalinowskich propagandystów typu Żanny Kormanowej czy Krystyny Kersten - oraz usłużne agorowe media.

Patrząc na lemingi można wynieść bardzo smutną refleksję. Kiedyś jednak i umysł znacjonalizowany obudzi się z ręką w nocniku.

poniedziałek, 12 maja 2008

Słownik terminów lewicowych (według, rzecz jasna, Oświeconych)

aborcja - usunięcie pasożytniczej części ciała porównywalne z wycięciem wilka u pomidora. Gdyby dziecko się urodziło mogłoby uprzykrzyć życie matce, gryząc jej cycka, zohydzić wygląd zewnętrzny, a przez to ograniczyć ekspresję jej osobowości, jak również ograniczyć stan majątkowy rodziny, prowadząc do biedy. Świadectwo wolności i emancypacji kobiet.

anarchizm - znany również pod nazwami anarchokomunizm, ustrój gwarantujący człowiekowi pełną wolność i równość z innymi bez zwierzchniej władzy państwa.

antyfaszyzm - zwalczanie odłamów -> skrajnej prawicy i wrogów wolności.

antyklerykalizm - zwalczanie instytucji Kościoła jako pasożyta państwa zatruwającego ludziom umysły bredniami.

antysemityzm - cecha światopoglądu ->prawicy, polegająca na nienawiści do Żydów, polega na mówieniu o nich złych rzeczy.

aseksualizm - jedna z ->orientacji seksualnych wyrażająca się brakiem popędu seksualnego do czegokolwiek.

ateizm - jedyny właściwy światopogląd polegający na wyszydzaniu metafizyki, zaprzeczaniu jej istnienia, niejednokrotnie związany z -> antyklerykalizmem. Ateizm charakteryzuje ludzi mądrych, inteligentnych i niewykształconych potrafiących odrzucić wiarę w Latające Potwory Spaghetii.

biseksualizm - jedna z ->orientacji seksualnych wyrażająca się pociągiem do obydwu płci, forma normalnego zachowania w przeciwieństwie do ->konserwatyzmu.

biurokracja - rodzaj dobrodziejstwa, gospodarujący za nas pieniędzmi. Bez tego pewnie zostałyby one wydane na głupoty albo przepite.

Bóg - nieistniejąca istota, której istnienie próbuje nam wmówić ->prawica i ->Kościół.

Che Guevarra, Ernesto - bojownik o wolność, walczył z -> reakcją i ->ciemnogrodem, zabijając ich własnoręcznie, dlatego jest taki wielki.

ciemnogród - grupa ludzi uważających się za ->prawicę i wyznających ->konserwatyzm. Są to ludzie mało inteligentni, modlą się do Latających Potworów Spaghetti.

człowiek - istota obdarzona wolną wolą i rozumem, człowiekiem nie może być zatem zarodek, płód, starzec, dziecko z zespołem Downa oraz prawicowiec.

Dawkins, Richard - brytyjski zoolog, obok Lenina, Marksa, Mao i Stalina jeden z największych myślicieli wszechczasów, demaskator ludzkiej głupoty wyrażającej się pod postacią ->religii. Autor książki God Delusion będącej nową biblią ->humanizmu.

eutanazja - możliwość godnego zakończenia żywota na życzenie swoje lub swojej rodziny. Legalność eutanazji oznacza wolność w dysponowaniu własnym życiem.

faszyzm - odłam ideologii skrajnie prawicowej, jest skrajnie rasistowski, ksenofobiczny i nacjonalistyczny. Dopuścił się ogromnych zbrodni. Jego odłamem jest -> nazizm.

Franco, Francisco - generał, zbrodniarz, kryminalista, faszysta, w późniejszym okresie kapitalistyczny wróg wolności. Dopuścił się przerażających zbrodni (między innymi bombardowanie Guerniki).

homoseksualizm - normalna orientacja seksualna, podobnie jak heteroseksualizm. Nie jest to żadna choroba, jak twierdzi ->prawica. Forma normalnego zachowania.

heteroseksualizm - najgorsza orientacja seksualna, przyczynia się do wzrostu przyrostu demograficznego oraz większej degradacji środowiska.

humanizm - nowa jedyna właściwa religia, opowiadająca się za wolnością jednostki i zapewnieniem jej dobra.

kapitalizm - system, w którym występują biedni i bogaci, a ci drudzy eksploatują tych pierwszych jak tylko mogą. Rodzaj niewolnictwa, podobnie jak ->konserwatyzm

katofundamentalizm - postawa wyrażająca się mocnym sprzeciwem wobec ->aborcji, ->eutanazji, związków zawieranych przez ->homoseksualistów, odłam ->skrajnej prawicy.

Keynes, John Maynard, najwybitniejszy ekonomista wszystkich epok, wykazał wyższość sterowanej gospodarki nad wolnym rynkiem.

komunizm - idealny system, w którym wszystko jest państwowe, a władza aktywnie zwalcza wszystkie brednie w jakie wierzą ludzie.

konserwatyzm - oznaka debilizmu, wiara w jakiejś bliżej nieokreślone martwe wartości, przejaw życzeniowego myślenia, wyrażający się między innymi sprzeciwem wobec ->aborcji, ->eutanazji, a w ten sposób ograniczający wolność człowieka podobnie jak ->kapitalizm. Rodzaj choroby psychicznej.

koprofilia - rodzaj normalnego zachowania polegający na smarowaniu się wydalinami.

Kościół - pijawka na ciele społeczeństwa, którą powinno się opodatkować i kontrolować, jak najmocniej. W zasadzie wszystkie jego majątki powinny ulec ->nacjonalizacji.

Lenin, Włodzimierz Iljicz - jeden z najwybitniejszych myślicieli wszechczasów, który rozpoczął budowę lewicowego raju na Ziemi pod postacią ->ZSRR.

lewica - jedyna prawdziwa, w przeciwieństwie do chorej umysłowo ->prawicy, formacja intelektualna stawiająca na wartości humanistyczne, wolność jednostki oraz ekspresję jej osobowości.

Mao, Tse Tung, wybitny myśliciel, autor Czerwonej Książeczki, wróg reakcji i ciemnogrodu, przyjaciel wolności.

Marks, Karol - być może najwybitniejszy myśliciel wszechczasów, ojciec socjalizmu naukowego i komunizmu.

liberalizm - możliwość ->aborcji, ->eutanazji, ->promiskuityzmu, uprawiania seksu na wolnym powietrze. Mowa tutaj o liberalizmie obyczajowym, ekonomiczny jest bowiem od czasów ->Johna Maynarda Keynesa trupem.

nacjonalizm - łagodniejsza odmiana faszyzmu, również odłam ->skrajnej prawicy.

nacjonalizacja - przejęcie przez państwo majątków i/lub środków produkcji, kończy się to dobrze, o czym pisali ->Marks i ->Keynes.

naród - twór wydumany przez prawicę, aby koniecznie bronić starego porządku przed władzami lewicowymi i humanistycznymi.

nazizm - skrajnie prawicowy system społeczny, który dopuścił się zbrodni na Żydach, socjalistach i komunistach.

orientacja seksualna - rodzaj zachowania się, najgorsza możliwa to heteroseksualna.

pedofilia - forma zabawy z dziećmi.

Pinochet, Augusto - dyktator, faszysta, zbrodniarz, kapitalistyczny i konserwatywny wróg wolności.

polityczna poprawność - sposób grzecznego wyrażania się o mniejszościach etnicznych i seksualnych.

prawica - chora umysłowo formacja intelektualna, konserwatywna, kapitalistyczna, wrogowie wolności i wartości humanistycznych

progresja podatkowa - sprawiedliwy system podatkowy, w którym bogaci płacą wyższe podatki, a biedni niższe, w zależności od ich dochodów.

promiskuityzm - światła postawa polegająca na częstym zmienianiu partnerów seksualnych.

prywatyzacja - naruszanie praw i wolności człowieka, przejęcie państwowego zakładu przez bogacza i kapitalistę.

reakcja - synonim sił prawicowych i konserwatywnych chcących zburzyć nowy wspaniały ład.

religia - wiara w Latające Potwory Spaghetti (jak na przykład ->Boga), przejaw ograniczonych zdolności umysłowych lub skrajnego idiotyzmu.

skrajna prawica - przejaw choroby psychicznej, idiotyzmu. Jej odłamy to: ->katofundamentalizm, ->ultrakapitalizm, ->nacjonalizm, ->faszyzm, ->nazizm.

socjalizm - idealny system polityczny, w którym za darmo jest szkoła, służba zdrowia, ubezpieczenie. Daje w ten sposób człowiekowi więcej wolności.

sprawiedliwość społeczna - dbanie o to, aby każdy miał równe szanse rozwoju.

Stalin, Józef Wissarionowicz - wybitny myśliciel, humanista, z powodu środków użytych w walce z -> reakcją i ->ciemnogrodem postać mocno kontrowersyjna, ale uznawana za bohatera.

trockizm - międzynarodowy socjalizm, system stworzony przez Lwa Trockiego, realizowany obecnie w Unii Europejskiej. Opiera się również na nim ideologia ->zielonych.

ultrakapitalizm (synonim minarchizm) - krańcowa postać niewolnictwa, polegająca na ->prywatyzacji wszystkiego z wyjątkiem armii, policji, ochrony środowiska, więziennictwa i sądownictwa.

Unia Europejska - organizacja mająca na celu szerzenie wartości humanistycznych, wolności, równości między narodami, dbanie o dobro jednostek ludzkich z użyciem ->biurokracji.

zieloni - ruch społeczny stawiający sobie za główny cel ochronę środowiska, wychwalający ->aborcję, ->eutanazję, ->homoseksualizm, jako sposoby na rozmnażanie się człowieka i ograniczenie dewastacji środowiska. Pogrobowcy ->trockizmu.

Żydzi - najlepsza nacja na świecie, nadludzie, nie można na nich krzywo patrzeć, ani się o nich krytycznie wyrażać.

sobota, 10 maja 2008

Jak to jest z tą ewolucją... polemika z Pawłem Paliwodą.

Pana Paliwodę lubię czytać i się praktycznie z 99% jego tekstów zgadzam. Dzisiaj jednakże powstał tekst, który wymaga mojej dyskusji, ponieważ dotyczy drażliwego tematu, przynajmniej w pewnych środowiskach.

Chodzi tutaj o teorię ewolucji. Oczywiście ta w wersji darwinowskiej została przez rzeczonego publicystę zmieszana z błotem. Uważa, że lewicowo-liberalnym środowisku darwinizm się opłaca, ponieważ redukuje człowieka do jakiegoś gatunku zwierzęcia, któremu można odebrać stopniowo prawa. Dla mnie tutaj widoczna jest oczywista sprzeczność. Lewicowo-liberalne środowiska zwykły uważać, że człowiek to tabula rasa całkowicie oderwana od środowiska przyrodniczego. Wyznają oni przy tym SSSM (Standard Social Sciences Model - standardowy model nauk społecznych). Człowiek jest ich zdaniem całkowicie od tej biologii oderwany, dlatego można w nim rzeźbić i dowolnie kształtować. Jeżeli można ukształtować dowolnie jednostkę, to samo da się poczynić z całym społeczeństwem. I tu się zawiera całe clou lewactwa. Poza tym traktuje ono darwinizm - podobnie jak całą resztę nauki - instrumentalnie. Dla lewactwa równie dobrze mogłoby jej nie być, co powinniśmy wiedzieć. Z tegoż darwinizmu właśnie wynika socjobiologia. Nauka ta została stworzona przez Edwarda O. Wilsona jako synteza etologii, ekologii, genetyki i ewolucjonizmu. Jej tezy zostały zawarte w książce Sociobiology. New Synthesis wydanej w 1975 roku. Z miejsca ona ściągnęła na siebie atak środowisk lewicowych. Zakładała biologiczny determinizm zachowań. Jeżeli zatem behawior jest zdeterminowany genetycznie w znacznym procencie, nie można dowolnie kształtować osobnika. Tak więc lewicowe poglądy społeczne zakładające - co niekoniecznie powiedziane jest wprost - inżynierię społeczną nadają się jedynie na śmietnik. Lewica uwaliła teorię, która w całości wynikała z darwinizmu, ponieważ socjobiologia zagroziła jej żywotnym interesom.

W tekście Pawła Paliwody widoczny jest również strach przed darwinizmem społecznym. Pogląd ten utożsamiany jest obecnie z ruchami neonazistowskimi, eugenicznymi oraz - niesłusznie - ze środowiskami skrajnej prawicy. Autor uważa, że teoria ta przyczyniła się do powstania zbrodniczych ideologii. Ten zarzut był dyskutowany przed paleontologa Stephena J. Goulda, na którego się powołuje w książce Skały wieków. Nie ma on większego sensu. Autorzy teorii stricte naukowych nie są w żaden sposób odpowiedzialni za to, co potem zostanie z nimi zrobione lub do jakich celów zostaną wykorzystane. Św. Mateusz ewangelista w żaden sposób nie jest odpowiedzialny za to, że potem Kuba Rozpruwacz zabijał prostytutki (ponoć opierał się na Ewangelii św. Mateusza).

Mutacjonizm... problem w tym, że przemiany mikroewolucyjne można obserwować. Uodparnianie się bakterii, pierwotniaków czy helmintów na leki to oczywisty przykład. Swojego czasu wykonano również eksperyment na muszkach owocówkach, gdzie były hodowane w różnych temperaturach. Po pewnym okresie osobniki oddzielnie hodowane nie chciały się ze sobą krzyżować.

Makroewolucja. Tutaj jest dyskusja między gradualistami - zakładają oni powolne tempo zmian - oraz punktualistami - oni zakładają, że w pewnych okresach ewolucja ulega przyśpieszeniu, wówczas powstają nowe taxa. W tekście pana Paliwody wykorzystany został spór między ewolucjonistami do podparcia kreacjonizmu. Stary tryk erystyczny. Na tej samej zasadzie jak lewactwo wykorzystuje spory wewnątrz obozu prawicy.

Dziwię się też wymienieniu Darwina obok Kinseya i Mead. Paradoksalnie właśnie prace psychologów ewolucyjnych i antropologów biologicznych pozwoliły wysłać je na Księżyc.

Tyle polemiki.

Pasożytnictwo lewicowej cywilizacji

Zoologia nas uczy, że pasożytem jest organizm zwierzęcy lub pierwotniak, jaki nie może przeżyć bez drugiego organizmu (tzw. żywiciela) i jest nastawiony na jego długotrwałą eksploatację. Związek jest oczywiście jednostronny, bo to pasożyt zgarnia całą pulę. Czasami żywiciel odnosi chwilowe korzyści na przykład ze zwiększonej pobudliwości (larwy muszki owocówki zarażone przez niektóre bleskotki są bardziej agresywne), jednak to zawsze będzie leżało w interesie pasożyta.

Teraz przyjrzyjmy się tej cywilizacji zachodniej. Można stwierdzić, że w 1789 roku wygenerowała się wewnątrz niej cywilizacja pasożytnicza dążąca do zbudowania Państwa Bożego na Ziemi. Wiadomo być powinno, o czym jest teraz mowa. O lewicy!

Często się słyszy, że podział na prawicę i lewicę jest przestarzały i stosowany tylko i wyłącznie przez media. Ponoć profesjonaliści używają dwuosiowych politycznych spektrum - jedna oś poglądy obyczajowo-społeczne, a druga ekonomiczne. A ja powiem tak. Podział na prawicę i lewicę jest nadal żywy. Ta druga to stugłowa hydra, całkowicie moralnie indyferentna. Dlatego jest taka różnorodna. Z tego powodu zarówno ateistyczny liberalizm jak i faszyzm będą lewicą. Ona ma tylko jeden cel, dorwać się do koryta i rzeźbić społeczeństwo według własnego upodobania. Stworzyć nowego człowieka, jakiegoś Homo sovieticus albo - jak określiłem to w jednym ze swoich tekstów na Shalom24 - Homo communismus. Podział na prawicę i lewicę jest żywy. Z jednej strony są ludzie broniący wartości i wolności, a z drugiej kontrabanda, która ma je za nic albo traktuje instrumentalnie, oszalała tłuszcza z pianą w pyskach chcąca nas przemodelować.

Dlaczego lewica jest pasożytem? Organizm pasożytniczy samodzielnie nie jest w stanie przeżyć. Motylica wątrobowa czy zarodziec malaryczny - bez krowy czy błotniarki stawowowej w pierwszym przypadku czy bez człowieka i komara w drugim - nie przeżyją. Czy lewactwo było w stanie coś od zera wybudować na surowym korzeniu? Też nie. Ono musiało zawsze na czymś żerować. Antywartości nie mogą się wziąć z kosmosu, muszą być zawsze wycelowane przeciwko jakimś uprzednim wartościom. Lewactwo w swojej istocie opiera się na antywartościach. Bez uprzednio istniejących systemów moralnych nie byłoby w stanie ich wygenerować. Bo jak można zrobić coś z próżni. Nie można. Bez uprzednio istniejących konserwatyzmu i wolnego rynku, nie dałoby się wydumać libertynizmu oraz socjalizmu. Te z kolei umożliwiają stawianie jednych ludzi przeciw drugim - biedni kontra bogaci, homoseksualiści konstra heterycy, mniejszości etniczne kontra autochtoni et cetera.

Lewactwo niszczy społeczeństwa, w których się zalęgnie. W ZSRR kolektywizacja rolnictwa i nacjonalizacja środków produkcji doprowadziły do niesamowitego głodu, to włącznie z systemem terroru daje przerażający bilans ponad 110 milionów ofiar śmiertelnych. W Europie Zachodniej po roku 1968 zalegalizowano aborcję. Doprowadziło to do depopulacji autochtonów i stopniowego zastępowania ich przez przybyszy z Afryki i Azji. Proces ten przyśpieszy; legalne stały się eutanazja, promuje się homozwiązki. Depopulacja zatem będzie postępować, aż dojdzie do tego, że pewnego pięknego dnia obudzimy się w Eurabii. Będą rządzić nami islamscy fundamentaliści. Socjalistom oczywiście spodoba się nacjonalizacja przedsiębiorstw oraz kolektywizacja rolnictwa - to robili chociażby Naser, Hussajn czy Sukarno, ale oczywiście wkurzyłaby ich kara śmierci czy wypędzenie dla tych wszystkich dziwadeł, jakie tak siermiężnie wspierali - Żydów, homoseksualistów, aborterów i feministki.

I jak tu nie mówić o pasożytnictwie lewactwa, jeżeli czyni takie spustoszenia... Pozostaje czasem kwestia, czy to pasożytnictwo to nie jest czasem parazytoidyzm.

czwartek, 8 maja 2008

Gunter Stent, "Schujowacenie mózgowia" i lewicowość

W 1969 roku amerykański biolog molekularny Gunter S. Stent opublikował książkę Coming to the Golden Age. Uznał on, że zbliża się nieuchronnie złota epoka w dziejach ludzkości, kiedy rozwój nauki zostanie zatrzymany [1], a każdy dzięki dobrodziejstwom cywilizacji będzie mógł się oddawać wszelkim przyjemnościom. Wizja - trzeba przyznać - ultrahedonistyczna. Autor przewidywał wszczepianie nawet elektrod do mózgu i drażnienie odpowiednich ośrodków celem indukowania przyjemności. Uznał, że cały przyszły rozwój ludzkości to będzie jeden niekończący się happening. Ludzie porzucą rozważania na temat natury świata, będą tylko jeść i kopulować, a jak to nie wystarczy, to stymulować się narkotykami albo właśnie za pośrednictwem wewnątrzczaszkowych elektrod[2].

Jak dla mnie, wizja takiego społeczeństwa jest przerażająca. Tym bardziej odczuwa się niepokój, że właśnie do czegoś takiego dąży rządzące nami lewactwo. Już Marksowi i Kropotkinowi marzyła się kolektywna chlewnia, gdzie nawet żony będą wspólne, nie będzie własności, wszystko znacjonalizowane i skolektywizowane; tak według tych ludzi miał wyglądać raj na Ziemi. Nie zapomnijmy jeszcze, że jak w Imagine Johna Lennona - and no religion too. Jak się spełniała taka wizja, to wiele krajów na świecie, w tym my przez jakieś 45 lat, mogliśmy zobaczyć. Teraz mamy z tego repetę w Euro-ZSRR... Ba, oni twierdzą, że socjalizmu czy komunizmu nigdy nie było, ale ciągle wpychają nas w to łajno. A ich decyzje przynoszą więcej szkód niż pożytku - jak to zwykle na lewicy - a to kolektywizacja rolnictwa, a to wybijanie wróbli w Chinach , a to wprowadzenie edukacji seksualnej polegającej na wzajemnym brandzlowaniu odpowiednich narządów...

Na jakim świecie zależy lewicy laickiej [3]? Właśnie na takim, nad którym tak zachwycał się Stent w swojej książce, w którym życie ludzkie sprowadza się tylko do żarcia i kopulacji. A wszystko inne najlepiej żeby nie istniało, bo zagraża wiecznemu szczęściu i zaspokajania najprostszych przyjemności. Religia, nauka, filozofia... to zdaniem socjalistów wywalić można (a nawet należy) na śmietnik, a jeżeli już to wykorzystywać instrumentalnie do udowadniania różnych dziwactw. Kiedyś był łysenkizm i biologia miczurinowska. A teraz wychodzi na to, że konserwatyści są głupsi, że mamy globalne ocieplenie (to całe bredzenie o dwutlenku węgla, regulacje odnośnie jego emisji, to tylko ułatwiają monopolizację rynku wielkim korporacjom), że wszyscy ludzie są tacy sami et cetera. Bo dla tych ludzi liczy się tylko to co poniżej wysokości pasa. Sprowadzają życie człowieka do biologii, no i jako byt biologiczny go traktują zezwalając na aborcję, eutanazję, czy nawet metody eugeniczne. Co więcej, współcześni trockiści określający się mianem zielonych doszli do wniosku, że wyżej wymienione zabiegi prowadzą do tego, że ludzie się mniej rozmnażają, a w efekcie w przyszłości będzie mniejsza dewastacja środowiska.

Widziałem kiedyś taką grafikę Witkacego. Nazywała się Schujowacenie mózgowia. Z głowy wychodził tam wielki penis. Jeżeli ktoś przeczytał chociażby Szewców powinien wiedzieć, że ten człowiek bardzo miłował się w skatologii wszelkiego typu. Należy się również zastanowić, czy tytuł grafiki nie jest odpowiednim określeniem na lewicowe inne stany świadomości.

Nazwa tej grafiki bardzo dobrze oddaje sposób laicko-lewicowego zaburzenia myślenia. Po prostu cały świat koncentruje się dla nich, na tym co można zrobić z penisem, pochwą i odbytem. Witkacy wymyślił świetną nazwę schorzenia dla nich, tytułując jedną ze swoich grafik. Po prostu, lewica laicka cierpi na schujowacenie mózgowia. Nie można tego inaczej nazwać, jak właśnie tak. A to dawanie praw różnym mniejszościom seksualnym to czym właśnie jest, jak nie przejawem takiego myślenia? Teraz homoseksualiści, a potem kto przyjdzie? Po drodze są już pedofile, w Danii czy w Holandii działają już całe ugrupowania, ba, nawet partie ludzi o takich skłonnościach, które chcą zalegalizowania tego procederu. Cóż, jak dla tych lewaków można się rżnąć nawet na ławce w parku, a ludzie przechodzący mogą się gapić; w Holandii ostatnio powstały strefy, gdzie można publicznie uprawiać seks. Ludzie normalnie nie chcą, żeby państwo właziło z brudnymi butami do ich łóżek. A jeżeli godzą się na coś takiego, to co to oznacza? Lewackie schujowacenie mózgowia prowadzi do połączenia się sfery publicznej i prywatnej. Na dłuższą metę oznacza to po prostu totalitaryzm, bo państwo wie, co z kim i gdzie człowiek robi. Tak więc stalinizm redividus. Państwo zwalczające aktywnie tradycyjną obyczajowość, a do tego dążące, żeby wiedzieć wszystko o swoich obywatelach. I to dosłownie wszystko.

Pozostaje się zastanowić, jak daleko pójdzie to skupienie się części lewactwa tylko i wyłącznie na sprawach rozmnażania się. Może niedługo dojdzie do tego, że socjaliści zalegalizują klonowania reprodukcyjne ludzi; zresztą nawet gdzieś czytałem, że tak mogłyby się homosie rozmnażać (sic!). Niektórzy autorzy zapewne cierpiący na omawiane wyżej schorzenie uważają, że tego typu rozwiązania przyniosą więcej szkody niż pożytku. Chociażby taki Lee Silver z Princeton University.

Ci, którym mózgownica schujowaciała do reszty, nie cierpią rzecz jasna tych, którzy zachowali zdrowy rozsądek. Próbują ich tępić, cenzurować i reedukować. Kiedyś to odbywało się na Kołymie albo Wyspach Sołowieckich, teraz za stwierdzenie, że homoseksualizm to grzech, można pożegnać się z intratną posadą. No i gdzie się podziała wolność słowa? Ale jak widać dla tych typów, ważniejsza jest publiczne wymachiwanie penisem niż możliwość swobodnego wyrażania opinii, bo dopuszczalne są te, które podobają się członkom klasy próżniaczej. Ci o mózgach schujowaciałych dopuszczają się wszelkich form intelektualnego totalitaryzmu! Bo kto widział, żeby szukać homoseksualizmu nawet w świecie zwierząt!

Pozostaje mieć na dzieję, że na terenie kontynentalnej Europy nie uda się wybudować kolektywnej chlewni, będącej ideowym połączeniem ZSRR paleontologicznego oraz współczesnej Holandii. Ludzie może wreszcie się opamiętają i przegonią maniaków typu Zapatero tam, gdzie pieprz rośnie. Pewien poziom takich indywiduów, co chciały urządzać lepiej świat, niż jest urządzony, zawsze był, jest i będzie. Ale trzeba zrobić wszystko, żeby oni jakichś swoich hedonistyczno-ulitarianistycznych aksjologii państwa nie realizowali. Wtedy zafundują nam takie widowisko, jakiego świat jeszcze nie widział przy wszystkich okropnościach dwudziestowiecznych totalitaryzmów. Problem w tym, że może właśnie żyjemy w odradzającym się jak feniks z popiołów komunizmie. Wiele na to wskazuje.

Powiedzmy sobie szczerze: jeżeli będą rządzić nami tacy ludzie, jak właśnie lewica laicka, cywilizacja Zachodu na zawsze pogrąży się w szambie. Kiedyś wiodła ona prym na globie, a teraz jest zżerana powoli, acz skutecznie, przez węwnętrznego lewackiego pasożyta.

______________________________
Przypisy:

[1] Stent był pionierem rozważań nad początkiem końca nauki. Żeby było śmieszniej Coming to the Golden Age powstało w okresie wielkich sukcesów nauk biologicznych i fizycznych, ale ów biolog molekularny (w późniejszym okresie również neurobiolog) - jak sam twierdzi - zaczynał coś węszyć. Uznał, że koniec nauki nastąpi właśnie w chwili, kiedy ludzie uznają, iż jest właśnie bardzo potężna. Do tej pory uważa, że jesteśmy blisko tego momentu albo już go żeśmy przekroczyli. Jego książka to była główna oś rozważań amerykańskiego dziennikarza Johna Horgana, które zawarł w Końcu nauki. Przyjął tam, że największe problemy zostały już rozwiązane, a nas czeka dopisywanie następnych miejsc po przecinku w stałych fizycznych (tak rozwój dwudziestowiecznej fizyki wyobrażał sobie Lord Kelvin chociażby). Stent zresztą uważa, że będzie całkiem podobnie. Skrytykował na przykład E. O. Wilsona za pomysły szukania nowych gatunków organizmów, mówiąc, że to gra szklanych paciorków. W Końcu nauki jest jego cytat zamieszczony: Biologia ewolucyjna skończyła się w 1859 roku. Nie pozostaje nic innego stwierdzić, jak fakt nihilizmu tych dwóch facetów (Stenta i Horgana).

[2] Pomysł z umieszczaniem elektrod wewnątrz czaszki pojawił się w literaturze poraz pierwszy w powieści Aldousa Huxleya Nowy wspaniały świat. Tam przyjęto, że ludzi uszczęśliwi się na siłę. Niższe klasy, jak Delty czy Epsilony, były właśnie takie, ponieważ zostały zdeterminowane do bycia idiotami. Alfy miały rządzić, a do zaspokajania przyjemności miały wykorzystywać seks, narkotyki, no i właśnie wprowadzane do czaszki elektrody. Pomysł Stenta jest raczej wtórny, choć w jego wypadku inspirowany raczej badaniami neurofizjologicznymi prowadzonymi przez Delgado.

[3] Wyżej operowałem pojęciem lewica laicka. Dlaczego? Bo ktoś mi może zarzucić, że uważam nazizm czy faszyzm za prawicę, ponieważ nie są one laickie. Cóż, z lewactwem to jest tak, że ma one podgrupy. Socjaliści, demoliberałowie, komuniści to jest lewica laicka. Obok tego jest lewactwo brunatne, czyli faszyści i naziści, realizujące klasyczne ideały tegoż tylko trochę na innym gruncie - podlane sosem narodowo-konserwatywnym. Ale mimo tego lewactwo.

__________________________________________________________________________________________

Tekst został opublikowany na Shalomie24 dnia 23 kwietnia bieżącego roku.

środa, 7 maja 2008

Ostateczne rozwiązanie kwestii prawicy

W ostatnim czasie na Shalomie24 można było być świadkiem niepokojących zdarzeń. Najpierw poraz piąty z kolei został zbanowany Smok. Rozpłynął się najnormalniej w świecie w powietrzu. Następnie rozprawiono się z Tomtomkiem za duba smalonego. Potem przyszła kolej na mnie. Na początku zostałem dwa razy w ciągu 48 godzin zbanowany na komentarze. Wyraziłem się ponoć niestosownie, używając pewnych kolokwializmów, jakoś lewactwo może się przerzucać cięższymi znacznie określeniami i włos im z głowy nigdy nie spadł. Opublikowałem tekst Bitwa o wolność, w którym nie znalazł się ani jeden epitet lub słownictwo sugerujące związek ze skatologią. Przyszedł drugi ban, a nie przypominam sobie, żebym po pierwszym użył jakiś ostrzejszych słów. Następnego dnia napisałem tekst dotyczący służby zdrowia... ba, znalazł się nawet na stronie głównej, żeby było jeszcze ciekawiej. W poniedziałek 5 maja bieżącego roku napisałem esej Umysł znacjonalizowany. Znalazł się pod nim jeden komentarz. Miałem odpowiedzieć i powiesić sobie baner z Grzegorzem Przemykiem. A tutaj po prostu rozpłynąłem się w powietrzu. Wczoraj Uczennice napisały raport o zniknięciu z Shalomu24 dwóch blogów - Smoka i mojego. W ich tekście użyta została metafora, której niestety nie zrozumieli Wielce Szanowni Redaktorzy. Jeden z nich - znany powszechnie pod pseudonimem Jankes - poczuł się obrażony. Dowiedziałem się ponadto, że publikowałem teksty pełne wulgaryzmów... w ostatnim okresie zdarzyło mi się wspomnieć o grafice Witkacego Schujowacenie mózgowia czy o liście atamana koszowego Iwana Sirko do sułtana tureckiego Mehmeda IV.

Od jakiegoś dłuższego czasu obserwować można było obserwować niepokojące trendy. Ostatnio mamy wręcz efekt lawinowy. Ludzie rozpływają się w powietrzu, jakby nigdy nie istnieli. Taki los mnie właśnie spotkał. No i jak to można nazwać? Najzwyczajnie w świecie dochodzi do ostatecznego rozwiązania kwestii prawicy na Shalomie24. W efekcie niedługo zostanie sama koncesjonowana pseudoprawica typu ujazdowszczyzny. Wszyscy inni zostaną wycięci w pień.

W ostatnim okresie powstały też dwa teksty jeden - ŚpiEwki, a drugi Radosława Krawczyka. Radzę sobie również przeczytać dyskusje pod nimi. Wszystko wygląda na to, że zaczyna się istna antyprawicowa krucjata.

Redaktorzy powinni zadać sobie pytanie: komu Shalom24 zawdzięcza tak wielką poczytność - czy nie właśnie tej okropnej prawicy, która ciągnie na s24 nadal jak ćmy do światła. Jeżeli już odpowiedzą sobie na to pytanie, to niech sobie zadadzą następne... czy zarzynać kurę znoszącą złote jajka?