niedziela, 10 stycznia 2010

Edmundowi Dantesowi w odpowiedzi

W ostatnich czasach rzadko zaglądam na Salon24. W ostatnich czasach mało bowiem tam ciekawych tekstów. Dlatego również z opóźnieniem trafiłem na tekst Edmunda Dantesa Polemika z Kirkerem. Nie trudno się domyśleć, że to reakcja na mój wcześniejszy tekst Banda czworga. W niniejszym tekście postaram się odpowiedzieć na część kwestie postawione w tekście mojego interlokutora.

O ile dobrze zrozumiałem przewodnią ideę, która przyświeca wpisowi Kirkera, to jest to pogląd, jakoby żadna z czterech (?!?!?) głównych partii na obecnej scenie politycznej Polski zasadniczo nie różniła się między sobą. Wszystkie są siebie warte, a każda jest antypolska i socjalistyczna.

Jestem w stanie zrozumieć pewne zaskoczenie mojego interlokutora. Posługuje się on bowiem dychotomicznym schematem myślowym. Z jednej strony mamy tam mieć walecznych rycerzy, a z drugiej strony smoki i inne bestie. To jest wbrew pozorom wspólna cecha zwolenników zarówno PO jak i PiS. Obydwaj widzą siebie po stronie światłości, a całą resztę jako ciemność, jeśli mamy się trzymać tej analogii. Jako przykład można przytoczyć tu bloggera Antoniego znanego z Salonu24, który mimo swoich konserwatywnych i wolnorynkowych poglądów popiera PO, a atakuje PiS i SLD. Odwrotnie mają zwolennicy PiS. Oni z reguły po stronie sobie przeciwnej widzą PO i postkomunistów, którzy służą robią tutaj za śmierdzące fekalia do obrzucania oponentów.

Dlaczego każda z poszczególnych partii jest antypolska? Przypomnijmy głosowanie w sprawie traktatu lizbońskiego. Przecież wszyscy jednogłośnie poparli degradację Polski do jakiejś Nadwiślańskiej Socjalistycznej Republiki Europejskiej. Nie wypada tego inaczej określić jak Targowica bis. Prezydent Lech Kaczyński podpisał w końcu ten dokument. Wykazał się przy tym hipokryzją. Tusk wcześniej podkreślał, że polskość to nienormalność. Kwaśniewski zalecał wręcz ostrzejszy kurs Niemiec w stosunku do Polski. Oni jednak nie złożyli podpisu pod kasacją Rzeczypospolitej Polski. Zrobił to obecnie urzędujący prezydent RP.

Wiemy już, że poparcie dla biurokratycznego molocha jest typowe dla wszystkich partii obecnych parlamencie. Wszystkim można wytknąć wyznawanie jakiegoś lewicowego, internacjonalistycznego paradygmatu, który nakazuje budowę superpaństwa europejskiego. Po prostu żadna z obecnych tam partii nie rozumie na czym opiera się potęga państwa. Fundamenty są dwa: silna armia oraz mocna gospodarka.

Prowadzenie polityki zagranicznej sprowadza się do płaszczenia się przed odpowiednimi państwami. PO, PSL i SLD robią to przed Niemcami i Rosją. PiS z kolei włazi w anus Izraelowi oraz USA. Czy to jest polityka państwa suwerennego? Oczywiście, że nie. Wszyscy oni uważają, że Polska ma być państwem satelickim któregoś z wyżej wymienionych. Tak więc, jak mam nie twierdzić, że wszystkie partie są antypolskie?

Teraz mamy socjalizm. Poparcie dla UE jest już wystarczającym argumentem za tym, żeby określić te wszystkie partie jako socjalistyczne. Ale to nie wszystko. Każda jedna obecna partia nie chce zmniejszać rozmiarów biurokracji i państwa, obniżać podatków. Wszyscy robią wręcz odwrotnie. Poza tym czy któraś z tych partii popiera zniesienie przymusu ubezpieczeń czy szkolnego? Czy chcą zniesienia różnych regulacji rynku? Czy uważają podatek dochodowy za szkodliwy? Ależ skąd. Im to wszystko na rękę. Można swoich kolegów poustawiać w różnych urzędach, czy to będzie ZUS, NFZ, kuratoria, Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej.

Natomiast co do kwestii najważniejszych: nie jest najważniejsze, żeby Polska była maksymalnie liberalna i wolnorynkowa (o co zdaje się chodzi Autorowi), tylko, żeby Polska była suwerenna, sprawiedliwa i dostatnia.

Jeżeli chodzi o kwestie światopoglądowe, to jestem wręcz na antypodach liberalizmu. Przeczytałem jednak szereg tekstów mojego interlokutora. Doszedłem do wniosku, że liberalny to dla niego to samo, co wolnorynkowy. Wyrażenie "liberalna i wolnorynkowa" to zatem pleonazm.

Co ma wolny rynek do suwerenności? Tu mamy błąd pomieszania etatyzmu z patriotyzmem. Ten sposób rozumowania wywodzi się jeszcze z czasów komunistycznych. Został on utrzymany przez szereg ugrupowań po 1989 roku. Część gałęzi gospodarki ma mieć strategiczne znaczenie. Rozumowanie to jest błędne. Po pierwsze po sprywatyzowaniu na przykład energetyki nikt nie będzie sobie ograniczał zysków i zamykał elektrowni. Po drugie to raczej nadmierna regulacja gospodarki powoduje różne dziwne problemy typu bezpieczeństwa energetycznego. Gdyby nie reglamentować rurociągów, przestałoby istnieć zagrożenie ze strony Gazpromu.

Tak samo z dostatkiem. To socjalizm tworzy obszary biedy strukturalnej. Ludzie, którzy normalnie poszliby do pracy, funkcjonują cały czas dzięki opiece społecznej. Na jakim zatem mają żyć poziomie? Państwo przez redystrybucję nigdy nie zwiększyło dostatku. JFK na przykład walczył z biedą, no i ilość biednych wtedy wzrosła. Lyndon Johnson również nic nie zdziałał, doprowadził do powstania murzyńskich gett przykładowo na Bronxie i wzrostu przestępczości. Natomiast w azjatyckich tygrysach, które są obecnie najbardziej kapitalistycznymi państwami na świecie, biednych jest może 5% całego społeczeństwa. Klasa robotnicza również najszybciej bogaciła się w dziewiętnastym stuleciu; odrzućmy te obrazki z książek Dickensa. Tak ma się dostatek do wolnego rynku.

Sprawiedliwość natomiast to kwestia systemu prawnego.

No i oczywiście ta pierwsza grupa jest zwolennikiem liberalizmu (dosyć specyficznie zresztą rozumianego, o czym przekonał się np.Roman Kluska), gdyż taki system utwierdza ich przewagę nad resztą społeczeństwa. Stąd bierze się propaganda, żeby zniszczyć wszystkie usługi społeczne, które służą zwykłym ludziom, żeby zniszczyć Państwo Polskie, własność państwową, wpływ Państwa na gospodarkę - po to, żeby więcej wpływu mieli byli byli komuniści (a dzisiejsi burżuje i "liberałowie"), a tym samym zagraniczne ośrodki decyzyjne - zarówno służby specjalne, jak i globalne koncerny, które z pewnością nie działają na korzyść Polaków.

Ale co to za wolny rynek mamy w Polsce?! To nie jest nawet atrapa. Przecież mamy nadmiernie reglamentowaną gospodarkę, płace minimalne et consortes. Kluska jest ofiarą właśnie biurokratycznych absurdów. Gdybyśmy mieli wolny rynek, nie byłoby tej całej rzeczypospolitej kolesiów.

Tak samo nieregulowana gospodarka nie sprzyja globalnym koncernom. To jest socjalistyczny mit. Im bardziej uregulowana przez państwo gospodarka, to tym większy stopień jej monopolizacji. Przecież są urzędnicy, których można korumpować oraz nasyłać na konkurencję. Można sobie również kupić koncesję i zadbać, żeby kto inny jej nie dostał. Pewne możliwości ponadnarodowych korporacji wynikają z interwencjonizmu, a nie leseferyzmu.

Czy oni chcą niszczyć usługi społeczne? Raczej oni chcą obsadzić je swoimi kolegami i pociotkami. Dlatego nie chcą, żeby zajmowały się tym prywatne podmioty całkowicie od nich niezależne.

Z punktu widzenia zagranicznych służb wpływ państwa na gospodarkę jest jak najbardziej wskazany. Weźmy przykład rurociągów. Gdybyśmy ich nie reglamentowali, to nie byłoby urzędnika w Ministerstwie Infrastruktury lub Gospodarki, którego agenci SWR bądź GRU mogliby kupić. Szerzej sprawę wyjaśniłem w tekście O bezpieczeństwie energetycznym raz jeszcze.

Na zakończenie zaznaczam, że w niczym nie chciałem urazić mojego interlokutora, który w pewnych sprawach pobłądził. W każdym razie nie warto powielać pewnych schematów myślowych.

sobota, 2 stycznia 2010

Przestępstwo zoofobii i Front Wyzwolenia Minerałów

Swego czasu przeczytałem opowiadanie Kurta Vonneguta Harrison Bergeron. Mowa tam była o USA w dalekiej przyszłości, kiedy za podstawową zasadę ustroju przyjęto, iż wszyscy mają być równi. Cel: zapobiec wyścigowi szczurów typowemu dla poprzednich epok. Tak więc spiker w telewizji się jąkał, piękna baletnica miała podwieszone ciężarki i maskę brzyduli. Człowiek inteligentniejszy od przeciętnej miał w uchu nadajnik emitujący nieznośne dźwięki, co miało uniemożliwiać myślenie. Wszyscy byli równi. Widać tutaj pewną aluzję do współczesnych czasów. Przecież obecnie homoseksualista ma mieć tak samo jak heteroseksualista. Już semantycznym nadużyciem jest stwierdzenie małżeństwo osób tej samej płci, jednak do takich rzeczy dochodzi. Tak samo do oddawania dzieci do rozpustnych zabaw takich osobników. Sam socjalizm nie jest niczym innym jak wyrównywanie: a przecież ci mniej zaradni umrą z głodu na starość, nie poślą dzieci do szkoły et cetera. Co więc trzeba zrobić? A państwowy system redystrybucji. W lewicowej ideologii nikt nie może poczuć się gorszy, słabszy, głupszy, więc wszyscy mają mieć wszystkiego po równo.

Peter Singer swojego czasu dyskutował międzygatunkowe małżeństwa. Przy odbywającym się obecnie reductio ad absurdum lewicowej, egalitarnej ideologii, to jest bardzo prawdopodobne. Obecnie mamy homoseksualistów. Jutro będą zapewne pedofile: wyciągnie się jakieś urojone pozytywy tego zjawiska. Zamówi się również odpowiednie badania tzw. psychologów czy inny substytut kryptozoologii tudzież ufologii, no i wykombinuje się, że na przykład zmuszanie dziecka do pracy w domu jest dlań bardziej dotkliwe niż stosunek seksualny z nim. To dlatego, ponieważ lewica zawsze broniła naukowości swego ruchu. Swego czasu nawet popierała biologiczny rasizm i eugenikę, ponieważ takie poglądy przewijały się w nurcie oficjalnej nauki... Wracając jednak ad rem, przecież pedofil musi mieć tak samo jak i cała reszta, czyli prawo do małżeństwa itd. Lewicowa ideologia się zatem na to zgodzi. Później wykombinują sobie. Przecież są ludzie, którzy czują pociąg na przykład do bydła domowego (na przykład bohater pewnego opowiadania Williama Faulknera). Co więc będzie trzeba zrobić? Jak zwykle, powiedziane zostanie, że zoofilia to taka alternatywna normalność, no i nie ma nic w tym złego, że ktoś lubi ze zwierzętami. Wprowadzi się zatem międzygatunkowe małżeństwa. Będzie można przyprowadzić krowę lub konia do urzędu stanu cywilnego, no i wziąć ślub. Zapomniałem jeszcze o prawie adopcji dla takich małżeństw...

Powstanie również osobna kategoria przestępstw. Ponieważ wszyscy mają mieć wsio rawno, to nie można nikomu deptać po odciskach (wyjątek stanowią ci podli "katole", "ciemnogród" i inni "wrogowie ludu"). Teraz mamy homofobię. Jeśli ktoś się źle wyraża na temat coraz bardziej bezczelnych homosiów, to grozi mu nawet 15 tysięcy złotych kary. Jeżeli będzie można wejść w związek ze zwierzęciem, to wprowadzona zostanie zoofobia. Będzie się zatem tropić wszędzie zoofobów, nawet na poziomie cząstek elementarnych. Nic nie będzie mogło być zoofobiczne. Właściciel fabryki, który zwolni zoofila, będzie musiał się liczyć z zapłatą bardzo wysokiej grzywny. Za gustującym w zwierzaczkach wstawią się wszystkie gwiazdy... tak jak niedawno za znanym pedofilem Raymondem Lieblingiem. A co będzie się dziać z zoofobami? Nie będzie się ich dopuszczać do wysokich stanowisk, czy to w państwowych urzędach, czy to na uniwersytetach. Dominować będzie jedna "prawdziwa" wersja. Piętno zoofoba oznaczać będzie społeczny ostracyzm jak w obecnych czasach antysemity, rasisty bądź homofoba.

Na tym się jednak nie zatrzyma walec przemian. Przecież zwierzęta to nie tylko krowy, konie, słonie, wieloryby, gołębie. Cóż to za dziwny "kręgowcowy" szowinizm! Przecież zdecydowana większość świata zwierząt to stawonogi, obleńce, mięczaki. Pamiętać również trzeba o tak prymitywnych organizmach jak Trichoplax adhaerens! One też potrzebują praw! Ba, określenie "prymitywny" jest w tym momencie nie na miejscu, należy powiedzieć organizm "wcześnie wyodrębniony w ewolucji świata zwierząt"; przecież nie ma czegoś takiego jak korona stworzenia! Tak więc trzeba będzie dać zwierzętom prawa wyborcze, bierne i czynne. W parlamencie będzie musiał być przedstawiciel każdego typu zwierzęcego, żeby nikt nie powiedział, że któryś jest dyskryminowany. Parytet musi być! Jeżeli takson tak wysokiej rangi zostanie odkryty, przysłać będzie trzeba jego żywy egzemplarz, żeby mógł zajmować takie miejsce i wyciągnąć go nawet z czułków homara czy oceanicznych głębin.

A co powie się ludziom? Pewnie to, że Kaligula nie był takim idiotą i psychopatą. Uczynił w końcu konia Incinatusa senatorem. Ów cesarz rzymski pewnie w państwowych programach edukacji zostanie uznany za proroka równości ludzi i zwierząt. Pretorianie, którzy go zamordowali, zostaną okrzyknięci prawicowym elementem reakcyjnym, jaki z pewnością nie rozumiał światłych idei wybitnego męża stanu. Istnieje jeszcze jedna możliwość uprawiania taniej propagandy. Lewica, żeby utrzymać się przy korycie, jest bowiem zdolna do wszystkiego... Czy nie mogliby na przykład wyciągnąć czegoś na kształt elan vital Bergsona?

Kto wie, czy nie zacznie być lansowana jakaś forma spirytystycznej duchowości. Gilbert Chesterton zwykł mawiać, że jak się nie wierzy w Boga, to uwierzy się we wszystko. Teraz mamy plagę różnych New Age, sekt, wróżek, przesądów, w duchy w starych domostwach, w horoskopy. Wyciągnięte mogą zostać zatem jakieś koncepcje panpsychizmu. Ktoś dojdzie do wniosku, że nawet minerały reprezentują sobą pewną formę świadomości. Powołany zostanie zatem Front Wyzwolenia Minerałów. Przecież one też potrzebują pewnych praw! Nikt nie może tak bezczelnie obchodzić się z kalcytem czy dolomitem! Oczywiście walec lewicowej ideologii i tego również posłucha. Skoro zwierzętom nadano tyle praw, to dlaczego nie mają ich otrzymać minerały, jeśli nawet one wykazują pewne cechy psychiczne? Zostanie to wysłuchane, no i w parlamencie postawić będzie trzeba próbki poszczególnych minerałów.

Oczywiście, za każdym razem będą towarzyszyć lewackim demagogom współcześni odpowiednicy Trofima Denisowicza Łysenki. Będą oni swoim autorytetem podpierać, to co lewicowe mózgi stworzyły w pocie czoła, aby ludzkość wynieść na wyższy poziom rozwoju. Przecież światopogląd lewicy już wielokrotnie był przedstawiany jako naukowy - czy to był nazizm, czy komunizm, czy też współczesna politycznie poprawna mutacja socjalizmu. Oczywiście to, że poprzednie "naukowo udowodnione" systemy doprowadziły do śmierci kilkuset milionów ludzi, lewicy nie przeraża. Przecież to ludzie nie dorośli albo indywidua wyjątkowo niemoralne zabrały się za budowę raju na Ziemi. Trzeba więc próbować dalej, może się za tym razem uda, a jak nie, to za następnym...

Ponieważ obecnie cały świat skręca na lewo, możemy dożyć absurdów jeszcze większych niż wyżej opisane. Ale czego przeciwna strona barykady nie zrobi, aby wszyscy mieli po równo?