czwartek, 18 czerwca 2009

Ja, Tygrys i ostateczna realizacja projektu Oświecenia

Z Tygrysem dyskutujemy na temat różnych kwestii w zasadzie od ponad roku, czy to na swoich blogach, czy na Niepoprawnych, czy na Blogmedia24. Głównie chodzi tutaj o kwestie ekonomiczne. Tygrys lubi w końcu oskarżać innych prawicowców o skażenie myślą Korwin-Mikkego, co określa terminem "korwinizmu". Zarzuca przy tym często skupianie się na zagadnieniach ekonomicznych oraz kwestiach konstrukcji państwa.

Czasem się jednak nie zastanawiam, czy nie mówimy o tych samych rzeczach. W komentarzu pod tekstem Dyktat papierków napisał:

Ktoś za moich czasów w Szwcji celnie zauważył, że "taki imigrant jak Wittgenstein (co to na Oxfordzie brylował za geniusza) u nas mógłby teraz na uniwersytecie co najwyżej obsługiwać kopiarkę". Fakt, że to był Żyd, do tego z bogatej rodziny i cholera wie, czy nie pedał. Co z pewnością ułatwiało, ale dzisiaj by to zapewne i tak do kariery geniusza nie wystarczyło. Tyle, że ja w tym nie dostrzegam żadnego socjalizmu, a jedynie REALNY LIBERALIZM.

Tygrys jak ognia unika określenia "socjalizm", które ja używam bardzo często do zdefiniowania istniejącej rzeczywistości, w jakiej państwo zajmuje się szkolnictwem, lecznictwem, ubezpieczeniami, regulacją stosunków pracy et cetera. Tygrys woli to wszystko nazywać "realnym liberalizmem". No i wróćmy do początku. Czy nie mówimy o tym samym, czy ten "realny liberalizm" i "socjalizm" nie są tylko i wyłącznie nazwami synonimicznymi?

Przyjrzyjmy się, jak ewoluowały poszczególne ideologie polityczne. Konserwatyzm to pogląd zakładający, że wszystko, co wydarzyło się po rewolucji antyfrancuskiej to schizma bytu (określenie de Mainstre'a). Dlatego to opowiada się za hierarchią, autorytaryzmem, dyscypliną, tradycją, religią, więc jest antydemokratyczny i elitarystyczny. Przyjrzyjmy się jednak drugiej stronie. Tam na początku mieliśmy demokratyczny liberalizm - z jednej strony opowiadający się za wolnym rynkiem, a z drugiej strony egalitarystyczny. Był zatem wewnętrznie sprzeczny; w demokracji system leseferystyczny utrzymać się nie może. Pojawiły się bowiem w społeczeństwie różne roszczeniowe grupy. Na początku byli to robotnicy; teraz doszli do tego różni odmieńcy z zaburzoną seksualnością. Pojawił się zatem pogląd zwany socjalizmem, który wymagał zwiększenia rozmiarów państwa, żeby zajmowało się edukacją, ubezpieczenia oraz zwiększyło "warsztaty narodowe" (czyli znacjonalizowało szereg przedsiębiorstw). Demoliberalizm zatem zaczął w tym kierunku dążyć. Jego produktem okazał się socjalizm. Co było następnym szczeblem ewolucji? Z socjalizmu rozwinęły się wszystkie ideologie totalitarne. Mamy zatem ciąg rozwojowy od demoliberalizmu aż po totalitaryzm. Nie myślmy zresztą, że ewolucja socjalizmu w system totalitarny to pieśń zamierzchłej przeszłości. Przecież ta rzeczywistość, ten cały europeizm, to czym się powoli staje?

Tygrys nazywa to, co mamy obecnie "realnym liberalizmem". Stosuje przy tej zasadzie klasyfikację kladystyczną. Na tej zasadzie socjalizm należy do kladu liberalizmu demokratycznego, a do kladu socjalizm należy komunizm, nazizm oraz europeizm. Tak więc z punktu widzenia samej ewolucji ideologii lewicowych Tygrys ma częściowo rację. Te trzy to ostateczna realizacja projektu Oświecenia.

Teraz pytania do Tygrysa na zakończenie: jaki jest zakres tego "realnego liberalizmu". Czy to, co mamy obecnie jest czymś takim, czy to co przyjdzie potem, czyli system totalitarny zrodzony ewolucyjnie ze współczesnego socjalizmu? A może obecny socjalizm i następna generacja europeizmu to są podzbiory zbioru "realny liberalizm"? W każdym razie czekam na rozwianie moich wątpliwości...

5 komentarzy:

triarius pisze...

To nie całkiem tak jak mówisz.

Np. te dwie "grupy rozczeniowe" - mianowicie robotnicy i pedały - pełnią w całej tej politycznej PRAKTYCE całkiem inną rolę! Robotnicy mieli być taranem i w ogóle siłą do rozwalenia "starego" i zbudowania "nowego", natomiast pedały przydają się po prostu do tego, by rozwalać rodzinę, uświadamiać normalnym ludziom ich bezsilność, powodować u nich śmierć przedwczesną na wrzody żołądka czy zawał (tak jak kiedyś Urban w PRL).

Pedały w sumie są jedynie pretekstem, poza tym, że faktycznie stanowią przeciwieństwo zdrowia społecznego więc truciznę dla rodziny i pretekst do stosowania brutalnej przemocy i indoktrynacji.

Jednak to są zupełnie inne funkcje i o ile socjalizm (post-oświeceniowy) bez robotników po prostu nie mógłby powstać, to pedały stanowią taki sam fajny pretekst dla nowoczesnego lewackiego totalitaryzmu, jak masa innych grup. Na pewno zaś same przez się nie dają lewackiemu totalitaryzmowi żadnej specjalnie większej siły. Z robotnikami było przecież jednak inaczej, nie tylko w różnych komunizmach, ale i w anarchiźmie czy częściowo w naziźmie.

I tak dalej i tak dalej. Jak na komęta to i tak sporo.

Pzdrwm

triarius pisze...

No dobra, dopiszę jeszcze.

De Maistre dla mnie o niczym nie przesądza, bowiem wychodzi z religijnych dogmatów i takich tam, a ja staram się te rzeczy rozumieć całkiem bez tego typu subiektywnych założeń.

Dla mnie z tym realnym liberalizmem i wszystkim co się teraz dzieje to jest tak, że albo pojedziemy czystym Spenglerem - a wtedy koło roku 1800 zaszła w naszej "cywilizacji" jakościowa i b. radykalna zmiana, albo też, bez tego typu założeń, wyprowadzimy to wszystko (jak ja to przeważnie robię, przynajmniej dla nie-spenglerystów) z Oświecenia.

Najgorszą rzeczą w każdym socjaliźmie (załóżmy na chwile, że to określenie coś znaczy) jest dla mnie Oświecenie! Czyli dokładnie to samo, co socjalizm dzieli z liberalizmem. Inny socjalizm niż post-oświeceniowy nie istnieje, albo jest czymś całkiem innym od wszystkiego, co znamy.

No a sama esencją Oświecenia jest liberalizm. Ergo...

Pzdrwm

Unknown pisze...

można też poleciec Konecznym ; )
on przeciwstawiał państwo idei państwu prawa...

w każdym razie jeśli zniesiemy etykę (ew. może to byc nawet zwykłe co też ludzie powiedzą? - w każdym razie chodzi o bodźce, które nas hamują przeciwko robieniu pewnych rzeczy) to będziemy musieli poszerzyc prawo i regulowac coś, co do tej pory się samo regulowało...

może to nie jest do końca Koneczny, ale tak to wg mnie wygląda

mamy więc rozwiązany paradoks liberalizm-totalitaryzm - więcej wolności to więcej prawa, a każde nowe prawo to krok do totalitaryzmu, gdzie regulowane jest wszystko...

panem Tygrysem bym się, nie przejmował - on ma jakiś uraz do rynku - co jest w sumie dziwne, bo on nie lubi prawa, a przecież idea wolnego runku jest sprzeczna z prawem w tej wyuzdanej postaci w jakiej obecnie jest

jeśli chodzi o Oświecenie, to wydaje mi się, że całe nieporozumienie się bierze z tego, że dla normalnego człowieka, co nie regulowane prawem jest dozwolone i on nie potrzebuje żadnych "wolności" (to jest trochę inne ujęcie niż powyżej prawo vs etyka), natomiast lewak potrzebuje specjalnego namaszczenia w postaci Karty Praw (wszystko jedno czy jako zbędna doczepka do konstytucji USA, anty-francuskiej, czy anty-europejskiej) no i całej tej legislacji... byc może to że pan Tygrys jest niezrozumiały wynika z tego, że on potrafi się wczuc w to co myśli lewak...

to kilka takich luźnych uwag - może się zbiorę i napiszę tekścior na ten temat, bo nawet miałem pomysł, ale w trakcie pisania tego komenta, pojawiło się kilka innych skojarzeń...

a jeszcze jedno - życie samo w sobie jest totalitarne - jak się przestanie jeśc to się umrze - przyroda ma swoje prawa i je brutalnie egzekwuje, złamanie stanowionego prawa nie koniecznie musi oznaczac karę, bo wymiar sprawiedliwości nie jest perfekcyjny - natomiast przyroda pod tym względem (egzekucji własnych praw) jest perfekcyjna

lewactwo próbuje uwolnic człowieka od totalitaryzmu życia (np. wypłacając zasiłek), ale zastępuje go totalitaryzmem władzy jednego człowieka nad drugim - to kolejna perspektywa widzenia czym jest paradoks liberalizm-totalitaryzm

Kirker pisze...

Tygrysie:

Np. te dwie "grupy rozczeniowe" - mianowicie robotnicy i pedały - pełnią w całej tej politycznej PRAKTYCE całkiem inną rolę!

Robotnicy i chłopi byli pierwszym proletariatem, który miał zostać wykorzystany do transformacji gospodarki z opartej na własności prywatnej na opartą na własności państwowej.

Niektórzy doszli do wniosku, że skoro można wywrócić cały system gospodarczy państwa do góry nogami, to można to poczynić również ze sferą obyczajowości. Tak na przykład myślał Gramsci, lider Włoskiej Partii Komunistycznej, który jest jednym ze współtwórców marksizmu kulturowego. Do takich wniosków doszli również przedstawiciele szkoły frankfurckiej tacy jak Lukacs, Adorno, Horkheimer, Marcuse.

Z tego powodu geje i lesbijki, podobnie jak szereg innych mniejszości w społeczeństwie uprzednio znajdujących się w podziemiu, stali się nowym proletariatem, o którego to prawa trzeba walczyć.

Mamy tutaj również tworzenie charakterystycznych antynomii. Dawniejszy proletariat był przeciwstawiany arystokracji, burżuazji i klerowi. Obecnie geje, lesbijki oraz cała reszta przeciwstawiana jest "homofobom", "rasistom", "ksenofobom" i "faszystom".

Pedały w sumie są jedynie pretekstem, poza tym, że faktycznie stanowią przeciwieństwo zdrowia społecznego więc truciznę dla rodziny i pretekst do stosowania brutalnej przemocy i indoktrynacji.

Tutaj Tygrysie masz rację. Służą oni do walki z podstawową komórką społeczną, jaką jest rodzina. A tej lewica nie cierpi od swojego zarania.


Jednak to są zupełnie inne funkcje i o ile socjalizm (post-oświeceniowy) bez robotników po prostu nie mógłby powstać, to pedały stanowią taki sam fajny pretekst dla nowoczesnego lewackiego totalitaryzmu, jak masa innych grup.

Napisałeś wyżej o socjalizmie post-oświeceniowym. To w takim razie, czy istniał socjalizm pre-oświeceniowy? Jedyna sytuacja, jaka mnie się ewentualnie kojarzy, to Cesarstwo Rzymskie w okresie dominatu. Innej tak charakterystycznej sytuacji nie widzę.

A merkantylizm w XVI-XVIII w. w porównaniu ze współczesnym socjalizmem to było nic.

A jeżeli chodzi o totalitaryzm, ja uważam, że to naturalna konsekwencja socjalizmu. W zasadzie system totalny jest socjalizmem skrajnym.

De Maistre dla mnie o niczym nie przesądza, bowiem wychodzi z religijnych dogmatów i takich tam(...)

Zauważ, że do rewolucji francuskiej Joseph de Mainstre był liberałem:) Potem dopiero stał się twórcą tradycjonalistycznego konserwatyzmu.

Najgorszą rzeczą w każdym socjaliźmie (załóżmy na chwile, że to określenie coś znaczy) jest dla mnie Oświecenie! Czyli dokładnie to samo, co socjalizm dzieli z liberalizmem.

Tygrysie, ja uważam, że socjalizm jest naturalną konsekwencją liberalizmu demokratycznego. Po prostu jedno wyewoluowało z drugiego.

Inny socjalizm niż post-oświeceniowy nie istnieje, albo jest czymś całkiem innym od wszystkiego, co znamy.

Pytanie: jak może istnieć inny socjalizm niż to, co znamy?

W 50% masz rację. Inny socjalizm niż post-oświeceniowy nie ma racji bytu. Dlatego też zadałem wyżej pytanie.

pozdrawiam

Kirker pisze...

Jerzy:

w każdym razie jeśli zniesiemy etykę (ew. może to byc nawet zwykłe co też ludzie powiedzą? - w każdym razie chodzi o bodźce, które nas hamują przeciwko robieniu pewnych rzeczy) to będziemy musieli poszerzyc prawo i regulowac coś, co do tej pory się samo regulowało...

Paradoksalnie w coś takiego bawi się współczesna lewica. Prowadzi to do atomizacji społeczności. Kończy się to wszystko wzrostem ilości kasty biurokratycznej; ta też się dokłada, bo ludzie zamiast liczyć na siebie, czekają, co zrobi jakiś gryzipiórek. W efekcie uruchomiona zostanie klasyczna socjalistyczna spiralka, że problemy wygenerowane przez socjalizm należy leczyć jeszcze większymi dawkami socjalizmu.

mamy więc rozwiązany paradoks liberalizm-totalitaryzm - więcej wolności to więcej prawa, a każde nowe prawo to krok do totalitaryzmu, gdzie regulowane jest wszystko...

Czyli powinno wyjść na to, że w systemie totalnym człowiek jest naprawdę wolny:)

Jest jeszcze pytanie, czym ta *wolność* jest, czy nie jest to tylko subiektywne spostrzeżenie każdego z nas. Tak samo jak każdy z nas inaczej widzi kolory, tak samo inaczej będzie definiować *co znaczy być wolnym*. Należy więc postawić pytanie, czy to określenie jest w ogóle definiowalne.

panem Tygrysem bym się, nie przejmował - on ma jakiś uraz do rynku

Też tego urazu do wolnego rynku nie rozumiem, ale to szczegół.

natomiast lewak potrzebuje specjalnego namaszczenia w postaci Karty Praw (wszystko jedno czy jako zbędna doczepka do konstytucji USA, anty-francuskiej, czy anty-europejskiej) no i całej tej legislacji.

No i to jest ciekawa sprawa, bo oni z reguły biegunki legislacyjnej dostają. Potem mamy regulacje kształtu ogórka czy krzywizny banana...

Lewactwo poza tym lubi wyciągać zawsze skrajne przypadki, które się bardzo rzadko zdarzają. Pod nie następnie dopasowuje cały system prawny.

a jeszcze jedno - życie samo w sobie jest totalitarne - jak się przestanie jeśc to się umrze - przyroda ma swoje prawa i je brutalnie egzekwuje, złamanie stanowionego prawa nie koniecznie musi oznaczac karę, bo wymiar sprawiedliwości nie jest perfekcyjny - natomiast przyroda pod tym względem (egzekucji własnych praw) jest perfekcyjna

Człowiek jest przecież ograniczony przez biologię, fizykę czy też logikę. Nie może latać, nie jest zdolny do telepatii, telekinezy i takich tam. Pański *totalitaryzm życia* wiązałbym z pewnym fizycznym determinizmem; człowiek nie jest bowiem ponad pewne rzeczy podskoczyć.

lewactwo próbuje uwolnic człowieka od totalitaryzmu życia (np. wypłacając zasiłek), ale zastępuje go totalitaryzmem władzy jednego człowieka nad drugim - to kolejna perspektywa widzenia czym jest paradoks liberalizm-totalitaryzm

Ale władzę jednego człowieka nad drugim to też mamy na przykład w rodzinie i w innych strukturach społecznych, więc argument trochę kulą w płot.

pozdrawiam