piątek, 19 czerwca 2009

Podstawowa komórka społeczna

Niemiłościwie rządząca nami lewica zwykła zwalczać wszystkie tradycyjne wartości. Miejsce hierarchii i autorytaryzmu zajmuje egalitaryzm i kult bożka Demosa. Religia katolicka zastępowana jest przez państwowy ateizm. Ius naturalis będące odbiciem ius aeterna divina zamieniane jest na prawniczy pozytywizm. Własność prywatna przestaje kogokolwiek obchodzić - obecnie pobiera się podatki w wysokości 83%, jakby to wszystko razem podliczyć. Oczkiem w głowie lewicy jest również podstawowa komórka społeczna, czyli rodzina. Przeciwko niej wytaczane są najcięższe działa. Próbuje się nią na przykład poddawać redefinicji, nazywając związek dwóch osób tej samej płci w ten sposób. Tworzy się również różne organy opieki społecznej, które w założeniu mają zwalczać agresję w rodzinie. Tropi się również przypadki takie jak Josif Fritzl celem jest dyskredytacji. O co w tym wszystkim chodzi?

Lewica dąży bowiem do tego, żeby dzieci były wychowywane kolektywnie jak w starożytnej Sparcie. Przecież jak może się skończyć stopniowe obniżanie wieku przymusu szkolnego. Przecież już się pojawiają projekty, aby tym obowiązkiem objąć nawet czterolatków. Póki co było głośno o posyłaniu do szkoły 6-latków, kolejnym durnym projekcie realizowanym na wzór zachodniej Europy... Sprowadzając to wszystko do reductio ad absurdum może się okazać w pewnym punkcie, że celem wyrównywania szans, zapewnienia wszystkim dzieciom dostępu do edukacji - dalej można wpisać inne równościowe slogany - państwo socjalistyczne zdecyduje utworzyć się właśnie taką kolektywną chlewnię. Tak to się właśnie wszystko może skończyć.

Jak powinna zatem ta podstawowa komórka społeczna?

Wszystkie byty społeczne wykazują pewną hierarchiczność. To jest dla nich rzecz naturalna. Zawsze się w danej grupie znajdzie zdecydowany lider decydujący o większości spraw z nią związanych. Tak samo powinno być w rodzinie. Tutaj należy odrestaurować pojęcie głowy rodziny. Powinien być to pater familias, a zatem mąż i ojciec. A dlaczego? Tutaj może się przy okazji zacząć dyskusja nad tym, a dlaczego nie może być to żona. Mężczyzna i kobieta są pod względem biologicznym i psychologicznym przygotowani do różnych funkcji w społeczeństwie. To nie jest trudno zauważyć. Pewne rzeczy po prostu lepiej zrobi lepiej mężczyzna niż kobieta i vice versa. Poza tym facet jest mniej konformistyczny i ma mniejszą skłonność do przyjmowania cudzych opinii za własne. Z tego to powodu to mąż i ojciec powinien być głową rodziny. Zwiększyłbym również jego uprawnienia. Jak jakaś kobieta wychodzi za mąż, to niech nie płacze potem, że jej mąż okazał się być tyranem. Przecież można było zrobić - jeżeli już - rozeznanie wcześniej. Jakkolwiek nie jestem miłośnikiem demokracji, uważam, że dobrze byłoby utrzymać ją na poziomie gminy oraz częściowo województwa (tam proponowałbym system z częścią stanowisk mianowanych). Tam prawo głosu powinien mieć właśnie pater familias.

Obecnie rodziców degraduje się w wychowaniu dzieci do swoistych funkcjonariuszy państwa. Moim zdaniem to należy całkowicie odrzucić. Rodzice mają prawo wychować swoje dziecko w takich przekonaniach, jakie uznają za stosowne. I tutaj mnie nie obchodzi, że może się to wiązać z pochwałą nacjonalizacji przemysłu, kłamstwem oświęcimskim, kreacjonizmem, żydowsko-masońskimi rządami nad światem itd. Tak samo nie mam zamiaru wnikać, w jakim wyznaniu chcą swoje dziecko wychować. Jeżeli są ateistami czy agnostykami, nie mają żadnego obowiązku mówić swojemu dziecku o transcendencji. Czy wobec tego powinien zostać utrzymany obowiązek szkolny i państwowe szkolnictwo? Oczywiście, że nie. Szkolnictwo wszystkich poziomów powinno ulec prywatyzacji, a obowiązek szkolny zostać zniesiony. Wówczas to rodzice będą mogli wychowywać dzieci zgodnie ze swoimi przekonaniami. Państwo w tym przypadku nie powinno się wtrącać. Odezwą się w tym momencie różni Jaśnie Oświeceni: a co będzie, jeżeli rodzice będą nauczać swoje dzieci różnych teorii paranaukowych? Odpowiem, a co mnie to obchodzi. Czy ja wnikam w to, że wy prawdopodobnie ateuszy wychowacie?

Zdarza się słyszeć o takich przypadkach, że opieka społeczna odebrała rodzicom dziecko, ponieważ było za grube. Zacytowany casus pochodzi z UK, ale pokazuje jak to niemiłosiernie nam panujący socjalizm się rozochocił. Moim zdaniem to jest kwestia rodziców, jaką dietę stosują - czy żywią dziecko dietą wegetariańską (wegańską, fruktariańską, jakąkolwiek z tych), czy też dietą Kwaśniewskiego albo Atkinsa, czy w inny sposób. Tak samo należy to do takich spraw, jak to czy karmią dziecko jak kaczkę, czy też oszczędzają na jego żywieniu. To powinna być wewnętrzna sprawa rodziny. Jesteśmy przy problematyce medycznej. Czy powinny być zatem przymusowe szczepienia? Moim zdaniem nie. O tym powinni decydować rodzice, czy będzie się im wstrzykiwać związki rtęci (tak, sól sodową kwasu etylortęciotiosalicylowego, znaną jako Thiomersal), jakie szczepionki - czy np. szczepionki DNA, szczepionki w transgenicznych roślinach, z atenuowanych drobnoustrojów itd. Tak samo powinno być z zakresem opieki medycznej. Między innymi z tego powodu służba zdrowia powinna być w całości prywatna.

Obecnie w Polsce chce się utworzyć organ opieki społecznej działający jak Jugendammt, który w założeniu ma odebrać dziecko rodzicom w ciągu 20 minut. Celem jest walka z agresją w rodzinie. Moim zdaniem takie organy - podobnie jak i cała opieka społeczna - powinny zostać zlikwidowane. Kwestia stosowanych metod wychowawczych powinna należeć do rodziców - czy używają siły fizycznej, czy łagodnej perswazji, czy też w ogóle pozwalają sobie wchodzić swoim pociechom na głowę. To też jest wewnętrzna sprawa podstawowej komórki społecznej, do której nie należy się wtrącać. Tak samo kwestia śledzenia dziecka przez rodziców: jak chcą, to nawet niech zachipują. Przecież takie problemy, to wewnętrzna sprawa rodziny.

Jakie jeszcze powinny być uprawnienia rodziców względem dzieci? To oni powinni decydować również, kiedy ich potomek staje się w świetle prawa dorosły. Przecież to nie jest taka prosta kwestia: jedni dojrzewają szybciej, a inni wolniej. Neurobiologiczna dojrzałość mózgu to przedział od 16 aż do 25 lat. Tak więc część populacji będzie już w pełni ukształtowana intelektualnie emocjonalnie i intelektualnie przed 18 rokiem życia, a część dopiero w połowie trzeciej dekady życia. Tak więc czy państwo powinno arbitralnie decydować, o tym kiedy to dziecko staje się... pełnoletnie (takie to określenie jest niejednokrotnie najbardziej adekwatne)? Od takich rzeczy powinna być rodzina. Rodzice powinni móc również swoje dziecko ożenić bądź wydać za mąż - i to, jak już kiedyś zaznaczałem - powinna być jedyna furtka w przypadku pożycia seksualnego przed dorosłością.

Rodzice nie powinni mieć tylko prawa ius vitae et necis. Poza tym powinni oni być w całości odpowiedzialni za swoje dzieci. Pytanie: dlaczego lewica tak niechętnie na to wszystko patrzy. Otóż niejaki Adorno wydał książkę Authoritarian Personality. Uzasadniał w niej, że wychowanie w sposób autorytarny prowadzi do tego, że w przyszłości dzieci nie będą akceptować systemu demokratycznego, tylko że naturalne będą się im wydawać hierarchia i autorytaryzm. Demokracja to dla współczesnej lewicy to wręcz element credo, więc wiadomo, dlaczego z pewnymi rzeczami będą walczyć. Pawlik Morozow jest wiecznie żywy. Z tego powodu będą coraz mocniej ingerować w wychowanie dzieci przez rodziców. A jak to się wszystko skończy. Zapewne tak samo jak w starożytnej Sparcie.

Brak komentarzy: