czwartek, 11 czerwca 2009

Do Aleksandry: natura totalitaryzmu

Pod wpisem bloggera Dixi Czy leci z nami... wiktymolog doszło do ciekawej wymiany zdań między moją osobą a Aleksandrą. Broniłem tam konserwatywnego poglądu, że społeczeństwo jest hierarchiczne i autorytarne, ergo najlepszą władzą będzie autorytaryzm. Demokracja jest natomiast ochlokracją, która prowadzi do zamętu, zastoju, wykształcenia się monopolu w postaci politycznego mainstreamu, któremu na żadnych zmianach nie zależy. Według mnie jedynym skutkiem systemu demokratycznego jest rozrost aparatu biurokratycznego i staczanie się w coraz głębszy socjalizm. Cytując Janusza Korwin-Mikkego, "demokracja jest zawsze głupia, dyktatury i monarchie dzielą się na dobre i złe". Moja interlokutorka doszła do wniosku, iż autorytaryzm prowadzi na dłuższą metę do rozwoju systemu totalitarnego. Polemika pod tekstem Dixi (nie wiem, czy rzeczony bloger dopuszcza deklinację swojego nicka) zainspirowała mnie do szerszego omówienia tematu genezy systemu totalitarnego.

Na początek rys historyczny. Sam termin "totalitaryzm" został stworzony przez ideologa faszystowskich Włoch, Giovanniego Gentile jako państwo ingerujące we wszystkie sfery życia jego mieszkańców. Termin ten został użyty również w Doktrynie faszyzmu, broszurze, której autorstwo przypisuje się Mussoliniemu. W rzeczywistości jej autorem najprawdopodobniej był Gentile. Za ideologie totalitarne uważa się nazizm, komunizm, dyskusyjne jest miejsce faszyzmu (ten najczęściej jest traktowany jako autorytaryzm).

W dyskusji z Aleksandrą postawiłem tezę, że totalitaryzm jako taki nie wywodzi się z autorytarnej władzy, tylko z socjalizmu. Łatwo dostrzec to na prostym przykładzie. Wszystkie państwa przed rewolucją francuską były autorytarne. O totalitaryzmie jednak nie można tam mówić. Państwa te były znacznie bardziej zdecentralizowane niż współczesne oraz zajmowały się głównie zapewnianiem bezpieczeństwa wewnętrznego i zewnętrznego (czego o obecnych też nie można powiedzieć). Z historycznego punktu widzenia odpada zatem totalitaryzm jako bezpośredni skutek autorytarnej władzy. System totalistyczny należy zatem wyprowadzić z czego innego. A tym jest nic innego jak socjalizm. Poszukajmy wspólnego mianownika między poszczególnymi systemami totalitarnymi. Co znajdziemy? Oczywiście, że socjalizm. Gdyby nie to, nie mogłyby one w ogóle zaistnieć. Niżej postaram się wyjaśnić, dlaczego tak się dzieje.

Socjalizm zakłada, że część ludzi sobie w systemie, w którym wszystko jest prywatne w ogóle nie poradzi. Tworzy więc państwowe szkolnictwo (przy tej okazji wprowadza przymus szkolny), służbę zdrowia oraz wprowadza przymus ubezpieczeń. Ludzie z reguły uważają to dobrodziejstwo, toteż wszelki krytycyzm wobec istnienia tychże bywa traktowany jako symptom choroby psychicznej. Zwolnieni są bowiem z odpowiedzialności za siebie oraz za swoje dzieci. Człowiek jak każdy inny obiekt w przyrodzie dąży do najniższych stanów energetycznych, toteż nic dziwnego, że z reguły będzie wolał jak coś będzie państwowe i nie będzie musiał za to bezpośrednio płacić (pójdą na to pieniądze z jego podatków). A teraz przeanalizujmy, jak to się dzieje, że socjalizm stacza się bardzo łatwo w system totalitarny lub jest po prostu totalitaryzmem w wersji soft.

Weźmy na przykład państwowe szkolnictwo. Przez tysiące lat coś takiego w ogóle się żadnemu filozofowi nie przyśniło, że coś takiego może w ogóle zaistnieć. Ludzie zdobywali wiedzę na różne sposoby. Skolaryzację wymyślono dopiero w XVIII w. w dobie Oświecenia, czyli wtedy, kiedy narodziła się lewica jako taka. Jaki był jej cel. Wcale nie jakieś abstrakcyjne wyrównywanie szans - chodziło o indoktrynację społeczeństwa. Maximilian Robespierre uważał wręcz, że państwo powinno zająć się wychowywaniem dzieci, żeby kształcić je w jedynej słusznej ideologii i tępić zabobony. W podobnym duchu wypowiadał się Włodzimierz Iljicz Lenin. Uważał on, że należy przeprowadzać skolaryzację z jednego prostego powodu: umiejących czytać i pisać jest łatwiej urabiać w stronę komunizmu.

A my traktujemy państwową szkołę jako rzecz dobrą. Przecież program jest układany przez urzędników z MEN. Socjalistyczne łże-elity polityczne są bardzo zainteresowane kształtowaniem właściwych postaw od małego. Nie dziwmy się zatem, że na przykład program jest coraz gorszy i dotyczy to wszystkich przedmiotów. Chodzi tutaj o przemysłową więc produkcję orwellowskich proletów, czy jak to się mówi po wyborach w 2007 roku, lemingów. Dzieci poddawane są najnormalniej w świecie intelektualnej lobotomii. To są zabiegi planowe. Istnienie państwowego szkolnictwa oczywiście umożliwia ideologiczne urabianie w kierunku pewnych tez - takich jak dobro przynależnictwo do UE (vide wierszyk, o którym kiedyś pisał Tygrys), antropogeniczne pochodzenie globalnego ocieplenia, normalność homoseksualizmu, wmawianie seksualnej rozwiązłości za pomocą różnych edukacji seksualnej, polityczna poprawność et cetera. Z punktu widzenia socjalistów i ogólnie lewicy nie może istnieć nic lepszego na tym świecie. Oni również bardzo dobrze wiedzą, co by się stało, gdyby szkolnictwo sprywatyzowano oraz zlikwidowano takie organy jak MEN, kuratoria czy komisje akredytacyjne, dlatego do końca będą się przed tym bronić.

Inna rzecz uważana przez nas powszechnie za bardzo dobrą, to państwowa służba zdrowia oraz takowe ubezpieczenia. Nie zastanawiamy się nigdy nad tym, co one implikują ze sobą. Przecież państwo musi kalkulować wydatki, na leczenie jakich schorzeń przeznaczyć więcej pieniędzy. Wobec tego zaczyna się dążyć do odpowiednich zmian w prawie. Na przykład, dlaczego musimy zapinać pasy, gdy jedziemy samochodem? Chodzi tutaj o to, że państwo nie chce wydawać pieniędzy na leczenie urazów (w tym na częściowo lub całkowicie sparaliżowanych w wyniku wypadków samochodowych). Tak samo niedawno wymyślili zakładanie kasków przy jeździe motorem, rowerem, a nawet na nartach. Przyczyna jest tak samo prozaiczna - chodzi tutaj o minimalizację wydatków przeznaczanych na cele zdrowotne. Tak samo obecnie zwalczany jest nikotynizm (zaiste dziwna to rzecz, bo część socjalistów, tych ateistycznych, to obrońcy narkomanii!). Nie muszę dodawać przy tej okazji, że "wrażliwi społecznie" są wielkimi obrońcami innego przymusu - a mianowicie szczepień; moim zdaniem o tym powinni decydować rodzice. Ta socjalistyczna dbałość o zdrowie społeczne czym jest, jak nie przeszczepianiem elementów totalitarnych?

Istnienie państwowych ubezpieczeń implikuje również jeszcze jedną rzecz. Chodzi tutaj o pozbywanie się jednostek, których leczenie okazuje się beznadziejne. Na przykład pojawiały się już projekty, aby powyżej 65 roku życia człowiek sam opłacał tego typu usługi, mimo istnienia państwowej służby zdrowia. Po prostu leczenie ludzi starszych będzie zbyt dużo państwo kosztować. Podobnie jest zresztą z kalekami. Pojawiają się projekty eutanazji dzieci niepełnosprawnych. Kilka lat temu dywagowali nad taką możliwością członkowie Royal Society. W 2004 roku w Holandii przeszedł tak zwany protokół z Groeningen. Wszystko z czego wynika? Właśnie z tego, że mamy tą państwową służbę zdrowia, której istnienie wymusza kalkulacje wydatków. W pewnym momencie uznaje się, że leczenie pewnych przypadków będzie za dużo kosztować, tak więc należy takich - mówiąc bez ogródek - poddać planowej eksterminacji.

Obok tego wszystkiego socjalizm rozbudowuje biurokrację wręcz do gargantuicznych rozmiarów. Spędzamy coraz więcej czasu w urzędach, niektórzy z nas w zasadzie pół życia. Na wszystko musimy mieć de facto papier i pozwolenie. Dokonując reductio ad absurdum dziwię się, że państwo nie wydaje jeszcze zaświadczenia o możliwości posiadania potomstwa. Popatrzmy na to wszystko. Żąda się od nas, żebyśmy na wszystko mieli papier - a to prawo jazdy, a to dyplom, a to prawo wykonywania zawodu (w przypadku na przykład lekarza, geologa), w wyniku czego, człowiek nie może wykonywać profesji, jaką chce. Przede wszystkim bowiem musi posiadać jakiś tam dokument, umiejętności są dopiero na drugim miejscu. Socjalizm utrudnia prowadzenie wszelkiej działalności gospodarczej poprzez królicze rozmnożenie pozwoleń, licencji, koncesji. Do tego powstają instytucje takie jak PIP, PIH czy Sanepid, które zajmują się notorycznym nawiedzaniem przedsiębiorców, oraz całe resorty w gabinecie danego rządu jak Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej, jakie od tego są.

Analizując powyższe przykłady, dochodzimy do prostego wniosku, że socjalizm to stadium wstępne do rozwoju totalitaryzmu. System totalny stanowi zatem zakończenie projektu rozpoczętego w epoce Oświecenia. Co więcej, do tego wszystkiego dochodzi w ustroju demokratycznym, żeby było śmieszniej, który ma nas ex definitione chronić przed zakusami władzy. Totalitaryzm zatem w żadnym stopniu nie wynika z autorytaryzmu i elitaryzmu, które są istotnym elementem doktryny konserwatyzmu. Dodam, że gdyby rządzili konserwatyści z krwi i kości, to tego wszystkiego, co wyżej opisuję po prostu nie zaistniałoby. Autorytaryzm i elitaryzm to efekty naturalnej stratyfikacji społeczeństwa. Totalitaryzm stanowi natomiast logiczną konsekwencję socjalizmu.

Brak komentarzy: