Benjamin Disraeli miał kiedyś powiedzieć, iż centralizacja to zaraza. To jest również cecha wielu lewicowych rządów. Szereg rzeczy lepiej i skuteczniej zrealizują samorządy, które lepiej potrafią rozpoznać swoje potrzeby niż centralny rząd. Czy zmartwieniem władzy krajowej powinna być na przykład dziura w drodze w Pcimiu Dolnym? Czy to ona powinna decydować o rozstawianiu wszędzie fotoradarów?
Należy się tutaj zastanowić nad tym, jaki ma być zakres centralnego rządu. Wcześniej stworzyłem wizję minimalną, teraz postanowiłem pójść krok do przodu. Ministerstw powinno być cztery - Finansów, Spraw Zagranicznych, Obrony Narodowej, Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Administracji. Państwo powinno również ustalić szereg przepisów, które działać będą na terenie całego kraju, na przykład pewne zakazy natury obyczajowej, ustalić warunki funkcjonowania samorządów - jakie podatki na przykład mogą nakładać.
Przeprowadzić należałoby również rozsądną reformę samorządową. Moim zdaniem powiaty nie są potrzebne, doprowadziły one zresztą tylko do nadmiernego rozmnożenia się biurokracji. Powinny istnieć trzy jednostki samorządu terytorialnego - gminy, województwa i prowincje. Warszawa, Łódź i Trójmiasto powinny mieć status dystryktów. Utrzymywać je należy z podatku pogłównego o ustalanej co rok wysokości oraz niewielkich podatków obrotowych w wysokości 1-2% nakładanych na niektóre towary. (Rząd centralny powinien być utrzymywany tylko z jednego podatku 5-6% od każdej transakcji). Mamy kwestię prowincji - tutaj należałoby wyróżnić Małopolskę, Śląsk, Wielkopolskę, Mazowsze, Pomorze, Warmia i Mazury oraz Podlasie, czyli włącznie 7 dużych prowincji. Jakie powinny być natomiast kompetencje samorządów?
Samorządy powinny przejąć inicjatywę jeżeli chodzi o budowę infrastruktury - drogowej, kolejowej, kanałów żeglugowych. Rząd krajowy miałby się zajmować jedynie połączeniami między stolicami poszczególnych prowincji oraz dystryktami. Samorząd w tej dziedzinie potrafi lepiej rozpoznać potrzeby, gdzie potrzebuje jaką drogę wybudować. Zmartwieniem władzy centralnej nie powinna być wspomniana wyżej dziura w drodze w Pcimiu Dolnym, tylko o to powinna się troszczyć gmina. W przypadku większej arterii zajmować się tym winno województwo. Drogi szybkiego ruchu et consortes - to byłoby zadanie największej jednostki samorządu terytorialnego, czyli prowincji.
Innym zadaniem, które przeniósłbym na samorządy, to ochrona środowiska. Tutaj o normach środowiskowych decydować powinny największe jednostki, czyli prowincje. Do nich również należeć powinna decyzja o ustalaniu limitów połowów danych gatunków, rozmiarów ryb, gatunków chronionych czy o introdukcji tudzież reintrodukcji innych gatunków. Mam tu na myśli projekty od zarybiania jezior i rzek począwszy, a skończywszy na przykład na reintrodukcji niedźwiedzia brunatnego w Białowieży. Odpowiednie organy przy tych jednostkach samorządu terytorialnego wydawać również powinny licencje łowieckie. Czy takimi rzeczami powinny zajmować się centralne urzędy typu ministerstwa? Zdecentralizować należałoby również wydawanie koncesji geologicznych. Obecnie zajmuje się tym Departament Koncesji Geologicznych przy Ministerstwie Ochrony Środowiska. Jeżeli ktoś chce wybudować kopalnię, nie powinien iść do centralnego urzędu, tylko należałoby to załatwić na poziomie województwa. Tak samo rozwiązana powinna być kwestia budowli hydrotechnicznych.
Poza tym decentralizacji powinny ulec służby - geologiczna, hydrologiczna i meteorologiczna. Organy na poziomie samorządów zdecydowanie wydajniej wykonywałyby na przykład mapy geologiczne danych obszarów, poszukiwałyby złóż surowców mineralnych czy wód podziemnych (na potrzeby wodociągów miejskich czy energetyki). Tak samo o wiele lepiej działałby organ analizujący stany wód na rzece koordynowany przez władzę lokalną niż centralną.
Po tych zmianach takie resorty jak ochrony środowiska czy infrastruktury można by rozwiązać, pozostawiając niewielki departament w Ministerstwie Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Administracji. Ewentualnie wystarczyłoby tutaj jeszcze kilka normatywnych ustaw.
Naszym zmartwieniem są przepisy ruchu drogowego. Czy one też powinny być ustalane centralnie? Moim zdaniem od decydowania o granicznej prędkości w danym mieście są jego władze. To zależeć powinno od siatki ulic. Pięćdziesiąt kilometrów na godzinę, które jest obecnie jest centralnie zarządzone, w dużych metropoliach w ogóle się nie sprawdza, prowadząc do notorycznego zakorkowania. Tyle to może sobie ustalić jakaś niewielka spokojna mieścina, a nie miasto takie jak Warszawa czy Kraków. O rozstawianiu fotoradarów powinny decydować również władze samorządowe, podobnie jak w przypadku ograniczeń prędkości. Mamy teraz inną drażliwą kwestię - czyli graniczna ilość alkoholu w wydychanym powietrzu. Tutaj też powinny decydować organy, ale na poziomie największych istniejących jednostek samorządu terytorialnego - również, czy stosują promile, czy inne kryteria, jak na przykład przejście prosto dziesięciu metrów czy dotknięcie palcem wskazującym nosa.
Co jeszcze można by zdecentralizować? Pisałem wyżej o reglamentowaniu działalności gospodarczej. Centralne organy powinny czynić to tylko w przypadku dwóch rodzajów działalności - energetyka atomowa oraz wielkoskalowa produkcja zbrojeniowa. Na elektroenergetykę wytwórczą innego typu niż atomistyka oraz sieci elektroenergetyczne zezwolenie wydawać powinien urząd przy prowincji. Na ciepłownie czy elektrociepłownie spokojnie może wydawać województwo. Nie wspominam już o takich sytuacjach, co rolnik na polu stawia sobie wiatrak i w ten sposób uzyskuje energię na swój użytek - to moim zdaniem w ogóle nie wymaga żadnej reglamentacji. Wszystko zatem zależałoby od skali danego przedsięwzięcia. Na poziomie województwa również powinna być przeprowadzana reglamentacja produkcji leków psychotropowych i/lub narkotycznych (jak już wcześniej zaznaczałem produkcja np. witaminy C czy jakiś preparatów ziołowych typu Alveo nie powinna w ogóle być reglamentowana). Kiedyś tam pisałem, że jedynym dokumentem, jakie państwo powinno wydawać, to paszport uzyskany w momencie uzyskania dorosłości. Tutaj wszystko zostałoby załatwione na poziomie gminy.
Czy centralna władza ma decydować, jak długi ma być tydzień pracy, czy pięć czy sześć dni. Moim zdaniem spokojnie można by to rozwiązać na poziomie prowincji. Tak samo należałoby rozwiązać kwestie wakacji - bo czy w całym kraju rok szkolny ma się zaczynać i kończyć w tym samym czasie?
Osobiście pewne rzeczy zdecentralizowałbym aż do poziomu podstawowej komórki społecznej - mam tu na myśli edukację, szczepienia, ustalanie dorosłości oraz zdatności do pożycia płciowego. Wyjaśniałem to w szeregu swoich wcześniejszych tekstów. Gdyby połączyć decentralizację taką jak wyżej z prywatyzacją znacznej części sektora publicznego, to rząd centralny wieloma rzeczami nie musiałby w ogóle się zajmować. Obecnie jednak mało prawdopodobne, żeby jakakolwiek władza w Priwislanskim Kraju czegoś takiego dokonała.
środa, 1 lipca 2009
Potrzeba decentralizacji
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz