sobota, 10 maja 2008

Jak to jest z tą ewolucją... polemika z Pawłem Paliwodą.

Pana Paliwodę lubię czytać i się praktycznie z 99% jego tekstów zgadzam. Dzisiaj jednakże powstał tekst, który wymaga mojej dyskusji, ponieważ dotyczy drażliwego tematu, przynajmniej w pewnych środowiskach.

Chodzi tutaj o teorię ewolucji. Oczywiście ta w wersji darwinowskiej została przez rzeczonego publicystę zmieszana z błotem. Uważa, że lewicowo-liberalnym środowisku darwinizm się opłaca, ponieważ redukuje człowieka do jakiegoś gatunku zwierzęcia, któremu można odebrać stopniowo prawa. Dla mnie tutaj widoczna jest oczywista sprzeczność. Lewicowo-liberalne środowiska zwykły uważać, że człowiek to tabula rasa całkowicie oderwana od środowiska przyrodniczego. Wyznają oni przy tym SSSM (Standard Social Sciences Model - standardowy model nauk społecznych). Człowiek jest ich zdaniem całkowicie od tej biologii oderwany, dlatego można w nim rzeźbić i dowolnie kształtować. Jeżeli można ukształtować dowolnie jednostkę, to samo da się poczynić z całym społeczeństwem. I tu się zawiera całe clou lewactwa. Poza tym traktuje ono darwinizm - podobnie jak całą resztę nauki - instrumentalnie. Dla lewactwa równie dobrze mogłoby jej nie być, co powinniśmy wiedzieć. Z tegoż darwinizmu właśnie wynika socjobiologia. Nauka ta została stworzona przez Edwarda O. Wilsona jako synteza etologii, ekologii, genetyki i ewolucjonizmu. Jej tezy zostały zawarte w książce Sociobiology. New Synthesis wydanej w 1975 roku. Z miejsca ona ściągnęła na siebie atak środowisk lewicowych. Zakładała biologiczny determinizm zachowań. Jeżeli zatem behawior jest zdeterminowany genetycznie w znacznym procencie, nie można dowolnie kształtować osobnika. Tak więc lewicowe poglądy społeczne zakładające - co niekoniecznie powiedziane jest wprost - inżynierię społeczną nadają się jedynie na śmietnik. Lewica uwaliła teorię, która w całości wynikała z darwinizmu, ponieważ socjobiologia zagroziła jej żywotnym interesom.

W tekście Pawła Paliwody widoczny jest również strach przed darwinizmem społecznym. Pogląd ten utożsamiany jest obecnie z ruchami neonazistowskimi, eugenicznymi oraz - niesłusznie - ze środowiskami skrajnej prawicy. Autor uważa, że teoria ta przyczyniła się do powstania zbrodniczych ideologii. Ten zarzut był dyskutowany przed paleontologa Stephena J. Goulda, na którego się powołuje w książce Skały wieków. Nie ma on większego sensu. Autorzy teorii stricte naukowych nie są w żaden sposób odpowiedzialni za to, co potem zostanie z nimi zrobione lub do jakich celów zostaną wykorzystane. Św. Mateusz ewangelista w żaden sposób nie jest odpowiedzialny za to, że potem Kuba Rozpruwacz zabijał prostytutki (ponoć opierał się na Ewangelii św. Mateusza).

Mutacjonizm... problem w tym, że przemiany mikroewolucyjne można obserwować. Uodparnianie się bakterii, pierwotniaków czy helmintów na leki to oczywisty przykład. Swojego czasu wykonano również eksperyment na muszkach owocówkach, gdzie były hodowane w różnych temperaturach. Po pewnym okresie osobniki oddzielnie hodowane nie chciały się ze sobą krzyżować.

Makroewolucja. Tutaj jest dyskusja między gradualistami - zakładają oni powolne tempo zmian - oraz punktualistami - oni zakładają, że w pewnych okresach ewolucja ulega przyśpieszeniu, wówczas powstają nowe taxa. W tekście pana Paliwody wykorzystany został spór między ewolucjonistami do podparcia kreacjonizmu. Stary tryk erystyczny. Na tej samej zasadzie jak lewactwo wykorzystuje spory wewnątrz obozu prawicy.

Dziwię się też wymienieniu Darwina obok Kinseya i Mead. Paradoksalnie właśnie prace psychologów ewolucyjnych i antropologów biologicznych pozwoliły wysłać je na Księżyc.

Tyle polemiki.

Brak komentarzy: