środa, 3 września 2008

Skutki edukacyjnego przymusu

Obecny świat cechuje coraz większa socjalizacja, a z tego wynika egalitaryzacja. Pewne rzeczy, które obecnie traktujemy za pewnik, jak państwowa służba zdrowia czy takowy system edukacji są wynalazkiem stosunkowo niedawnym. Wywodzą się one bowiem z mniej więcej pierwszej połowy dwudziestego stulecia. Tak samo jest z przymusowym, państwowym ubezpieczeniem. Pierwszy raz zostało ono wprowadzone za Bismarcka w Niemczech. Nie trzeba mówić, jakim stało się to obciążeniem dla gospodarki tego państwa i skierowało je na tory imperialne. A jakie my mamy skutki tej całej socjalizacji? Okazuje się, że wszystko przez to się rozkłada. Triumf liberalizmu obyczajowo-światopoglądowego w zachodniej Europie po drugiej wojnie światowej wynika z dwóch rzeczy. Jedną jest rozpowszechnienie protestantyzmu, który bardzo chętnie akceptował wszelki modernizm. W wyniku tego popełnił samobójstwo. A druga rzecz to właśnie socjalizm. No i nie ma co się dziwić, że gros osób, które można określić mianem konserwatystów, sprzeciwia się temu systemowi społeczno-ekonomicznemu.

Socjalizm powoduje rozkład społeczeństwa. Ludzie zwyczajnie dochodzą do wniosku, że jak nie ma odpowiedzialności, to można się wygłupiać. Z tego właśnie powodu szerzy się jak czarna śmierć w średniowieczu liberalizm obyczajowo-światopoglądowy; nie wiem, czy skutki tej choroby tysięcy umysłów nie będą bardziej brzemienne w skutki niż epidemia dżumy w XIV w. Brak odpowiedzialności za ponoszone czyny, to nie jest jedyna przyczyna obecnej dekadencji. Rzecz ma jednak początek u podstaw, a tam znajduje się przymusowa szkoła.

Co powoduje przymus szkolny? Otóż w wyniku tego do szkół trafiają ludzie nieedukowalni, prymitywni z natury. To jest taki typ umysłowości, który jest skutecznie impregnowany na wszelką wiedzę. Próba nauczenia takiej osoby czegokolwiek to zawracanie Wisły kijkiem. Z tego potem mamy plagę wagarów, bo przecież tego typu młodzież w szkole się nudzi. Co jeszcze? Obok tego pojawiają się doniesienia o sięganiu po "dopalacze", ponieważ nie radzi sobie najzwyczajniej w świecie. Po dwunastu latach skolaryzacji tacy ludzie, owszem, umieją rozpoznawać litery, ale i tak wracają do stanu pierwotnego. A czym to się przejawia? Podejściem, które najkrócej można określić jako "skóra, fura i komóra". Po prostu, tacy ludzie to swoiści wyedukowani ćwierćinteligenci, których nie są w stanie zachwycać intelektualne zagwozdki. Kierują się oni niskimi pobudkami. Z tego powodu podnieca ich, jak kto jest ubrany, jaki ma model telefonu komórkowego, jakim kto rozbija się po mieście samochodem. Inne rzeczy takich ludzi nie interesują, bo nie są w stanie zainteresować. To przekracza ich możliwości.

W rzeczywistości przymusu szkolnego mamy jeszcze do czynienia ze swoistym spłaszczaniem się poziomu i równaniem w dół. Jeżeli do szkoły trafią takie prymitywy, to raptem będą naśladowane przez całą resztę. W efekcie niektórzy staną się wtórnie prymitywni i zaczną wyznawać wątpliwej jakości ideały, jak ci, którzy z powodów posiadanej umysłowości nie są w stanie wyżej podskoczyć. Zaraza zatem szerzy się dalej i obejmuje większą ilość młodzieży.

Dziwimy się kultowi tandety, jaki obecnie nastał, a jest to właśnie skutek uboczny egalitaryzacji społeczeństwa, w tym przymusu szkolnego. Ludzie o prymitywnej umysłowości po prostu nie są w stanie się niczym innym zachwycać jak na przykład Dodą Elektrodą czy muzyką techno; te ostatnie to klasyczne produkty egalitaryzacji społeczeństwa, choć powstałe po dłuższym czasie od wprowadzenia pewnych rozwiązań. Dlatego ciężko to ze sobą powiązać. Mamy tutaj jednak do czynienia z procesem, który trwał jakiś czas i takie oto wypluł finalne produkty.

Co więcej, przymus szkolny powoduje również obniżanie poziomu. Przecież dziecko, które bije innych i terroryzuje, a przez swoje zachowanie uniemożliwia funkcjonowanie całej placówki, normalnie by się w niej nie znalazło. Wszyscy by tylko wówczas odetchnęli z ulgą, ponieważ edukowanie kogoś takiego może okazać się zadaniem niewykonalnym i totalnie nieopłacalnym.

Jak widać, przymus szkolny prowadzi do produkcji wtórnych analfabetów. Czy chcemy, czy nie chcemy, zawsze będziemy mieli do czynienia z jakimś analfabetyzmem, jak widać? Tylko dlaczego państwo ma ponosić koszty edukacji takiej młodzieży? Przecież są ważniejsze cele, na które można by przeznaczyć te pieniądze, jak chociażby zbrojenia. A tak zostają one bezpowrotnie wyrzucone w błoto.

A co by się stało, gdyby nie było tego przymusu posyłania dzieci do szkoły? Pewna grupa młodzieży najzwyczajniej w świecie nie znalazłaby się w niej, tylko poszłaby najpewniej do pracy. No i czy nie byłoby lepiej? Pewne rzeczy można by rozważać w kategoriach historii alternatywnej, jak plaga wagarów, narkomania wśród młodzieży, kult konsumeryzmu w tym środowisku. Zajmowaliby się tym jednakże jacyś filozofowie lub fantaści. W przeciwieństwie do nas nie zostaliby postawieni z tymi problemami twarzą w twarz.

4 komentarze:

wiki3 pisze...

Niby racja.
Ale jak pomyślę o zgrai bez piśmiennych, nawet bez jakichkolwiek podstaw etycznych, moralnych, przechodzą mnie ciarki.
Świat poszedł do przodu, jaka byłaby dzisiaj przepaść pomiędzy tymi wykształconymi a analfabetami?
Może by się przydał taki eksperyment w jakimś województwie?!

Pozdrawiam

Kirker pisze...

Wiki3:

No wie, Pan, teraz mamy z kolei wtórny analfabetyzm. I czy oni mają jakiekolwiek podstawy etyczne, moralne? Na to pytaie możemy sobie sami odpowiedzieć.

pozdrawiam

triarius pisze...

Ja się nie zgadzam - to żeśmy już ustalili.

Pozdrawiam

Kirker pisze...

Tygrysie:

to już wiem;)

pozdrawiam