piątek, 12 września 2008

Czy konserwatywny liberalizm to oksymoron?

Prawicę zwykle wiąże się z konserwatyzmem i nacjonalizmem. Tak wielu ludzi pojmuje to pojęcie. W przypadku konserwatyzmu zgadza się jak najbardziej, ten prąd od zawsze znajdował się po prawej stronie sceny politycznej. Jeżeli chodzi o nacjonalizm, to jest kwestia dyskusyjna. Tak naprawdę to bardzo szeroki zestaw poglądów, więc praktycznie nie da się sklasyfikować pod względem prawicowości czy lewicowości. Jest to jednak temat na zupełnie inny artykuł o sporej pojemności. Konserwatyzm jest prawicą najbardziej typową. Jednakże wielu ludzi, którzy się za prawicowców uważają przestaje stosować ten termin. Zamiast niego znaleźli sobie, jak im się wydaje, zamiennik w postaci konserwatywnego liberalizmu. Ma to być konserwatyzm i wolny rynek tak, jakby poszanowanie prywatnej własności nie mieściło się w pojęciu konserwatyzmu. Sama doktryna została stworzona przez Alexisa de Tocqueville'a w 1834 roku; stanowi właśnie połączenie konserwatywnej obyczajowości i liberalizmu gospodarczego. Jednakże czy jest tak na pewno?

Wielu ludzi, gdy słyszy termin "liberalizm konserwatywny" uważa niemal instynktownie, że to jest oksymoron. Z czym innym bowiem kojarzy się im konserwatyzm, a z czym innym liberalizm, z tego powodu dostrzegają sprzeczność. Okazuje się, że zwykły szary człowiek widzący oksymoron w samej nazwie może mieć tutaj dużo racji. Należy się zatem zastanowić, dlaczego? Porównajmy sobie na początek założenia konserwatyzmu i liberalizmu. To jest dobry punkt wyjścia dla rozważań nad nurtem kolibrowym.

Konserwatyzm zakłada, że owszem jednostka ma swoje prawa, ale jest częścią większych struktur jak rodzina, wyznawcy danej religii czy naród. Zatem nie tylko ona będzie podmiotem stanowienia prawa, co przysługuje jej - to ius naturalis będące odbiciem ius aeterna divina (na podstawie doktryny św. Tomasza z Akwinu) - ale również struktury złożone z wielu indywiduów. Innym założeniem jest ułomność i niedoskonałość pojedynczej jednostki. Pojedynczy człowiek nie jest istotą omnipotentną, więc sam z siebie nie może wygenerować żadnej nowej moralności. To jest kwestia oddziałowania wielu ludzi, którzy określają jakie zachowania są dozwolone, a jakie będą piętnowane i/lub karane. Konserwatysta będzie zatem w tworzeniu prawa opierał się na tradycji i wynikającej z niej moralności, ponieważ istnieje bardzo prawdopodobne podejrzenie, że taki system prawny będzie najlepszy. Na jakiej podstawie ma tak prawo uważać? A mianowicie, pewne zasady już się sprawdzają w danej społeczności dłuższy czas, to po co je zmieniać, skoro może to zaowocować kataklizmem. Z tego powodu również popierać będzie restrykcyjną politykę karną, aby odstraszyć potencjalnych kryminalistów. Konserwatyzm nie dostrzega samych jednostek, ale - jak już wyżej napisałem - dostrzega wyższe poziomy organizacji, jak narody, społeczności, kręgi kulturalno-cywilizacyjne. Wynika z tego potrzeba dbania o niepodległość i niezależność swojego państwa, aby nie być zależnym od nikogo pod względem militarnym lub ekonomicznym. W pierwszym przypadku konserwatyzm będzie stawiał na dużą siłę armii, w drugim natomiast opowie się za prywatyzacją, ale poza gałęziami gospodarki określonymi jako strategiczne, czyli na przykład energetyką. Co więcej, konserwatyści - jak już wcześniej napisałem - zakładają, że z różnych przyczyn człowiek jest ułomny. Poza tym ludzie się różnią między sobą. Te dwa czynniki powodują, że według konserwatyzmu społeczeństwo powinno być hierarchiczne i autorytarne, a najlepiej byłoby gdyby było autorytarnie zarządzane. Zatem rasowy konserwatysta winien sprzeciwiać się demokracji.

Natomiast jak ma się do tego liberalizm. Ten czyni założenie, że jednostka jest wszechmocna i omnipotentna. Tak więc według liberalizmu głównym podmiotem prawa będzie pojedynczy człowiek. Co z tym się wiąże? A mianowicie maksymalne nadanie tej jednostce wolności tak, że przeważy wszystko inne. Według liberałów nie liczą się takie rzeczy jak rodzina czy naród. To dla nich sztuczne struktury, które można definiować na wiele sposobów i które wobec tego nie istnieją. W czym się natomiast wyraża maksymalizacja wolności jednostki? Polega na odrzuceniu ius naturalis i zastąpieniu ich prawnym pozytywizmem. Wobec tego najczęściej feruje się podejście empatocentryczne. Liberalizm zatem będzie godził się na aborcję, eutanazję i ortotanazję, czemu sprzeciwiać się będą konserwatyści. Liberałowie nie będą widzieli nic złego w legalizacji narkotyków, pornografii, prostytucji, a także zrównaniu statusu heteroseksualistów oraz homoseksualistów; w przypadku tego ostatniego związki monopłciowe mają mieć takie same uprawnienia jak heteropłciowe złożone z jednego mężczyzny i jednej kobiety. Dla liberalizmu wszystkie inne większe struktury niż jednostka nie mają racji bytu, tak więc można uchwalić dowolne prawo, jeśli będzie ono dobre dla pojedynczych ludzi niezależnie od ich skłonności. Pojęcie społecznej szkodliwości zatem nie istnieje, tak samo opierania się na tradycji czy moralności. To są zdaniem liberałów pojęcia czysto względne. Jakie liberalizm będzie popierał podejście do gospodarki? Wolny rynek stanie się tam absolutem. Konserwatyści uważają, że jest to po prostu lepszy i efektywniejszy mechanizm dystrybucji dóbr niż centralne planowanie. Ponieważ liberałowie nie dostrzegają narodów i ich dążeń, to i dlatego pełna niezależność państwa od czynników zewnętrznych - kolokwialnie mówiąc - zwisa im. Ważniejsze jest to, że będzie można popełnić eutanazję lub palić marihuanę, a to od kogo się uzależnią czy kto im będzie dyktował warunki, to już jest kompletnie nieważne. Liberał uważa, że jednostka jest omnipotentna, a jeśli tak nie myśli, to czyni takie założenie, tak więc odrzuca instytucję autorytetu. Społeczeństwo według liberalizmu nie jest strukturą hierarchiczną. Propagują zatem demokrację jako formę władzy i odrzucają wszelki autorytaryzm.

Wyżej omówiliłem główne postulaty zarówno konserwatyzmu jak i liberalizmu. Odnieśmy się teraz do filozofii określanej mianem con-lib. Ma ona stanowić twórcze połączenie tez konserwatyzmu i liberalizmu, a czy to jest w ogóle możliwe?

Konserwatywni liberałowie, chociażby spod znaku UPR, niejednokrotnie zwracają uwagę na niepodległość. Słusznie atakowany jest przezeń moloch o nazwie Unia Europejska. Tak samo nie chcą się podporządkowywać innym nacjom. Zwróćmy uwagę, że mają na ustach ciągle niepodległość. Ale jakie jest ich myślenie o gospodarce? Liberałowie konserwatywni domagają się sprywatyzowania wszystkiego poza aparatem represji, a ci najbardziej radykalni o podejściu libertariańskim, anarchokapitalistycznym uważają, że w ogóle nie potrzebują do życia państwa. Dziwne, ale nie zdają sobie sprawy, że w ten sposób uzależniliby swój kraj od czyjejś dobrej woli. Gdyby na przykład Rosja przejęła strategiczne gałęzie naszej gospodarki, to do czego by doszło? Dyktowaliby oni nam wszystkie warunki. Rosyjska ambasada byłaby ponownie złowrogim budynkiem, z które płynął wszystkie dyrektywy. Co zatem idzie? Tak naprawdę narzucaliby oni nam całość polityki, zarówno zagranicznej jak i krajowej. No i czy taki kraj byłby rzeczywiście w pełni niezależny. Tak naprawdę konserwatywny liberał, mówiąc o niepodległości, wyciera sobie tym słowem siedzenie. Już to wskazuje, że nurt myśli politycznej stworzony przez Tocqueville'a jest wewnętrznie sprzeczny. Widzimy tutaj dwa zszyte ze sobą wzajemnie sprzeczne elementy. Ale tego wszystkiego jest więcej.

Ideologia kolibrowa niby zwraca uwagę na układy złożone z większej ilości jednostek, ale mimochodem stwierdza, że mimo wszystko jednostka jest absolutem tak samo, jak w klasycznym liberalizmie. Można się zatem zastanawiać, czy w określeniu "konserwatywny liberalizm" epitet "konserwatywny" nie jest jedynie ozdobnikiem, ponieważ mamy do czynienia ze specyficzną odmianą klasycznego liberalizmu. A z jakiego powodu? Ci konserwatywni liberałowie niejednokrotnie wykazują indyferentyzm moralno-etyczny w takich kwestiach jak prostytucja, narkotyki, pornografia. Jedyną regulacją, jaką postulują, to, żeby do tego nie mieli dostępu nieletni. Przecież ta triada, jaką wyżej wymieniłem, jest ewidentnie szkodliwa w skali społecznej, przyczynia się do wzrostu przestępczości i zachorowań na AIDS. Z tego zatem nie wynika nic, co można określać mianem pozytywnego. Należy to zatem zdelegalizować. Kolibry się jednak na to nie zdecydują, mimo deklarowanego katolicyzmu, przywiązania do tradycyjnych wartości, a mamy tutaj liberalizm obyczajowo-światopoglądowy a la Zapatero skradający się tylnymi drzwiami. Podobnie jak w przypadku niepodległości, nimi też podcierają sobie pośladki. Czy nie jest to swoiste dwójmyślenie, jakby to określił Orwell? Mówi się o jednym, a robi się drugie? Na tym przykładzie okazuje się, że konserwatywny liberalizm to najzwyklejsza hipokryzja. Znowu widać, że jest wewnętrznie sprzeczny.

Co więcej, w konserwatywnym liberalizmie często obok siebie goszczą postulaty skrajnie liberalne obyczajowo i ultrakonserwatywne, wręcz autorytatne. Raz na przykład Korwin-Mikke pisze o tym, że kobiety są bardziej konformistyczne od mężczyzn i topi wszystkie feministyczne mity. Za drugim razem natomiast broni wolności do zażywania narkotyków. No i czy nie mamy tutaj swoistego absurdu? Pokazuje to, żealbo idzie się w jedną stronę, albo w drugą. Na środku stać się nie da w tym wypadku. Tutaj nie ma miejsca na stany pośrednie. A konserwatywny liberalizm jest jak agnostycyzm według Dawkinsa - jednocześnie schodzenie ze schodów i wchodzenie na nie. Nie da się być bowiem jednocześnie i konserwatystą, i liberałem.

Konserwatywny liberalizm jest poglądem wewnętrznie sprzecznym, przypomina potwora Frankensteina pozszywanego z niepasujących do siebie elementów. Stanowi oksymoron. Najgorsze to, że ta niespójna idea uwiodła tak wiele umysłów na prawicy...

...którzy myślą, że stanowią jej skraj.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Kirkerze.

Oni stanowią jej skraj, tyle że nie ten "na prawo od sąsieniego pokoju" (który się im zdaje, że stanowią), lecz ten z lewej, dupy strony powodujący rozwodnienie i zagmatwanie pojęć czym jest Prawica i w konsekwencji jej dewaluację.

Coś, czego de Tocqueville nie rozumiał bądź nie zauważył podczas jego podróży w USA (formującej podstawy jego teorii), było to, że ta indywidualna wolność (którą nb. się tam w zastraszającym tempie ogranicza) została nadana silnie hierarchicznemu i OGROMNIE konserwatywnemu społeczeństwu, w którym bardzo silnie zakorzenione były wartości, odruchy i tradycje. Amerykańska konstytucja bardzo jasno, klarownie i zwięźle odgranicza to co jest dla kraju dobre od tego co złe, a w/w konserwatyzm społeczeństwa i zerojedynkowe podejście do spraw dobra i zła były skutecznym gwarantem nie rozprzestrzeniania się "liberalizmu". To jest coś, czego wszelcy onaniści de Tocquevilla nadal nie pojmują: kulturalnego kontekstu swobody osobistej rozwijającej się w społeczeństwie myślącym tradycją i przynależnością do wspólnoty. Tego się NIE DA na siłę zaszczepić tam gdzie takowe społeczeństwo nie istnieje, a jak się próbuje to powstaje kolibryzm korwinistyczny, burdel który zostanie zwasalizowany bądź rozgromiony przez pierwszą lepszą interwencję z zewnątrz.

Świetny tekst. Pozdrawiam.

Kirker pisze...

Mustrumie:

Korwiniści - jeżeli można używać takiego określenia - to oni stanowią skraj, ale faktycznie od strony lewej. Przy okazji zajmują się ośmieszaniem prawicy, robiąc kabaretowe występy, jaka to rola przypadła Korwin-Mikkemu. A te postulaty... narkotyki, prostytucja, armia w pełni zawodowa, brak zwalczania pornografii, przy okazji różne racjonalizatorskie pomysły Korwina jak ożenek młodych dziewcząt przed 15 rokiem życia... czegoś takiego jakiś lewacki żłob by się nie powstydził. Wynika to z tego, że bazy ideowe fanów JKM-a są sprzeczne, bo osadzone na przeciwstawnych politycznych spektrach - z jednej strony mamy anarchoindywidualizm minimalnie poprawiony (wyrzucona laborystyczna teoria wartości), czyli skrajną lewicę, z drugiej strony autorytarny konserwatyzm, czyli skrajną prawicę. W efekcie mamy istną mieszankę wybuchową nie pasujących do siebie postulatów i zestawionych ze sobą na siłę.

A kolibryzm korwinistyczny, stosując Pańskie określenie, to jest myślenie bardzo uproszczone, doprowadziłoby do tego, że uzależnilibyśmy się od większych graczy, którzy by dyktowali nam cały kształt polityki. Pewnie straszyłaby nas rosyjska ambasada, jak znam życie. Ale Korwin-Mikke i UPR tego nie potrafią zrozumieć.

pozdrawiam

Anonimowy pisze...

Muszę zaprotestować!
Autor nie potrafi spojrzeć trochę dalej niż jego światopogląd. Nie rozumie, że można być przeciwnym zażywaniu narkotyków i jednocześnie być przeciwnym ich delegalizacji. Nie ma w tym żadnej sprzeczności!

Konserwatywny liberał uważa, że takie działania przynoszą przeciwne skutki, podobnie jak prohibicja. Służą tylko wzmocnieniu zysków świata przestępczego.

Autor po prostu nie rozumie zasady leseferyzmu, która głosi, że "chcącemu nie dzieje się krzywda".

Jeśli ktoś chce sobie zrobić krzywdę, to ma do tego prawo, bo jest wolny. Autor zakłada, że państwo musi chronić ludzi przed nimi samymi. Ostatnio w UE rozgorzała np. dyskusja na temat kremów czekoladowych, których reklama ma być podobnie ograniczona jak np. papierosów. Leseferysta wzdryga się na samą myśl, że państwo może ingerować w tego typu sprawy.

Równie dobrze można powiedzieć, że skoro ktoś jest tak nieodpowiedzialny, że zażywałby narkotyki, gdyby były legalne, to jak można dać mu prawo głosowania na prezydenta?

Co do aborcji, to liberalny konserwatysta będzie przeciwko, bo uważa, że każdy człowiek ma prawo do życia od poczęcia do naturalnej śmierci. Nastąpiło straszne pomieszanie pojęć i liberałami nazywa się wszelkich lewaków i propagatorów różnego rodzaju destrukcyjnych społecznie pomysłów.

Konserwatywny liberał uważa po prostu, że państwo powinno zajmować się: 1. Ochroną życia, 2. Ochroną prywatnej własności. 3. Ochroną wolności.
W takiej sytuacji bezpodstawne stają się spory np. o przyznanie przywilejów parom homoseksualnym, bo nikt nie ma żadnych przywilejów.

Mogę się zgodzić, że w ramach liberalnego konserwatyzmu również istnieją różne postawy wobec państwa. Zawsze jednak patrzy się na państwo z obawą, co zresztą ma swoje uzasadnienie w historii. Sam Autor podał hipotetyczny przykład wykupienia strategicznej gałęzi przemysłu przez Rosję, czyli przez państwo w celach wyłącznie politycznych.

Autor nie rozumie, że przyjęcie interwencjonizmu państwowego jako nienaruszalnej zasady, tworzy pewne problemy, których w ogóle by nie było, gdyby państwo nie wtrącało się w gospodarkę i prywatne życie obywateli.

W wolnym społeczeństwie ci, którzy żyją odpowiedzialnie, mają dobrze, a ci, którzy chcą pasożytować - giną. W "państwie opiekuńczym" każdy chce być jak najskuteczniejszym pasożytem.

Konserwatywny liberalizm jest do bólu konsekwentny w sowich założeniach.

Niekonsekwentny jest Autor, który nie potrafi sobie wyobrazić państwa nie regulującego wszelkich sfer życia swoich obywateli. Nie widzi, że to prowadzi do niewoli.