poniedziałek, 7 grudnia 2009

Fatalne zauroczenie

Pewne rzeczy w młodości przerabia się jak ospę. Swego czasu poczułem wyjątkowo silne uczucie do takiej jednej dziewczyny. Wiadomo, co się dzieje, jak się takich rzeczy doświadcza. Obiekt uczuć ulega pewnej mitologizacji. Tak i było w moim, jak się później okazało, nieszczęśliwym przypadku. Sam zbierałem skamieniałości i owady, ona raczej była zainteresowana ptakami. Myślałem, skoro pewna wspólnota zainteresowań, że może coś z tego będzie. Dosyć długo się łudziłem. Spotkałem ją na później na studiach na Biologii. Postanowiłem kupić kwiaty i książkę, zrobić jej prezent. Poszedłem do niej przed ćwiczeniami. Uświadczyłem ze strony tej dziewczyny nieprawdopodobnego chamstwa, impertynencji i obskurantyzmu - tak to odebrałem wtedy jako człowiek o pewnej ogładzie, tak to również odbieram obecnie. Po tych słowach, jakie padły z jej ust, czułem kaca moralnego. Później sobie uświadomiłem, że istota to zarówno przeciętnej urody jak i inteligencji; zwykła szara myszka, a nie żadna Jedna Jedyna.

Historia ta jest bardzo pouczająca. Obiekt uczuć potrafi być mitologizowany. Swego czasu myślałem, że tamta dziewczyna rzeczywiście wyróżnia się. Ponieważ na Biologii zawsze jest totalna seksmisja jak u dafni czy patyczaków, porównywałem ją z innymi po całym zajściu - jako umysłowość analityczna, no i stwierdziłem, iż nie stanowi ona w istocie specjalnego. Dokonałem ostatnio pewnej obserwacji, w wyniku czego tamte zajścia przypomniały mi się. Otóż niektórzy z nas doświadczają swoistego fatalnego zauroczenia. Chodzi mi tutaj o dużą część prawicowej blogosfery. Znaleźli oni sobie taki obiekt jednostronnych uczuć. Mam na myśli pewne ugrupowanie polityczne głównego nurtu uważane przez nich za lepsze od Tusków, Olejniczaków i Pawlaków.

O PiS, rzecz jasna.

Poczułem się ostatnio zdegustowany pewnymi działaniami ludzi związanych z tą partią. Mam tu na myśli podpisanie aktu kasacji Polski przez (p)rezydenta Lecha Kaczyńskiego. To, co on wyprawił, nie można inaczej określić jak stypa. Postanowiłem w końcu pewne rzeczy z siebie wyrzucić. Swego czasu bowiem uważałem, że mimo różnic poglądów, to PiS chce dobrze i nawet kiedy głosowałem na UPR nie posuwałem się do zbyt ostrej krytyki. Myślałem raczej o jakimś froncie zjednoczenia prawicy. Skłonny byłem ignorować interwencjonistyczne i socjalne zapatrywania braci Kaczyńskich, mając na uwadze wartości wypływające z naszego dziedzictwa kulturowego. Po tym jak PiS się wielokrotnie podłożył, kielich goryczy się przelał. To po prostu element "bandy czworga".

Kolega Spitfire napisał do mojego tekstu polemikę. Porównał moje zachowanie i kilku innych dysputantów krytykujący partię braci Kaczyńskich do średniowiecznego plemienia Jaćwingów. Uznał, że to co robimy, to zwykła donkiszoteria. Napisał, iż Kaczyński musiał podpisać traktat, żeby nie zostać do reszty pogrążony przez media, jak również utrzymać się na scenie politycznej jako gracz. Założył, że to była gra na zdobycie części elektoratu wśród euroentuzjastów... Więcej, napisał bez uzasadnienia, że nie ma bandy czworga i że to tylko urojenie Janusza Korwin-Mikkego, a także iż PiS trzeba obecnie bezwarunkowo popierać. Uważam, że to nie wynika z niczego innego jak swoistego fatalnego zauroczenia.

Kaczyński nie musiał niczego podpisywać. Mógł utrzymywać status quo. Ponieważ podpisał, to przejdzie do historii w najlepszym wypadku jako odpowiednik króla Stasia. Najgorszy to zwykły, obłudny, mydlący oczy patriotycznemu elektoratowi zdrajca. Ten drugi wariant jestem skłonny poprzeć. Poza tym podlizywanie się mediom i postkomunie; czy to wypada? Czy tego my oczekujemy od polityków? Traktatu można było nie podpisywać i oponować. A media i tak znajdą sposób, żeby Kaczyńskiemu dokopać. Mówienie, że zostałby rozszarpany na kawałki przez to stado wygłodniałych hien, jest naiwne i infantylne.

Zdobycie elektoratu wśród euroentuzjastów to też jest zaiste ciekawy argument. Podpisanie się pod rzeczonym dokumentem jednakże nie spowoduje wzrostu ilości głosów na niego w wyborach prezydenckich czy też parlamentarnych. Raczej eurosceptycy będą zniesmaczeni - określenie eufemistyczne - no i prawdopodobnie do wyborów nie pójdą. Z punktu widzenia samego Lecha Kaczyńskiego istnieje również ryzyko, że przeniosą swoje sympatie polityczne gdzie indziej. Wówczas straci on poparcie swojego twardego elektoratu. Podpisując traktat lizboński, podciął sobie zatem gałąź, na której siedzi i prawdopodobnie wysłał siebie w polityczny niebyt. Pytanie teraz, jak silne jest u orędowników PiS to fatalne zauroczenie w stosunku do "geniuszy" z Żoliborza oraz ich ugrupowania. Mówi się, że spora część elektoratu PO jest negatywna. Czy zatem wśród PiS nie istnieje też taki, tylko z zamienionymi zwrotami pewnych wektorów? Podejrzewać można istnienie pewnej części tak zatwardziałych, że będą bawić się w różne słowne wygibasy. Cel będzie jeden: udowodnić rację braci Kaczyńskich.

Fatalnego zauroczenia dowodzi chęć bezwarunkowego poparcia dla PiS jako jedynej formacji rzekomo pilnującej interesów Najjaśniejszej Rzeczypospolitej. Bardzo pięknie pokazała ona wszystkim jednostronnie zakochanym swój gluteus maximus w ostatnim okresie. To nie von Thusk ani Al-Kwaski podpisali akt kasacji Polski. To zrobił uwielbiony przez nich niedoszły wódz IV Rzeczypospolitej. Bezwarunkowe poparcie dla Kaczyńskich sprowadza się do opinii, że mieli oni rację, mają i będą mieć. To świadczy o bezkrytycznym doń podejściu, a zatem niczym innym jak właśnie fatalnym zauroczeniu.

Powołano się tu jeszcze na Sun Tzu. Wiadomo, że czasem lepiej poświęcić figurę w szachach bądź nawet dywizję w rzeczywistej wojnie, żeby zwyciężyć. Ale szanse na to maleją, kiedy jest się ze wszystkich stron szachowanym. Do takiego stanu doprowadził Kaczyński. Teraz tylko czekać aż padnie "szach i mat" przy tej retoryce.

Tak samo obrażanie się na pojęcie banda czworga. Może zostało ono ukute przez wesołka, który niedawno na Krakowskim Przedmieściu palił flagę Euro-ZSRR. Nie zmienia jednak faktu, że jest ono zadziwiająco trafne. Czy bowiem te ugrupowania różnią się pod względem proponowanych rozwiązań ustrojowych? Wszystkie popierają na przykład proporcjonalną ordynację wyborczą. Tak samo zarówno PiS, PO, SLD jak i PSL to zwolennicy państwa opiekuńczego oraz biurokracji jeszcze większej niż w PRL. To przeciwnicy niepodległego państwa polskiego, co wykazali niezbicie przez ostatnie dwadzieścia lat. Są to również mniej lub bardziej zatajeni zwolennicy obyczajowej progresji - tyle że jedni mydlą oczy, a drudzy mówią czego chcą wprost. Wyraźnie odróżniającej się partii w tym całym interesie tam nie ma. I jak tu nie mówić o "bandzie czworga".

Spitfire napisał również, że formacja czysto prawicowa nie ma obecnie szans. Nakazuje oddawać głos na tzw. centroprawicę. Twierdzi, że prawica w obecnych czasach musi zawierać jakiś element socjalizmu. Nie wiem, z jakich przesłanek to wynika, że konserwatyści mają pewne ustawodawstwo tego typu poprzeć. Chciałbym się tego dowiedzieć. Czy to argumentacja wywodząca się ze swoistego ducha czasu? Jakoś jestem sobie wyobrazić państwo przy obecnym stopniu rozwoju naukowo-technologicznego, które ma właściwe rozmiary. Czy to ma być uprawianie taniego populizmu i ściganie się w tej dyscyplinie z partiami lewicy?

Nie chciałbym tutaj dawać trafnej diagnozy. Mam niezbite wrażenie, że wielu prawicowców ogarniętych zostało fatalnym zauroczeniem. Wyłączyło to u nich krytyczne myślenie, co powoduje, że popierają formację tak naprawdę centrolewicową. A to nie wróży dobrze na przyszłość. Skończy się tak, że za prawicowe będziemy uznawać formacje typu UMP czy CDU stojące bardziej na lewo niż SLD. Gdy się zaczyna iść na kompromisy w kwestiach ideowych, to najpierw oddaje się palec, potem całą rękę. To idzie jak domino i nie wiemy, kiedy się zatrzyma.

Post scriptum. Zaznaczam, że jestem niezależnym konserwatystą, co już niejednokrotnie podkreślałem. Posiadam poglądy, a nie partyjne barwy. Czynię tą uwagę celem wykluczenia oskarżeń o bycie agenturą wpływu.

10 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Według prof. Staniszkis właśnie ratyfikowany i wprowadzony w życie Traktat Lizboński jest już dla unijnych elit passé. Przyszedł kryzys, zmieniły się priorytety liderów UE i zmienił się również adekwatny do sytuacji model Unii.

Można powiedzieć, że unijni architekci są zawsze o krok za zmieniającą się rzeczywistością polityczną i gospodarczą - podobnie było z implementacją Traktatu Nicejskiego, którego niektóre zapisy dot. głosowania będą jeszcze przez kilka lat obowiązywać chociaż model integracji odzwierciedlony w traktacie został porzucony w momencie rozszerzenia Unii. W tym sensie Polska ratyfikując Traktaty ale nie biorąc udziału w ich przygotowaniu jest zawsze na marginesie.

Błąd Kaczyńskiego i PIS jest dlatego karygodny z punktu widzenia niepodległości Polski, że zawęził pole gry prezydentowi Klausowi i w takiej czy innej formie, pod rządami TL czy już w następnym modelu UE dostanie zdyskontowany przez inne kraje, takie jak np. Niemcy czy Francja. A Polska będzie tak jak dotąd siedzieć na trybunach i obserwować ustawiony mecz.

hPdP

Kirker pisze...

Hrabio,

jak dla mnie projekty federacyjne służą jednemu. Kiedyś, żeby jakiś kraj podbić należało wysłać armię. To kosztowało. Teraz mamy różne unie. Niemcy nie muszą wysyłać na nas armii, tylko po prostu wejść w federację z nami na ich warunkach. Oni będą dyktować o całokształcie naszej polityki zza tylnego siedzenia. Nie zostanie wystrzelony przy tej okazji żaden nabój.

TL jest dlatego passe, ponieważ oni chcą pójść jeszcze dalej. Końcowym projektem jest spełnienie snu Kojeve'a o eurokomunizmie. Powstanie paneuropejskie państwo socjalistyczne. TL to kamień węgielny pod nie.

pozdrawiam

oSystemie pisze...

Cenny komentarz. Akurat dzisiaj myślałem o tym samym. Myślę, że tacy ludzie jak my, niegdyś fatalnie zauroczenie w partii Kaczyńskich odpowiadają za ten spadek elektoratu, który nastąpił po ostatnich wyborach.

Wielu zwolenników PiS, tak samo zresztą jak PO, traktuje te partie bardziej jak religię niż miłość, i to fanatyczną. Za oczywistość uważają popieranie swojej formacji, a na każdy przejaw niezgadzania reagują agresją. Może niedługo sądy zaczną orzekać wyroki w sprawie urażenia czyiś uczuć poprzez wyrażenie odmiennych poglądów politycznych.

Smutne, że Polacy dali się wrobić w ten pseudowybór, wyłączając przy tym myślenie. Ludzie nie interesują się polityką, tylko partyjniactwem.

pozdrawiam!

SilentiumUniversi pisze...

Niestety. Ale pierwszy plus ujemny dostali u mnie, gdy kilka lat temu pani Kaczyńska wypowiedziała się zdecydowanie przeciw zakazowi aborcji. Do dzisiaj zachodzę w głowę, po co im to było? Niestety, w pewnych sprawach (EuroSojuz, aborcja) jest w mainstreamie pełny consensus.

triarius pisze...

Prosta, prawicowa zasada: NIE UMIESZ LEPIEJ, NIE KRYTYKUJ!

Gra się takimi kartami, jakie się ma. Tym bardziej w polityce.

A jeśli w dodatku nie zamierzasz sam się babrać w szambie współczesnej polityki, to tym bardziej powinieneś dziękować PiS, że to raczy obić za Ciebie.

Wiem, że to do Ciebie nie trafi, ale nie mam wątpliwości, że to ja mam rację.

A wymienianie UPR w ogóle w tym samym zdaniu, co PiS, to moim zdaniem DOPIERO kompromitacja!

Pzdrwm

P.S. Przeczytaj Spenglera! (W pełnej wersji of course.)

Kirker pisze...

oSystemie:

przecież większa część naszych rodaków dostrzega tą fałszywą dychotomię. Kaczyński ma być narodowym socjalistą, a Tusk liberałem. Niby przeciwieństwa, a to tak naprawdę dostawione gęby. Obydwaj są bowiem zwykłymi socjaldemokratami.

Czy ja byłem PiS-em zauroczony fatalnie? Raczej myślałem swego czasu, że może być sojusznikiem, taką trampoliną, która pomorze się wybić mniejszym ugrupowaniom. A tu się okazuje, że on je wchłania i kanalizuje. Tak zrobił z Samoobroną i LPR, no i do tego by doszło z UPR czy Prawicą RP, gdyby te zechciały się z nim skumać. Tak więc to żadna trampolina. I tak jakieś zabłąkane prawicowe owce w tej partii nie mają nic do gadania, bo Kaczor Większy obstawia wszystkie ważniejsze stanowiska pretorianami pamiętającymi jeszcze czasy PC. Tak więc robią tam jedynie za kwiatek do kożucha. Analogiczna sytuacja jest z Gowinem w PO zresztą.

pozdrawiam

Kirker pisze...

SilentiumUniversi:

ten mainstream jest o wiele bardziej zgodny niż my zwykliśmy sądzić. Pan wymienił jedynie aborcję i podejście Euro-Sojuza. Ale tak samo wszyscy chcą utrzymania państwowej własności części przedsiębiorstw, tak samo wszyscy opowiadają się za przymusem ubezpieczeniowym, tak samo wszyscy chcą przymusu szkolnego. Tak samo z podatkiem dochodowym, VAT... Wszyscy oni są orędownikami w zasadzie jednej koncepcji państwa.

Wtedy kiedy żona prezydenta wypowiedziała się na temat aborcji też byłem zniesmaczony. Powiem więcej. Moim zdaniem zarówno Kaczyński jak i Tusk są zwolennikami jej legalizacji, tylko muszą się z tym kryć. Pozostaje zatem uwalenie zapisu antyaborcyjnego w ustawie zasadniczej, a potem żałosne próby tłumaczenia się, również powoływanie się na polityczny realizm (żeby było śmieszniej tego w ogóle w polskiej polityce nie ma!).

Tak więc mówienie o bandzie czworga jest jak najbardziej usprawiedliwione.

pozdrawiam

Kirker pisze...

Tygrysie,

to ja zadam bardzo proste pytanie. Co wybrałbyś mając do wyboru CDU albo SPD, czy UMP i Partię Socjalistyczną? Moim zdaniem popieranie PiS ma taki sam sens...

A Spenglera w końcu przeczytam.

pozdrawiam

triarius pisze...

@ Kirker

Szczerze - wiem, że te partie są w Niemczech, co najmniej dwie. Poza tym prawie nic o nich nie wiem. Poważnie.

Ja widać jestem trochę jak Sherlock Holmes, któremu jak powiedziano, że Kopernik odkrył, iż ziemia się kręci wokół słońca, stwierdził: "i tak zaraz to zapomnę, bo do niczego nie jest mi to potrzebne". ;-)

Naprawdę nie wiem co bym wybrał, ale w tej nieszczęsnej III RP na pewno PiS. I nie ma to absolutnie nic wspólnego z żadnym zauroczeniem. Wcale mnie PiS do orgazmu nie doprowadza, w każdym razie z trudem. A współczesną polityką się po prostu brzydzę i nie sądzę, by potrafiła ona w ogóle być znacząco inna.

Samo głosowanie to nieco głupia sprawa, ale wiesz: "Voto quiam absurdum est", jak by pewnie powiedział Pascal, gdyby żył w demokracji. ;-)

W każdym razie TYLKO PIS! Wszystko inne to lizanie dupy Kwaśniewskim i Mąkom tego świata.

Pzdrwm

Kirker pisze...

Tygrysie.

CDU i SPD się niczym ze sobą nie różnią. Obydwie są tak samo lewicowe. Jedyna różnica to nazwa.

To była analogia do naszej bandy czworga. Ona też w zasadzie jak się na nią popatrzy, to wszystko jedna magma. Czy jakaś partia prezentuje jakieś odróżniające się rozwiązania? Nie. Mamy tylko teatrzyk dla zmylenia niezorientowanych. Więcej, do pewnego momentu uważałem, że z PiS-em to idzie się jakoś dogadać. A teraz widzę, że to zwykły żarłoczny moloch. Gdyby Prawica RP i UPR się z nimi dogadały, to skończyłyby gorzej niż LPR czy Samoobrona. Ponieważ te ostatnie to były partie masowe, to wchłonięto ich elektorat. Tutaj połknięte zostałyby całe partie, a ich dawni członkowie robiliby za kwiatek do kożucha. Nie mieliby bowiem nic w partii do gadania, bo Kaczor Większy obstawiłby wszystkie poważniejsze stanowiska betonem z PC - "miernymi, ale wiernymi" Gosiewskimi i Putrami. Poza tym o ile socjalne i interwencjonistyczne zapatrywania braci Kaczyńskich można było do pewnego momentu traktować po macoszemu, o tyle zdenerwowały mnie wolty w sprawie przepisów dotyczących kwestii obyczajowych i światopoglądowych. Wyszło na to, że Kaczyńscy prezentują zwykłą partię socjaldemokracji w typie zachodnioeuropejskim, choć bez takich ciągot jak np. PSOE z jej liderem, Zapatero.

A ja nie lubię jak ktoś stoi w rozkroku. A PiS tak robi. A po Lizbonce? To można wręcz twierdzić, że bardziej prawdomówni są von Thusk i Al-Kwaski. Oni jasno artykułowali, w jakim to narządzie mają Polskę. A taki Kaczor Mniejszy odmieniał "Polska" przez wszystkie przypadki i sprzedał nasze państwo w jasyr międzynarodowemu lewactwu. Czy to nie jest załganie?

A czy nie głosując na PiS popieram Al-Kwaskiego? Ja uważam, że prędzej głosując na partię z głównego nurtu, to popieram całą tą bandę, która pasie się już w parlamencie od 20 lat! PiS jak przyjdzie co do czego, zagłosuje jak Al-Kwaski, tylko wcześniej pomydli oczy niezorientowanym.

pozdrawiam