Zakłamanie środowisk lewicowych przestało mnie już dziwić. Przypadłość ta - o nazwie lewokskrętność - musi się wiązać z jakimś rozdwojeniem jaźni. Osobiście znam kilka osób wykształconych na naukach przyrodniczych, które uważają homoseksualizm za rzecz normalną, odrzucających przy tym tradycyjny model rodziny. Oczywiście zawsze zadaję pytanie, jak można nie dostrzegać pewnych oczywistości. W końcu te wszystkie konserwatywne reguły gry z czegoś muszą wynikać, a mianowicie ze zmagania się człowieka z jednej strony z warunkami środowiska, a z drugiej organizacją coraz to większych społeczności. Tak samo pewien blogger, który powinien być nam wszystkim powszechnie znany jako tropiciel katoagresji i katofundamentalizmu, głosi postulat przymusowej aborcji i takiej samej eutanazji dzieci z zespołem Downa. Brzmi to jak sławetna akcja T4; mamy tutaj do czynienia z kuferkiem nazizmu. Natomiast ów blogger uważa niemiecki narodowy socjalizm za wytwór prawicy. Jak tu nie mówić, że nasi ideologiczni oponenci nie cierpią na rozdwojenie jaźni. Na lewicy istnieje jeszcze jeden ciekawy fenomen. Ma ona mianowicie mentalność nieślubnego dziecka lub owocu mezaliansu. Uparcie twierdzi, iż wypadła sroce spod ogona. Na wszelkie sposoby odcina się od przeszłości...
Najzwyczajniej w świecie lewicowcy wstydzą się pochodzenia swojej ideologii. A przecież żaden system aksjologiczny nie wziął się z powietrza...
Lewica wstydzi się nazizmu. Bardzo skutecznie zadbała, aby był on postrzegany jako twór skrajnie prawicowy. Moim zdaniem lewactwo nie ma tutaj czego się wstydzić. Przecież naziści zalegalizowali aborcję, uważali eutanazję za dopuszczalną, toczyli kampanie antynikotynowe, wprowadzili gospodarkę centralnie sterowaną oraz rozbudowali system opieki społecznej. Wypisz wymaluj współczesny europeizm. Dodam, że jeszcze Adolf H. bardzo chętnie mówił o zjednoczonej Europie i jednej europejskiej walucie. Lewactwo zatem tylko dlatego podrzuca nam to zgniłe jajko, ponieważ nazizm był wymierzony w ich zdaniem nietykalny Herrenvolk, który ma być nawet bardziej inteligentny niż cała reszta gojowskich Untermenschen. A to grzech nie dopuszczalny. Morderca czy gwałciciel jest zbrodniarzem mniejszego kalibru niż osobnik mówiący o "rasie panów" złe rzeczy. Bardzo wstydzili się również swoich korzeni ci naziści, którzy po drugiej wojnie światowej wstąpili do SPD i zaczęli tworzyć partie Zielonych. Również komuniści w NRD byli niejednokrotnie zdumieni, widząc byłych nazistów w aparacie swojego państwa. Jakoś narodowi socjaliści nie mieli żadnego tropizmu do prawicy. W pewnym momencie Hitler wstydził się, iż pomógł generałowi Franco, gdyż widział w otoczeniu caudillo tylko i wyłącznie arystokrację i kler.
Odpychany zaczyna być również od lewicy komunizm. Najwyraźniej wybielanie tego systemu mającego kilkaset milionów ofiar na całym świecie przestaje się udawać. Niejaki Maruti nazwał nawet komunizm czerwonym konserwatyzmem! Lewica obecnie uważa się za wielkich obrońców demokracji. Fakt istnienia systemu monopartyjnego w państwach komunistycznych to ich zdaniem świadectwo prawicowości tego systemu. Tak samo rozumują w przypadku jego surowości obyczajowej. Zapominają, że to są elementy wtórne, które to wynikają z nieprzystawalności systemu do rzeczywistości. Pierwotnie w ZSRR na przykład wolno było absolutnie wszystko z wyjątkiem złego wypowiadania się o władzy. Potem bolszewicy wszelkiego libertynizmu poza aborcją i rozwodami zakazali. Lewicowcy zatem albo nie znają należycie historii swojej własnej formacji, albo po prostu omijają w dyskusjach niewygodne dla nich fakty. Pojawia sie też tutaj pewien paradoks. Za każdym razem, jak lewica doprowadzi do kataklizmu, po pewnym czasie okazuje się to winą prawicy...
Czasami lewacy negują wręcz podział sceny politycznej na prawicę i lewicę. Wprowadzają różnorakie dwuosiowe podziały polityczne celem odseparowania od nich komunizmu. Ten zaliczany jest tam do left-wing authoritarianism, oni siebie widzą w obozie wolnościowych socjalistów. Wówczas przyrównują konserwatystów do komunistów (sic!), że obydwie grupy są autorytarne. Zapominają, że pewne cechy komunizmu nie wzięły się znikąd. Na papierze to był wręcz anarchizm - po zapanowaniu dyktatury proletariatu państwo nie miało być do niczego potrzebne, a wszyscy bardzo dobrze wiemy, jak to wyglądało w praktyce. Z punktu widzenia ideowych założeń komunizm i współczesny socjalizm to byty z jednej bajki. Jeżeli się weźmie praktykę pod uwagę - na przykład montowanie Euro-ZSRR - to rzecz identyczna. Lewactwo wypiera się niczym żaba błota.
Skąd się wziął ichniejszy antyklerykalizm? Oni mówią, że są wykształceni, oświeceni, obnoszą się naukowymi tytułami jak podpułkownikowskimi rangami, zatem jako takim iluminowanym w transcendencję nie wypada wierzyć, a nawet nie można, bo to rzekomo sprzeczne z naukowym widzeniem świata. Kościół zatem to ciemnogród, który należy tępić, to opium dla ludu et cetera. Przyczyna jest jednakże inna, ponieważ - jak zwykle - lewica nie zna dobrze nawet swojej historii. Antyklerykalizm wywodzi się z dziewiętnastowiecznego liberalizmu. Taki na przykład Cavour zasłynął nacjonalizacją majątków kościelnych. Podobne ekscesy zdarzały się wszędzie tam, gdzie do władzy dorwali się liberałowie. Z tego też wziął się antyklerykalizm komunistów, a przy okazji - współczesnej lewicy.
Wiadomo, że lewica to formacja skompromitowana i załgana. Jednakże ichniejszy stopień załgania powoli zaczyna przekraczać wszelkie wyobrażenia...
sobota, 16 maja 2009
Wstyd własnych korzeni
Etykiety:
antyklerykalizm,
komunizm,
konserwatyzm,
lewica,
nazizm,
zoologiczna prawicowość
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz