Ostatnie dyskusje skłoniły mnie do napisania tekstu. Otóż ostatnimi czasu zarzucono mi forsowanie neoliberalnej propagandy. Taki zarzut mógłbym zobaczyć, gdyby moim interlokutorem był np. Łukasz Fołtyn. Ów chciał nawet zakazywać głoszenia poglądów jego zdaniem skrajnie liberalnych ekonomicznie dotyczących między innymi prywatyzacji służby zdrowia oraz likwidacji opieki społeczne. Jednakże w dyskusji moim oponentem, nie był wspomniany przeze mnie Fołtyn, natomiast ludzie święcie przekonani o swojej prawicowości. Chodzi tutaj o zagorzałych orędowników PiS Należy się zatem pewne wyjaśnienie.
Na początek proponuję wprowadzić pewną systematykę. Zwolennicy partii dzielą się na kilka grup. Część popiera dane ugrupowanie, bo nie widzi nic lepszego mimo, iż ze sporą częścią programu się nie zgadza. Drugą grupę nazwać można ideowymi zwolennikami. Oni zgadzają się ze sporą częścią programu danej partii, no i głosują na nią z przekonania. Zakładają, że popierani przez nich politycy dobrze robią w kwestiach polityki wewnętrznej i międzynarodowej. Zajmę się tutaj tą drugą grupą, ponieważ z nimi miałem okazję toczyć dyskusje.
Nie mam zamiaru dyskutować tutaj postulatów konserwatywnych i antykomunistycznych Prawa i Sprawiedliwości, ponieważ w tych kwestiach się zgadzam z ich zwolennikami. Dekomunizację trzeba przeprowadzić, a prawo należy opierać na tradycyjnych wartościach. Mogę jedynie zarzucić PiS-owi opieszałość w pewnych kwestiach i strzelanie sobie w stopę - np. pamiętna próba zaostrzenia przepisów antyaborcyjnych. Dziwi mnie jednak jedno. Człowiek prawicy obok światopoglądowego konserwatyzmu i politycznego antykomunizmu powinien popierać ekonomiczny liberalizm. No i tą kwestię należy tutaj poruszyć.
Fakt, PiS zmniejszył podatek dochodowy od osób fizycznych czy składkę zdrowotną. Nie jest to jednak wystarczający argument, aby uznawać partię braci Kaczyńskich za liberalną ekonomicznie. Dlaczego PiS nie sprzeciwił się na przykład podatkowi Belki? Jakoś też nie słyszę głosów sprzeciwu wobec tego taksu, który płacić trzeba nawet, jeżeli na giełdzie się przegrało. Inna sprawa, to podatki pośrednie. Dlaczego nikt w PiS nie forsuje na przykład zastąpienia podatku VAT podatkiem obrotowym.
PiS również lansuje pomysł "państwa solidarnego". Najparadniejsze jest to, że od tej solidarności ma być tam państwo. Niczym się ten projekt nie różni od socjalizmu poza semantyką. Państwo ma zajmować się tam ubezpieczeniami, służbą zdrowia, edukowaniem ludzi, opieką społeczną tak, aby zapewnić byt od kołyski aż do grobowej deski. Państwo solidarne stanowi zatem pewien wytrych słowny. Solidarność bowiem to cecha społeczeństwa. Nie można mówić o niej w społeczeństwie socjalistycznym, które siłą rzeczy jest zatomizowane. Ludzie nie liczą bowiem na siebie wzajemnie, ale na biurokratów. Takie państwo według wizji PiS określano również mianem "silnego" Tylko to nie jest konserwatywne rozumienie tego pojęcia. Mamy tutaj do czynienia z apologią socjalizmu. W konserwatywnym pojęciu silne państwo to takie, które dba o bezpieczeństwo wewnętrzne i zewnętrzne. Nie jest nim państwo, które ludzi leczy, edukuje, ubezpiecza, wypłaca szereg zasiłków oraz reguluje stosunki pracy. PiS uważa jednak inaczej. Państwo ma zajmować się opieką zdrowotną - na początku tego roku proponował nawet utworzyć jeszcze więcej publicznych szpitali. Tak więc partia ta jest zdania, że ludzie mają się leczyć w miejscach, gdzie biegają karaluchy, a złapać można gronkowca i pałeczkę ropy błękitnej. Jakoś nie planują nic zrobić z ZUS - czyli zgadza się, aby ludzie ochłapy emerytury dostawali na starość. O edukacji nic nie wspominam, bo żadna mainstreamowa partia w Polsce nie popiera prywatyzacji tego sektora. A prawica przecież powinna uważać, że człowiek sam powinien zadbać o jakość swojej edukacji i czy w ogóle z takiej skorzysta.
Ideowi orędownicy PiS sprzeciwiają się również szerokiej prywatyzacji. Ich zdaniem państwo to nie tylko automat do spełniania życzeń, ale również istna manufaktura. Uważają, że źle jeżeli coś przejdzie w ręce "podłego kapitalisty", bo zaraz będą zwolnienia i masowe bezrobocie. Uważają, że źle, iż cokolwiek jest prywatyzowane; zaraz pojawiają się skojarzenia z kradzieżą. Ba, PiS opowiadał się nawet za częściową nacjonalizacją. Chciał to uczynić w przypadku śmieciarzy oraz wprowadzić podatek śmieciowy. Wyobrażam sobie wówczas, ile to śmieci leżałoby wówczas w lesie... Również pozytywnie traktują fakt dyktatu związków zawodowych - są nawet z nimi blisko związani. A przepraszam bardzo, a co to za partia prawicowa, które idzie łapka w łapkę z tymi organizacjami?
Liberalizm ekonomiczny stał się istną fobią wielu ideowych orędowników PiS. Uważany jest przez nich nawet za darwinizm społeczny... Wiele faktów pokazuje jedno. PiS partią prawicową nie jest. To raczej odłam pobożnej lewicy niepodległościowej, a nie konserwatystów sensu stricto.
Na zakończenie chciałbym dodać, że ludzie często popełniają błąd fałszywej dychotomii. Myślą sobie, że skoro jest PiS i PO, to są partie o największym poparciu społecznym, to jeżeli popiera się jedną z nich, to automatycznie staje się przeciwnikiem tej drugiej. Nie są w stanie sobie wyobrazić sytuacji, kiedy obydwie się traktuje z dystansem. No i ja tak czynię. Poza tym śmiem twierdzić nawet, że PO jest bardziej lewicowa niż PiS, ponieważ w różnych swoich wcieleniach wprowadziła podatek dochodowy oraz 180 koncesji, zastąpiła obrotowy podatkiem VAT. Ostatnie pomysły to np. spec od pożarnictwa w każdej firmie. PO występowała np. z projektem refundacji zapłodnienia in vitro (a co ze zmarszczkami na tyłku?). Poza tym Euro-ZSRR słuchają się bardziej niż SLD. Nie wspomnę już o wielu poglądach natury światopoglądowej. PO zatem to zwykła mutacja internacjonalistycznej lewicy.
PiS przygarnął prawicowy elektorat ze względu na postulaty konserwatywne i antykomunistyczne. Czy jednak jest w stanie skręcić na prawo również pod względem ekonomicznym, czy dalej będzie klepał frazesy o "państwie solidarnym"?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz